piątek, 30 stycznia 2015

Ja, diablica


W dzisiejszej recenzji zaprezentuje wam książkę mojej ulubionej polskiej autorki. Przed wami Ja, diablica Katarzyny Bereniki Miszczuk. Powieść została wydana przez Wydawnictwo W.A.B w roku
2010. Jest to pierwszy tom trylogii o diablicy. Z tego co udało mi się wyszukać i wyczytać w internecie to prawa do ekranizacji wykupiło wytwórnia Alvernia Studios.


Dwudziestoletnia Wiktoria zjawia się znikąd w dziwnym budynku, który dziwnym trafem przypomina jej jakiś urząd. Dziewczyna przechodząc po kolei do odpowiednich drzwi, na których każda liczba jest "6", dowiaduję się, że została zamordowana i nie żyję. Trafia do piekła, gdzie zamieszkuje jeden z domków w podziemnym mieście Los Diablos i dostaję posadę Diablicy. Ma za zadanie targować się o duszę zmarłych z aniołami, aby zdobyć kolejnych obywatelów piekła.
Jednak Wiktoria nie potrafi się pogodzić ze swoją zbyt wczesną oraz bardzo tajemniczą śmiercią. Co jakiś czas przenosi się na ziemię, żeby zachować choć cząstkę dawnego życia.
Powiem wam, że ta książka była pierwszą po jaką sięgnęłam tej autorki. Mam do niej ogromny sentyment i jest to moja jedna z ulubionych trylogii, do których lubię powracać.

"- Latanie... jest jak pierwsza miłość. Jak zakochanie. Nie umiałem znaleźć porównania, dopóki cię nie spotkałem."

Mamy główną bohaterkę, diablicę, która nie może pogodzić się ze śmiercią. Zabawną i często krytykującą oraz komentując wszystko w swojej głowie. Jest to postać czasem denerwująca, irytująca, paląca swoją głupotą, ale jednocześnie mądrą i... po prostu nie da się jej nie lubić. To jest ta magia, którą tworzy Katarzyna, gdy piszę książkę. Nie da się nie lubić głównej bohaterki nie ważne, co zrobi.
Kolejnymi ważnymi postaciami są: Azazel wraz z jego planem przejęcia władzy nad światem (uwielbiam gościa!), Kleopatra, która podobnie jak Wiktoria, jest Diablicą, seksowny Beleth oraz śmiertelny Piotruś.
Wszystkie postacie w tej powieści są moimi ulubionymi, oprócz tego Piotrusia, który przez całą trylogię był nie do wytrzymania. Dobrze zbudowany chłopak bez mózgu - to świetne podsumowanie.

"- Maleńka, nie płacz. Przecież wiesz, że to zawsze było bez sensu. - Niezręcznie poklepał mnie po kolanie i podał wyczarowaną przez siebie chustkę.
- Wieeem - wychlipałam.
- I przecież wiesz, że on nigdy nic do ciebie nie czuł..
- Wieeem - jęknęłam jeszcze żałośniej.
- I przecież wiesz, że sama też go nigdy nie kochałaś. To tylko ci się wydawało. Tak naprawdę kochasz mnie.
Umilkłam i spojrzałam na niego ostro.
- Tego akurat nie wiem..."

W książce znajdziemy mnóstwo humoru, świetnych sytuacji, dobre opisy oraz niezapomnianą przygodę w piekle. Sam pomysł z umieszczeniem akcji w piekle był wspaniałym oraz przyciągającym pomysłem. Powiem wam, że to był jeden z ważniejszych czynników podczas decyzji wypożyczenia książki, jedną z głównych było także polecenie przez koleżankę.
Bardzo spodobał mi się też to, że jako książka fantastyczna dla młodzieży, nie zawiera w sobie żadnych wampirów oraz wilkołaków. Autorka zastąpiła to o wiele lepszym pomysłem, tworząc tym samym coś nowego i świetnego. Jest to jakby odskocznia od tego typu powieści.

"Prawdziwi przyjaciele. Kto by pomyślał, ze znajdę ich w piekle."

