niedziela, 29 listopada 2015

Nie oddam dzieci!


Nie oddam dzieci! to powieść autorstwa polskiej autorki, Katarzyny Michalak. Powieść została wydana przez Wydawnictwo Literackie 22 kwietnia 2015 roku.

Zastanawialiście się kiedyś, jak przyszłość jest niepewna? Ludzie myślą sobie, że zrobią to, to i to, nie zdając sobie sprawy, że ich jutro kształtuje ich dzisiaj. To, co robimy w tej chwili wpływa na delikatną przyszłość swoją i swoich najbliższych, a nawet osoby, które mijamy po drodze do szkoły.
Michał Sokołowski się o tym przekonał.
Michał to zapracowany i wielce szanowany lekarz, dobry i kochający mąż oraz ojciec. Jednak jest na każde wezwanie w szpitalu, co bardzo denerwuje jego żonę - Martę, która wszelkie brzemię wzięła na swoje barki. Wyrzekła się swoich marzeń na rzecz dzieci oraz rodziny i jedyne czego pragnie, to tego, by jej mąż choć raz został w domu spędzając z nią i dziećmi czas. Tym bardziej, że tego dnia ich trzyletni synek, Antoś, ma urodziny, a on miał go odebrać z przedszkola.
Marta odbiera synka, jadąc do szpitala, by Michał mógł mu złożyć życzenia urodzinowe i ci mogli pojechać na przyjęcie urodzinowe, bez towarzystwa taty.
Jednak Michał mógł poświęcić te dziesięć, dwadzieścia sekund, aby uściskać ich obu.
Może wtedy uratowałby im życia.
Świat Michała i jego dzieci się rozpada, a wszelkie nieprawdziwe plotki sąsiadów i fałszywe artykuły dziennikarzy, oskarżeń rodziny dolewają oliwy do ognia. W końcu Michał będzie musiał się pozbierać i zrobić wszystko, byle tylko uchronić dzieci przed zabraniem ich od niego.

"Po to właśnie są przyjaciele: by Cię bronić nawet przed tobą samym."

Książkę pod tytułem Nie oddam dzieci! miałam już na oku już od dłuższego czasu, odkąd pojawiały się pierwsze recenzje tej powieści. Może jeszcze jej bym nie przeczytała, nie mając czasu odwiedzić do biblioteki i pomyszkować wśród regałów. Jednak pewnego dnia, czyli w środę, moja mama pokazuje mi tę powieść mówiąc, że poleciła jej z nowo nabytych książek bibliotekarka. Zaczyna już ją chwalić, mówiąc, że ledwo zaczęła ją, a jest świetna. Ja od razu uradowana, lecz z pewnymi dziwnymi wątpliwościami, które pojawiają się zawsze po książkach z bardzo dobrymi recenzjami i ocenami. Nie mogłam się doczekać, by po nią sięgnąć.
Zaczęłam ją czytać wieczorem w czwartek, byłam już po lekturze dobrego kryminału, nudziłam się i stwierdziłam, że zacznę prolog. Godzinę później już przekroczyłam sto kartek powieści nie mogą się od niej oderwać i z trudem odłożyłam ją, by pójść spać. Skończyłam ją czytać dzień później.
To było moje pierwsze zetknięcie z twórczością tej pani i jest ono bardzo udane.
Powieść jest krótka, ledwo 250 stron, jednak mogę was zapewnić, iż przez te 250 stron wiele się dzieje. Nie ma chwili oddechu, a nawet, gdy pojawi się scena tzw "spowalniacz", to tego się nie odczuwa, przy wspaniałym stylu pisarskim. Ten mnie urzekł. Katarzyna Michalak pisze niemal... bajecznie, zdradza to, co może się wydarzyć, informuje czytelnika, że c o ś się wydarzy, co sprawia, że ma się jeszcze większą ochotę wiedzieć, co będzie dalej.

"Przyszłości nie zmienimy żadnym "gdybym". Mamy wpływ tylko na to tu i teraz. I czasami na swoją przyszłość. To wszystko."

Mamy kilku narratorów, jednak to Michał jest tym głównym. Michał to bohater aż nad prawdziwy. Pracoholik, który bez żony nie potrafi sobie poradzić. Wie, że musi zrobić to, to i to, jednak to go przerasta, bo zaraz, gdy ma coś zrobić przypomina mu się coś, o czym zapomniał. Kocha swoje dzieci, to nie podlega wątpliwości, jednak nie zawsze potrafi to okazać.
Czasem czułam dziwne ukłucie w sercu, gdy widziałam, jak swoim nieświadomym zachowaniem bohater sam sobie stwarza kłopoty.
Oprócz Marty i Antosia, których poznajemy na początku, spotykamy Maję, Zbynia i Stasia. Trójka dzieci przechodzi piekło, najpierw dowiadują się o wielkiej tragedii, a w kolejnej chwili muszą radzić sobie z rozpaczą własną i ojca.
Mamy również kilka innych postaci, które odgrywają ważną role w historii.
Jednak najstraszniejsze i najbardziej bolesne dla mnie było zachowanie najbliższej rodziny Michała, którzy potrafili się od niego odwrócić, a nawet i oskarżać go.

"Nie uratujesz wisielca, który lubi się bujać."

Podsumowując: Przed chwilą czytałam kilka recenzji na lubimyczytać i widzę tam wiele negatywnych recenzji. Że książka nieprawdziwa, że postacie płaskie i tak dalej. Może książka nierealna, jednak przyjemnie się ją czyta i chwyta za serce. Postacie nie wszystkie wydały mi się płaskie czy stereotypowe. Może nie zwróciłam na to uwagi.
Styl autorki, sama akcja mi się podobała. Powieść szybko się czyta i nie można się od niej oderwać.
Przy czytaniu tej książki nachodzą nas wiele myśli. Często myślałam o tym, jak łatwo jest coś zniszczyć. Wszystko, co w tej chwili się robi, wpływa na nasze jutro, to aż przerażające.

wtorek, 24 listopada 2015

tommy i serialowy maraton: Once Upon a Time sezon I-IV


Once Upon a Time, znany też może pod polską nazwą jako Dawno, Dawno temu to serial
scenarzystów Edwarda Kitsisa i Adama Horowitza. Produkcją zajęło się ABC Studios. Serial wyemitowano po raz pierwszy na kanale ABC 23 października 2011 roku, a w Polsce na kanale FOX 8 lipca 2012 roku.
Serial ma cztery zakończone sezony i piąty, który aktualnie trwa (i ja aktualnie oglądam ;) ).
W role główne wcielili się: Jennifer Morrison, Ginnifer Goodwin, Robert Carlyle, Josh Dallas, Lana Parilla, Jared S. Gilmore, Collin O'Donoghue.


Każdy z nas, gdy był dzieckiem miał swoją ulubioną baśń lub bajką produkcji Disney'a. Jedni w kółko wałkowali jedną kasetę wideo z ich ulubioną bajką, inni codziennie chcieli, by rodzice czytali ich ulubione baśnie. Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków, Kopciuszek, Piotruś Pan, Robin Hood, Piękna i Bestia, Czerwony Kapturek, Roszpunka i wymieniać można by dalej i dalej.
A co by było, gdyby wszystkie te bajki były prawdziwe? Co, by się stało, gdyby na naszych ulubionych bohaterów z dzieciństwa została rzucona straszliwa klątwa, która... wysłałaby ich do naszego świata?
Wszystkie pozytywne postacie z Zaczarowanego Lasu za pomocą klątwy zostają wysłani do rzeczywistego świata przez Złą Królowe, która obiecała zniszczyć szczęście wszystkich mieszkańców, a głównie Śnieżki i jej Księcia z Bajki. Trafiają do XXI w., do miasteczka zwanego Storybrooke, gdzie czas stanął w miejscu. Bohaterowie dostają nową osobowość oraz nie pamiętają o swoim "drugim ja".
Może się wydawać, że to już koniec ze słynnym i żyli długo i szczęśliwie na końcu każdej historii, ale jest jeszcze nadzieja. A jest nią Wybawczyni Emma... córka Śnieżki i Księcia z Bajki.
Po dwudziestu ośmiu latach przybywa do Storybrooke za sprawą Henry'ego, jej syna oddanego dziesięć lat wcześniej do adopcji i wierzącego, że wszyscy w miasteczku do postacie z bajek, a jego przybrana matka to... Zła Królowa.