Podsumowując: Jako, że to moja ulubiona książka, nie potrafię o niej nic złego powiedzieć. Mogę ją jedynie wychwalać i opowiadać, jak idealna jest.
Zawiera wszystko, co powinna książka, aby mi się spodobać. Ciekawy styl pisania, inny pomysł, wspaniałe postacie oraz po prostu idealny całokształt. Powieści Miszczuk, jak już we wcześniejszych dwóch recenzjach jej książek pisałam, są inne i bardzo interesujące. Każdemu choć jedna przypadnie do gustu i będzie czuć, że musi sięgnąć po następne.
Co jeszcze mogę powiedzieć? Po prostu sami po nią sięgnijcie i oceńcie.
Tak na marginesie, mam nadzieję, że ta ekranizacja książki to nie jest plotka, bo naprawdę z chęcią, bym obejrzała film na podstawie ulubionej powieści.



środa, 28 stycznia 2015

Igrzyska Śmierci



W swojej kolejnej recenzji pragnę zaprezentować wszystkim znanym światowy bestseller - Igrzyska Śmierci Suzanne Collins. Tłumaczeniem zajęli się Małgorzata Hesko-Kołodzińska i Piotr Budkiewicz. Powieść wydano w roku 2008 przez Scholastic Corporation, w Polsce
książka pojawiła się w maju 2009 roku dzięki wydawnictwu Media Rodzina. Igrzyska doczekały się swojej ekranizacji w roku 2012, w role główne wcielili się: Jennifer Lawrence, Josh Hutcherson i Liam Hemsworth.


Przenosimy się do czasów przyszłości, gdzie świat podzielony jest na dwanaście dystryktów. Każdy charakteryzuje się inną wykonywaną pracą, surowcami. Główna bohaterka, Katniss Everdeen, wraz z matką i siostrą mieszka w dwunastce, gdzie najciężej o przetrwanie i jakiekolwiek pieniądze na jedzenie. Szesnastolatka wraz ze swoim przyjacielem Galem chodzi za płot na polowania, aby wykarmić swoje rodziny.
Zbliża się doroczne święto dożynek, gdzie z całego dystryktu wybiera się chłopca oraz dziewczynkę w wieku od dwunastu do osiemnastu lat na Głodowe Igrzyska. Każdy z dzieci ma jeden los. Katniss pewna, że jej siostra nigdy nie zostanie wylosowana, że jest na to bardzo małe prawdopodobieństwo. Jest spokojna. Jednak kiedy zostaje wyczytana jako pierwsza, nastolatka nie waha się ani chwili i zgłasza na ochotniczkę za nią. W ten sposób zgłaszając się na Igrzyska Śmierci.
Nic, bym chyba nie musiała opisywać, jeśli chodzi o tę powieść. Jednakże, jak to ja, muszę dorzucić swoje trzy grosze to wszelkich opinii - i tych pozytywnych, jak i negatywnych. Dlatego właśnie, moi kochani czytelnicy, przygotujcie się na wszelkie komentarze z mojej strony.

"Oto ja, Katniss dziewczyna, która igra z ogniem"

Główna bohaterka, nasza Kotna, jest ukazana jako dziewczyna-chłopak. Jest głową rodziny, chodzi na polowania i stara się, jak może, aby jej rodzina nie chodziła głodna. Ukazywana jest jako twarda, ale również wrażliwa i dosyć nieśmiała. Nie ma poczucia humoru i wszystko bierze na poważnie. Oraz, według mnie, ma niezwykły talent do bycia nieznośnie irytującą. Przynajmniej przez pierwszy tom trylogii, bo wraz z kolejną książką, jej charakter się zmienia, jej wartości się zmieniają.
Kolejnym bohaterem, a właściwie bohaterami płci męskiej są Peeta oraz Gale. Peeta to prosty syn piekarza, który szybko nawiązuje kontakty z ludźmi i jest dość pozytywną postacią. Jednakże jego umiejętności walki są nikłe. Gale to przyjaciel Katniss, który od zawsze jest w niej zakochany, mógłby dla niej uczynić wszystko. Towarzyszy dziewczynie przy polowaniach.
Jeśli mam być szczera, to pierwsza część naprawdę, ale to naprawdę, zaśmierdziała mi Zmierzchem - oczywiście do powieści tej nic nie mam. Młoda dziewczyna, która musi stanąć przed wyborem między dwojgiem naprawdę przystojnych mężczyzn. Ah!

"Dwunasty dystrykt - mamroczę. - Tu można spokojnie umrzeć z głodu."

Jeśli chodzi o same tytułowe igrzyska to nieco się zawiodłam. Oczywiście, niektóre wydarzenia w nich były świetnie opisane, walka o przetrwanie czy zdobycie wody - świetne! Jednak zabrakło mi czegoś, a same wplątanie romansu głównej bohaterki to był dla mnie okropny kicz oraz ogromny błąd. Tak zgadzam się, miłość zawsze jest potrzebna w powieści, wszędzie można się zakochać. Nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby nie fakt, że był on ciągnięty na siłę. Jedna połowa Igrzysk to było zaprezentowanie, jak dwójka młodych ludzi jest w sobie zakochana. Tym samym zapominając, że są oni na polu walki.

"W pewnym momencie trzeba przestać uciekać, odwrócić się i stawić czoło tym, którzy pragną twojej śmierci."

Podsumowując: Powieść jest w moim odczuciu nijaka. Przeczytać można, jednak szału nie ma. Przynajmniej przy tej części. Kolejne to zupełnie inna bajka. Czasem, czytając kolejne tomy, miałam wrażenie, że przy tym pierwszym Suzanna się nie wykazała swoim 100%. Dopiero dalej pokazała na co ją stać.
Nie odczułam tych igrzysk oraz bardzo mnie zniechęcił to naśladowanie trójkącika niczym w Zmierzchu. Mimo to musiałam wiedzieć, co jest dalej, po tak dziwnym zakończeniu.
Po powieści spodziewałam się o wiele więcej, być może dlatego, że wszelkie opinie wszystkich osób aż przechwaliły książkę. Jednak ja nie podzielam ich entuzjazmu. Lubię tę trylogię, lecz nie jest ona moją ulubioną. Do przeczytania - owszem idealna!
Co można powiedzieć o ekranizacji powieści? Moim zdaniem to jest jedno wielkie dno. Film był naprawdę nieprzyjemnie nakręcony, główna aktorka bardzo mnie irytowała (teraz już mniej), a większość scen zostało zmienionych lub usuniętych. Gdybym nie przeczytała książki, a obejrzała film, nigdy więcej bym nie chciała już słyszeć o Igrzyskach. Dlatego cieszę się, że wyznaję zasadę: Najpierw książka, potem ekranizacja.





Wesołych Głodowych Igrzysk. I niech los zawsze wam sprzyja!





poniedziałek, 26 stycznia 2015

Zombie Apocalypse Book TAG


Halloween już za nami.
Wiem, że już jakieś trzy miesiące, jednakże jak to napisała tagująca bloga Shinodi (która nominowała wszystkich, kilk, aby przenieść się do bloga) - apokalipsa może nadejść zawsze, w każdej chwili. Dlatego uznałam, że i ja zrobię ten tag.




Zasady:

Wybieramy 10 lub 5 dowolnych książek. Do każdego z punktów dobieramy po jednej książce. Otwieramy książkę na obojętnie jakiej stronie i postać, której imię zobaczymy jako pierwsze na danej stronie zostaje zapisana do punktu.





Moje książki

  1. Próby Ognia - James Dashner
  2. Podzieleni - Neal Shusterman
  3. Zmierzch - Stephenie Meyer
  4. Lek na śmierć - James Dashner
  5. Jej wszystkie życia - Kate Atkinson
  6. Harry Potter i Kamień Filozoficzny - J. K. Rowling
  7. W śnieżną noc - John Green, Maureen Johnson, Laurem Myracle
  8. Piąta fala - Rick Yancey
  9. Więzień labiryntu - James Dashner
  10. Naznaczona - P. C. Cast, Kristin Cast (mimo, że na zdjęciu nie ma, gdyż powinnam wziąć 10 książek nie 9 - mój błąd).










Próby Ognia - James Daschner
1. Osoba, która zginie pierwsza: 
Thomas


Podzieleni - Neal Shusterman
2. Osoba, której podstawię nogę, aby uciec przed Zombie:
Lev


Zmierzch - Stephenie Meyer
3. Osoba, która jako pierwsza zmieni się w Zombie:
Bella


Lek na śmierć - James Dashner
4. Osoba, która podstawi mi nogę, aby uciec przed Zombie:
Brenda


 Jej wszystkie życia - Kate Atkinson
5. Drużynowy idiota:
Sylvie


Harry Potter i Kamień Filozoficzny
6. Mózg drużyny:
Ron


W śnieżną noc - John Green, Maureen Johnson, Laurem Myracle
7. Drużynowy medyk:
Diuk