Na Dawno, Dawno temu trafiłam w zeszłym roku... lub nawet dwa lata temu, szukając jakiegoś serialu do oglądania. Jednak nie wiem dlaczego, ale nigdy nie zaczęłam go nawet oglądać. Dopiero ostatnio wzięłam się za oglądanie, choć wizja czterech sezonów i piątego w trakcie była dość
przerażająca, tym bardziej, że w jednym sezonie mamy 22 odcinki.
Lecz nie żałuję, że zaczęłam oglądać.
Z pozoru może się wydawać to naciągane. Trochę intrygujące lub ciekawe. Z początku myślałam sobie, że to nieco naciągnięte z tą córką Śnieżki, jednak jeśli mam być szczera scenarzyści mieli, i wciąż mają, świetne pomysły. Każdy odcinek, sezon niesie ze sobą coś, co wbija w fotel, wywołuje wiele emocji, a pod koniec sprawia, że mamy ochotę rzucić wszystko i obejrzeć kolejny odcinek. Nie polecam oglądania wieczorem, gdy trzeba wstać na siódmą do szkoły lub, gdy trzeba się pouczyć na sprawdzian.


Jednak może po kolei.
Odcinki trwają ok. 42 minuty, który można podzielić na dwie historie: ta w Storybrook z akcją teraźniejszą i na opowieść jednej lub kilku baśniowych postaci - przeszłość. Każdy odcinek ma motyw przewodni, który w intro można zauważyć (na przykład kołowrotek, chatka z piernika, wysoka wieża), moim zdaniem to jedna z wielu świetnych rzeczy w tym serialu. Uwielbiam wyszukiwać tych przedmiotów i zgadywać o kim lub o czym będzie ten odcinek, można w ten sposób też sprawdzić swoją znajomość baśni.
Najlepsze jednak jest to, że oprócz historii, które znamy, jak zdjęcie klątwy snu za pomocą pocałunki przez Księcia. Mamy jeszcze kilka, które wyjaśniają dlaczego? po co? jak? kiedy?, dlaczego świerszcz Jimmy został sumieniem? Jak Kapitan Hak stracił dłoń? Dlaczego Królowa Kierc(Serc) została tak nazwana? Kiedy Szalony Kapelusznik oszalał? Dlaczego Zła Królowa chciała zabić za wszelką cenę Śnieżkę? Dlaczego Gburek (krasnoludek) chodził wiecznie zirytowany? I wiele innych, które ogląda się z zapartym tchem.
Muzyka w tle, nieco magiczna, dodaje klimatu filmu. Wspaniałe stroje i widoki zamków, wnętrza komnat, sprawiają, że po raz kolejny cofamy się do czasów dzieciństwa i widzimy nasze ulubione bajki, jednak... nieco w bardziej poszerzonej i skomplikowanej wersji.


To niesamowite, jak niektórzy aktorzy idealnie pasują do swoich ról, jakby to była w rzeczywistości ich "bajkowa osobowość". Niektórzy po prostu zgarniają najlepsze sceny i sprawiają, że ich postacie można z miejsca pokochać. Mówię tutaj o Reginie (Złej Królowej), Rumplestiltskin (lub w Polskiej wersji - Titelitury), Piotrusiu Panu i Kapitanie Haku. Można do tego grona zaliczyć również Belle, Czerwonego Kapturka i naprawdę ogrom postaci i aktorów ich grających, którzy sprawiają, że wszyscy bohaterowie oraz złoczyńcy stają nam się bliżsi, a nawet potrafią sprawić, że tym drugim współczujemy i pragniemy dla nich szczęśliwego zakończenia.
Wykazała się również Jennifer Morrison, znana głównie z Dr. House, jednak w roli Emmy naprawdę wypadła wspaniale, a jej postać jest niesamowicie realna.
Jednak niektórych w ogóle nie można znieść. Na przykład Ginnifer Goodwin, niby pasuje na Śnieżkę, ale jednak... nie.