Piąta fala - Rick Yancey
8. Ekspert do spraw broni:
Cassie


Więzień labiryntu - James Dashner
9. Awanturnik drużyny:
Chuck

Naznaczona - P. C. Cast, Kristin Cast
10. Kapitan drużyny:
Damien




Nominuję każdego kto ma ochotę wziąć udział!
Miłej zabawy w losowaniu!




sobota, 24 stycznia 2015

Porzuceni


Porzuceni to powieść autorstwa Meg Cabot. Tłumaczeniem zajęły się Agnieszka Kabala i Agata Krawczyk. Została wydana w roku 2001 (o ile dobrze sprawdziłam, jednak pewna nie jestem w stu procentach), w Polsce książka pojawiła się dzięki Wydawnictwu
Amber w roku 2011.

Każdy zna mityczną historię o Persefonie porwaną przez złego Hadesa i o zawarciu umowy jej mamy z porywaczem. Mit, który wyjaśnia skąd się wzięły pory roku. Jednak, co by było gdyby taki mit naprawdę się wydarzył?
Pierce umarła, jednak dzięki pomocy lekarzy udało się ją przywrócić do życia. Od tego czasu siedemnastolatka czuję się... inna. Nie pasująca do tego świata. Czuje się obserwowana i w ciągłym zagrożeniu Czuje, że ON ją obserwuje, że jest wszędzie tam, gdzie ona. Nie wierzy lekarzom, że to tylko halucynacje i trauma po tym, co przeżyła.
Przeprowadzka na wyspę kości dalej jej nie pomaga, wie, że on za nią powędrował. Nie wie czego chce, nie wie po co podarował jej piękny diament. Jedno jednak wie - to on ją wybrał na swoją Persefonę.
Opis może i zachęcający, muszę przyznać, wypożyczyłam tę książkę z dwóch ważnych powodów: ciekawy opis oraz ze względu na autorkę dzięki, której zaczęłam swoją przygodę z czytaniem. Po przeczytaniu jej Pamiętnika księżniczki, Magicznym Pechu i Ally radzi, myślałam, że i ta powieść mi się spodoba. Jednak z przykrością muszę stwierdzić - zawiodłam się. Dlatego drodzy czytelnicy mojego bloga, przygotujcie się na "hejtowanie" i czepialstwo.

"Wybaczenie pozwala przestać rozpamiętywać sprawę, co nie zawsze jest zdrowe.
Ale jeśli zapominamy, nie uczymy się na błędach.
A to może być zabójcze."

Co mnie najbardziej irytowało? Dwójka bohaterów - teraźniejszy Hades i Persefona. Jak reszta postaci była w miarę znośna i realna, tak ta dwójka była wyjęta z kosmosu. W ogóle nie zachowywali się normalnie, o ile można wytłumaczyć zachowanie niby Hadesa, który ma za zadanie zajmować się zmarłymi, tak Pierce jest nieznośna. Cały czas albo użala się nad sobą albo mówiła, jak to ludzie są naprawdę głupi. Przez większość książki wspomina o Nim, jak tęskni za nim, jak ją pociąga, ale gdy Go spotyka to albo opisuje, jak się go boi lub na niego krzyczy.
No wybaczcie, jednak to jest naprawdę irytujące.
Jednak wiem, że Meg zawsze, ale to zawsze daje jakąś irytującą postać. Jednak nigdy tak bardzo.

"Rozejrzyj się zanim wdepniesz w G"

Fabuła ciągnie się chyba w nieskończoność. Pierwsza połowa książki to wspomnienia bohaterki, które opowiada nam już po przybyciu na wyspę. Jest to najciekawsza część powieści, kiedy to opisuje, jak wygląda świat zmarłych, kogo tam spotkała i co się wydarzyło. Meg świetnie wszystko opisuje, świetnie porównuje do czegoś i świetnie komentuje - za to też ją uwielbiam. Jest to jedyna zaleta książki w moim odczuciu.
Jeśli chodzi o ciąg dalszy, to można się popłakać z nudów. Czasem musiałam się zmuszać do czytania, gdyż nie lubię kończyć powieści przed jej zakończeniem. Na tym nie ma polegać czytanie.

"To, że czegoś nie widać, nie znaczy, że tego nie ma."

Podsumowując: Ta książka autorstwa Cabot naprawdę mnie rozczarowała, liczyłam na coś świetnego, jak Pamiętnik księżniczki czy Magiczny Pech. Coś co, by mnie wciągnęło podobnie jak tamte. Jednak nie można mieć wszystkiego.
Powieść skończyłam z trudem, drugi tom odłożyłam w połowie i myślę, że więcej do tej serii nie wrócę. Pisarka miała wspaniały pomysł, tym bardziej, że jak wspominała, zawsze fascynował ją ten mit. Miała świetny pomysł. Jednak wykonanie to inna kwestia. Wyszło z tego bardziej denne romansidło niż... fajne romansidło. Myślę, że na o wiele więcej jest ją stać.
Dlatego jeśli chcesz sięgnąć po tę książkę, to śmiało mogę ci powiedzieć: NIE RÓB TEGO. Jednakże są gusta i guściki, każdy musi się przekonać na swojej skórze, co mu się podoba, a co nie.




piątek, 16 stycznia 2015

Pięćdziesiąt twarzy Greya



Tę recenzję dedykuję tej kochanej osobie, która ostatnio mnie (dwie recenzje wstecz) poprosiła o zrecenzowanie tej właśnie powieści. Jednak zapomniałam o tej prośbie i jest ona z lekkim opóźnieniem (aż o dwie recenzje). Przepraszam i miłego czytania.



Pięćdziesiąt twarzy Greya to książka autorstwa E. L. James, która stała się światowym bestsellerem. Tłumaczeniem zajęła się Monika Wiśniewska. Co jest jedną z ciekawostek, autorka zainteresowana Zmierzchem chciała napisać podobny romans, tyle, że jako... fanfiction. Została ona wydana przez Vintage Books w czerwcu 2011 roku, w Polsce zaś pojawiła się we wrześniu 2012 roku, dzięki Wydawnictwu Sonia Draga. Aktualnie film czeka na swoją ekranizację, która ma mieć premierę w Walentyntki 2015 roku. W role główne wcielili się: Jamie Dornan i Dakota Johnson.


Anastasia Steele, główna bohaterki powieści, jedzie w zastępstwie za swoją przyjaciółkę, jako dziennikarka. Musi przeprowadzić wywiad do gazetki studenckiej ze wszystkim znanym Christianem Greyem, właściciela największej firmy. Dziewczyna od pierwszej chwili spotkania czuję się onieśmielona i zaczyna zachowywać się niezdarnie. Jednak stara się zapomnieć o tym całym zajściu zaraz po wyjściu z biura mężczyzny. Chce wrócić do swojego starego, poukładanego życia.
Lecz następnego dnia, w sklepie, gdzie Ann pracuje dorywczo, widzi Christiana Greya, który proponuje jej kolejne spotkanie.
Dziewczyna jednak nie wie, w co się pakuję oraz jaki naprawdę jest Christian Grey.
Jeśli mam być szczera, nigdy bym nie sięgnęła po tę książkę. Nie chciałam jej przeczytać, jak wszystkie napalone gimnazjalistki. Przeczytałam ją z nudów, kiedy nie miałam żadnej innej powieści pod ręką, a akurat moja siostra ją posiadała.

"Nie ufaj mężczyźnie, który umie tańczyć."

Co można ciekawego powiedzieć o postaciach występujących? Mogę wam odpowiedzieć, że ja nie widzę w nich nic specjalnego. Anastasia to niewinna oraz nieco naiwna młoda kobieta, która wije się ze wstydu, kiedy jakiś przystojny mężczyzna się jej przygląda. Jednak jak to przystało na główną bohaterkę romansu, nie daje sobą pomiatać, nie pozwala na niektóre rzeczy swojemu chłopakowi - jest szanującą się kobietą. Christian Grey to ten z ciemną przeszłością oraz manią na punkcie kontrolowania wszystkiego co oddycha, a nawet i nie. Jest typem niebezpiecznym. Przyjaciółka Ann, Kate, to ta, która wszystkim się ekscytuje, dużo imprezuje oraz podrywa każdego napotkanego nieznajomego płci męskiej. Oczywiście nie zapominajmy o Jose, przyjacielu dla Anastasi i rywalu wobec jej uczuć dla Greya.
To naprawdę brzmi jak typowy romans, prawda? Dodajmy do tego jeszcze sceny erotyczne, które są po przynajmniej dwie w jednym rozdziale.