Każdy sezon lub połówka sezonu ma swój motyw przewodni (TUTAJ MOGĄ SIĘ POJAWIĆ SPOILERY, WŁAŚCIWIE POJAWIĄ SIĘ). W pierwszym sezonie zmagamy się ze Złą Królową, próbujemy rozumieć czym się kieruje oraz czekamy ze zniecierpliwieniem aż Emma UWIERZY w fakt, że jest Wybawczynią. W sezonie drugim w pierwszej połowie dwie bohaterki Emma i Śnieżka przypadkiem lądują w Zaczarowanym Lesie, gdzie władzę przejęła Cora, która za wszelką cenę chcę się dostać do Storybrooke. W drugiej połowie zmagają się z pogromcami magii. W trzecim sezonie, na samym początku ekipa bohaterów i złoczyńców na czele z Emmą, wyruszają do Nibylandii, gdzie muszą uratować Henry'ego. W drugiej części trzeciego sezonu na mieszkańców Storybrooke została ponownie nałożona klątwa przez Złą Czarownicę z Krainy Oz. W sezonie czwartym Storybrooke zaczyna zamarzać przez Elsę i Królową Śniegu. W drugiej części czwartego sezonu złoczyńcy jednoczą siły, aby odnaleźć autora baśni i zmusić go do zmiany historii, by i oni mieli szczęśliwe zakończenie. (KONIEC MEGA KRÓTKICH SPOILERÓW SEZONÓW)
Każdy z sezonów niesie za sobą więcej bohaterów z baśni, nowe historie i przygody, które nawiązują do znanych nam opowieści. Im dalej, tym bardziej rozkręca się serial, a ja teraz nie wyobrażam sobie zaprzestanie oglądania go. Najbardziej jednak spodobał mi się sezon trzeci (ze względu na jedną postać) i czwarty.


Podsumowując: Jeśli szukasz jakiegoś serialu z nutką magii, przygody i mnóstwem emocji, pragniesz się cofnąć do czasów, gdy kibicowało się w bajkowym postacią, lub po prostu masz ochotę na dobry serial. To mogę wam polecić gorąco Once Upon a Time. Mogę was zapewnić, że gdy zaczniecie oglądanie, nie będziecie mogli się oderwać. Co zakończenie odcinka, to będziecie chcieli więcej i więcej, a tym bardziej, gdy skończy się na "ciąg dalszy nastąpi".
To nowa odsłona wszystkich filmów, adaptacji, niepodobna do żadnej innej Horowitz i Kitsisa połączyli wszystkie baśnie w jedną wielką, spójną całość. Wszystko trzyma się kupy, a historia z każdym odcinkiem jest coraz bardziej kręta i skomplikowana, że wystarczy opuszczenie jednego odcinka, a już czujemy się zagubieni.
Jedyne co mogę zarzucić jako wadę to niektóre efekty specjalne. Czasem były żałośnie, straszne. Lecz nie przeszkadza to wcale w oglądaniu.


Trailer


poniedziałek, 16 listopada 2015

Bez mojej zgody


Dzisiaj prezentuje wam książkę pod tytułem Bez mojej zgody autorstwa Jodi Picoult. Tłumaczeniem
na język polski zajął się Michał Juszkiewicz. Powieść została wydana w kwietniu 2004 roku przez wydawnictwo Atria. W Polsce książka pojawiła się w roku 2007 dzięki wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Na podstawie powieści powstał film o tym samym tytule w roku 2009. W role główne wcielili się: Cameron Diaz, Abigail Breslin, Sofia Vassilieva, Alec Baldwin.