"Trzeba pocałować wiele żab, nim trafi się na księcia."

Może przestanę zachowywać się jak największa przeciwniczka powieści. Powiem coś o jej największej zalecie.
Jeśli pominąć te naprawdę przewidywalne postacie, które w dziwny sposób wydają się prawdziwe - bo naprawdę istnieją tacy ludzie, nie zapominajmy o tym. Oprócz scen erotycznych, które po pewnym czasie robią się nudne (tym bardziej po trzecim tomie), każdy opis, każda scena się powtarza. Później już się je omija, aby dalej śledzić największy, moim zdaniem, plus - fabułę.
Może wyda się ona banalna, ale po pierwszym tomie, wszystko zaczyna się rozkręcać. Anastasia dowiaduję się coraz więcej o Christianie - co chyba, wszystkich najbardziej interesuję. Oczywiście w pierwszym tomie nie znajdziecie odpowiedzi. Pierwszy tom jest wielkim wstępem, do dwóch kolejnych części. To je dopiero się czyta z przyjemnością.
Kolejna zaleta, to moim zdaniem niektóre słodkie momenty. Przy, których każdy z nas wyda z siebie wielkie oraz głośne "aaaw".

"Opłakuję coś, czego nigdy nie miałam. Co za absurd. Rozpacz
z powodu przeklętych nadziei, przeklętych marzeń i oczekiwań."

Podsumowując: Książka nie jest taka wspaniała jak ją wszyscy opisują. Nie rozumiem tego szumu wokół niej, a tym bardziej wśród gimnazjalistek. Rozumiem, można mieć swoją serię, trylogię książek, którą się niemal wielbi. Lecz ta powieść, nie jest szczególnie... zachwycająca. Jest dobra, fabułę ma ciekawą, jednak niektóre opisy, które później się powtarzały, oraz czasem irytująco typowe postacie, sprawiały, że miało się ochotę zakończyć czytanie. Jednak mogę was zapewnić, że kolejne tomy nie są tak... nieco słabe? W nich dzieję się o wiele, wiele więcej.
Nie uznajcie mnie proszę za jakiegoś hejtera sławnego bestsellera, bo sama przeczytałam serię z ciekawości, a nawet czasem przeżywałam jakieś wątki (tym bardziej, jeśli chodzi o trzeci tom).
Jeśli chodzi o film, który ma dopiero wejść do kin, myślę, że to może być dość kiepska ekranizacja. Chodzi mi przede wszystkim o dobór aktorów. Uważam to za okrutny cios oraz ogromną klapę, żadnego z bohaterów tak sobie nie wyobraziłam. I tak jak główna bohaterka z bohaterem ujdą, tak reszta zdecydowanie nie. Jednak nie oceniajmy książki po okładce, nie wygląd, lecz talent się liczy. Dlatego wybierzmy się do kina na film i oceńmy sami.



"Naszym celem jest sprawianie przyjemności Panno Steele."


Czy według was, czytających książkę, ta scena była najbardziej taka... wyczekiwana i najlepsza?




niedziela, 11 stycznia 2015

Jej wszystkie życia


Kolejną recenzję chcę poświęcić książcę, którą napisała Kate Atkinson - Jej wszystkie życia. Tłumaczeniem zajęła się Aleksandra Wolnicka. Książka ta została wydana w roku 2013, w Polsce pojawiła się w marcu 2014 roku przez
wydawnictwo Czarna owca.

Co, by było gdybyśmy mogli wszystkie przechodzić od nowa? Cały czas rodzić się na nowo, kiedy byśmy zginęli głupią lub bezsensowną śmiercią? Co, by było gdybyśmy mogli wszystko naprawić, aby niektóre wydarzenia potoczyły się zupełnie inaczej? Gdybyśmy dostali od losu drugą szansę? Trzecią? I ich nieskończenie wiele, abyśmy naprawili swoje winy?
Rok 1910. W Anglii panuje straszna śnieżyca, gdy na świat przychodzi mała dziewczynka. Jednak umiera zanim zdąży wziąć pierwszy oddech. Rok 1910. W Anglii o tej samej porze rodzi się ta sama dziewczynka, ale tym razem udaję się jej przeżyć. Od tego dnia snuje swoją niekończącą się opowieść. Podążając tropem głównej bohaterki, Ursuli Todd, która dziwnym trafem zdobywa szansę przeżycia swojego życia na miliardy sposobów. Dowiadujemy się, jak dramatyczne może być życie.
Powieść przykuła moją uwagę ze względu na opis, rzadko spotykany oraz, moim zdaniem, bardzo trudny pomysł. Czy Kate podołała wyzwaniu? Oczywiście, że tak. Książka pokazuje najpiękniejsze i najgorsze życia jakie każdemu z nas mogą się przytrafić.

"- A gdybyśmy tak mogli przeżywać nasze życie raz za razem - rozmarzył się Teddy - żeby wreszcie zrobić coś tak jak należy? Czyż nie byłoby to wspaniałe?
- Myślę, że to by było niezwykle męczące."

Główną bohaterką jest Ursula Todd, zwana też przez niektórych Niedźwiadkiem. To ona wprowadza nas w swoje życia. Każde zaczynające się tak samo. Najpierw śmierć, potem przetrwanie. Śmierć, poprawa błędów i przetrwanie. Za każdym razem z różnych powodów umiera, czasem naprawdę bezsensownych oraz przypadkowych. Odkrywamy różne historie, spotykamy różne osoby, które przyczyniają się do różnych decyzji bohaterek.


"- Pewni buddyjscy filozofowie uważają, że czasami złe rzeczy dzieją się po to, aby zapobiec czemuś o wiele gorszemu – powiedział. – Choć oczywiście bywają i takie sytuacje gdy nie sposób sobie wyobrazić nic gorszego."

Jeśli chodzi o fabułę to tak, jak wcześniej mówiłam. Bardzo spodobał mi się pomysł. Po kolei wraz z różnymi okolicznościami życie się zmienia. Mimo iż książka może się wydawać poważna, to znajdziemy tam dużo humoru, żartu i śmiesznych sytuacji. Powieść wcale nie jest nudna, nawet w momentach kiedy przeżywamy te same wydarzenia. Wszystkie są opowiedziane na inny sposób, z coraz to różniejszymi szczegółami, które za pierwszym razem bohaterka nie zauważa. Często też ona sama ma wrażenie, że niektóre rzeczy się wydarzyły, a ona przechodzi deja vu.

"Zawsze jest tysiąc powodów, by ulec sobie. Największym wrogiem nie jest drugi człowiek, lecz nasz strach."

Podsumowując: Jest to bardzo ciekawa historia z nietypowym tematem, który na pewno przykuję uwagę wielu osób. To książka na każdą okazję, na zwalczenie nudy lub na reflekcyjny wieczór. Znajdziemy w niej wiele nauk oraz zobaczymy, jak na wiele sposobów można przeżyć swoje życie. Jak łatwo je zmarnować, jak łatwo zboczyć ze ścieżki. Oraz jak wielki wpływ na nasze życie mają ludzie w nim przebywający, nawet ci, których widzimy przez kilka minut lub godzin.
Moim zdaniem powieść jest na wielki plus, prócz jednego faktu, który nie mam zamiaru zdradzać, gdyż byłby to ogromny spoiler. Zostawię więc dla siebie, ten jeden minusik, który jest praktycznie przykryty przez wszystkie zalety książki.



W śnieżną noc


W dzisiejszej recenzji zaprezentuję książkę, która idealnie nadaję się na świąteczny okres. Jest to W śnieżną noc, trzech autorów znanych pośród powieści dla młodzieży: Green John, Myracle Lauren i Johnson Maureen. Tłumaczeniem zajęła się Magda Białoń-Cholecka. Książkę wydano przez wydawnictwo Puffin w roku 2008, w Polsce zaś przez Bukowy las 2014 roku.


Cała akcja trzech opowiadań skupia się na śnieżycy oraz na miasteczku Gracetown, gdzie główni bohaterowie spędzają tam przygody swojego życia. Pociąg wjeżdżający w zaspy, wyścig o miejsce w WH pełną cherleaderek i niespodziewana zmiana w Starburcksie - wszystkie te niefortunne sytuacje przyczyniły się do poznania oraz zaznania jednej z prawdziwych miłości. Jubilatka, ta która została wsadzona w pociąg do dziadków, gdy jej rodzice zostali zaaresztowani przez zamieszki. Tobin, ten który zaryzykował samochód swoich rodziców, aby przeżyć kretyńską przygodę z przyjaciółmi. Oraz ostatnia, Addie, która mimo rozpaczy po stracie chłopaka (która sama go rzuciła, aby ukarać samą siebie), bierze zmianę w pracy oraz przysięga, że odbierze świnkę dla swojej przyjaciółki.
Trzy różne historię, przedstawiające jak życie płata nam figle i pokazująca, że czasem nie zauważamy tego, co mamy przed samym nosem.
Opowiadanie te dzieją się w tym samym czasie, czasem nawet bohaterowie się mijają lub mają wpływ na akcję drugiego. Świetna książka na świąteczny okres, aby się pośmiać i uśmiechnąć lub - jak w moim wypadku - poczuć jeszcze większą magię świąt.

"- Niezła charakterystyka - stwierdził Stuart, choć jego ton wcale nie wyrażał podziwu. - Ale jaki on jest?
[...]
- No tak... jak właśnie powiedziałam.
- Chodzi mi o charakter. Czy może w sekrecie pisze wiersze? Tańczy po pokoju, gdy myśli, że nikt go nie widzi? jest zabawny, tak jak ty? Jaką ma osobowość?"

Bohaterowie się różnią, nie tylko pod względem charakteru, ale i pod względem swoich przemyśleń, odzywek, humoru i wielu innych ważnych czynników. Trzech narratorów wyróżniają pojedyńcze cechy. Jubilatka jest straszliwie nerwowa, Tobin jest strasznym panikarzem, a Addie zawsze stara się być w centrum wydarzeń. Jak bardzo odmienią ich wielkie, bożonarodzeniowe przygody?
Może nie są to jakieś wspaniałe zmiany, które zauważa się w innych powieściach czy filmach. Są to małe zmiany charakteru, a może raczej wgląd w dotychczasowe życie, chęć zmiany i pierwszy krok do tego. Książka bardziej pokazuje takie zmiany, jakie my również doświadczamy w życiu codziennym.

" - Ale tam jest Billy Talos - zakpiłem. - Już wiem, dlaczego chciałaś pojechać. To nie miało żadnego związku z plackami ziemniaczanymi!
- Wszystko ma związek z plackami ziemniaczanymi - sprostowała. - Jak powiedział poeta: Tak wiele zależy od ziemniaczanych placków, lśniących od tłuszczu, obok jaj sadzonych."

Ogólnie bardzo spodobała mi się wizja trzech autorów i trzech opowiadań, to był pierwszy powód dla, którego zapragnęłam sięgnąć po tę książkę. Drugi to Green - nie dlatego, że jestem jego fanką, tyle, że chciałam sprawdzić co tym razem wymyślił. Po trzecie... to chyba zapragnęłam poczuć większą magię świąt, co mi się udało.
Jednak mam jedno zastrzeżenie. Bardzo, ale to bardzo irytowało mnie ostatnio opowiadanie. Znaczy się było fajne, super, tyle, że główna bohaterka była tak... tępa i straszliwie samolubna. Na początku czytałam na siłę, jednak później już wciągnęłam się w ciąg wydarzeń, w których za wszelką cenę pragnie się ona zmienić.
Koniec jest bardzo... śmieszny z wielkim chaosem.

" - Wierzycie w magię świąt? - zapytałam.
- Co? - zdziwiła się.
- Ja nie, bo jestem Żydówką. - odrzekła Dorrie.
Tegan spojrzała na Dorrie.
- A wierzysz w magię Chanuki?
- Co?
- Albo, wiem, w anioły! - olśniło Tegan. - Wierzysz w anioły?"

Podsumowując: książka jest idealna na okres świąteczny, aby bardziej wczuć się w atmosferę świąt. Czytając ten zbiór opowiadań, nie zawiedziecie się, gdyż ja spędziłam przy niej miły czas. Świetne poczucie humoru (tym bardziej w opowiadaniu Johna), pewna nauka oraz romans w czasie trwania śnieżycy. Myślę, że nie jeden raz zajrzę do tych historii w różne wieczory, popijając herbatkę.
Nie czułam się zawiedziona czytając tę książkę. Wręcz przeciwnie. Jestem nią zachwycona. Wydaję się być taka zwyczajna, jednakże znajduje się w niej coś wyjątkowego, co podkreśla tą zwyczajność.
Co można jeszcze napisać?
nie wiesz czy przeczytać? Przeczytaj, mimo iż minął już dawno okres świąteczny. Usiądź i po prostu cofnij się w czasie czytając tę powieść.