Annie to trzynastoletnia dziewczynka, która żyje tylko dlatego, by jej siostra mogła żyć.
Kate była niegdyś normalnym, zdrowym dzieckiem, póki nie wykryto u niej białaczki, a nikt z rodziny nie mógł zostać dawcą. To wtedy rodzice dziewczynek zdecydowali się na sztuczne poczęcie drugiej córki, która jest żywcem wzięta z Kate.
Wszelakie badania, pobieranie krwi, pobyty w szpitalach, jeśli dotykają Kate, to również i Annie.
Rodzina oddala się od siebie. Jessie, najstarszy z rodzeństwa, czujący się najbardziej niekochany stara się, poprzez wpadanie w kłopoty, zwrócić na siebie uwagę. Brian ucieka w pracę i astronomię. A Sara ma niemalże obsesję na punkcie uratowania życia córki, bez względu na wszystko.
W ten sposób Annie podejmuję jedną z ważniejszych decyzji swojego życia, która sprawi, że będzie miała kontrolę nad swoim ciałem, a jej siostra będzie przez to skazana na śmierć.

"Ludzi nie kocha się za to, że są doskonali, tylko pomimo to, że tacy nie są."

To pierwsza przeze mnie przeczytana książka autorstwa Jodi Picoult. Wcześniej, dawno temu widziałam końcówkę filmu, ale nie wiedząc czemu wcale mnie nie zachwycił. Możliwe, że to przez to, że nie widziałam go od początku.
Słyszałam wiele opinii na temat powieści tej autorki, w większości, a właściwie same, były to pozytywne, wychwalające jej twórczość. W końcu musiałam sama się o tym przekonać i w wakacje wypożyczyłam z biblioteki tę oto powieść. Czy zachwyciła mnie, a może wręcz przeciwnie?
Z początku myślałam, że książka nie przypadnie mi do gustu. Początek był nieco dziwny, jednak postanowiłam drążyć dalej, nie zniechęcając się. I bardzo się cieszę, że tak zrobiłam.
Ta książka to istne cudo, mogę je nazwać geniuszem. Porusza ona bardzo ciężki temat - białaczki. Choć, jak można zauważyć ten temat w literaturze stał się ostatniej bardziej "modny" - że tak to nazwę.
Oprócz tego nie pokazuje jedynie ciężkiej oraz przykrej drogi chorej. Wręcz przeciwnie. Powieść dzieli się rozdziałami na perspektywę różnych bohaterów. Każdy z nich na swój sposób przeżywa to, co się dzieje w domu. Choroba dotyka oprócz Kate również jej członków rodziny, a z pewnością jej siostrę, która czuje się nie kochana przez rodziców.

"Każdy samotnik, choćby się zaklinał, że tak nie jest, pozostanie samotny nie dlatego, że lubi,ale dlatego, że próbował stać się częścią świata, ale nie mógł, bo doznawał ciągłych rozczarowań ze strony ludzi."

Każda postać ma swoją historię i została niesamowicie wykreowana. Czytając rozdział z perspektywy różnych osób dało się z łatwością odczuć zmianę charakteru bohatera. Każdy inaczej myślał, formułował, czuł i mówił. Przez co z łatwością można, by uwierzyć, że to kilka różnych osób mogło pisać tę książkę.
Wcześniej już trochę wspomniałam o bohaterach. Annie, Kate, Jasse, Brian i Sara tworzą dość dziwną rodzinkę, w której awantury wybuchają o byle błohostkę - głównie z winy Sary, która zbyt emocjonalnie przeżywa swoją sytuację życiową.
Z początku może się wydawać, że Annie jest bezuczuciową bestią, która zamiast chcieć ratować swoją siostrę, pragnie zachować swoje ciało dla siebie. Jednak poznając wszystko z jej perspektywy, wszystko to zaczyna znikać i nie bardzo potem wiadomo, co jest właściwe. Ratowanie siostry bez względu na życie tej drugiej, czy zachowanie życia drugiej, by ta pierwsza zginęła.
Mówiłam, że ta książka porusza trudne tematy.
Przez całą lekturę starałam się wymyślić dobre rozwiązanie, które nie pokrzywdziłoby żadnej strony, jednak nie potrafiłam nic wymyślić.
Oprócz głównych postaci pojawiają się również dwaj bohaterowie. Campbell i Julia. Campbell to dobry prawnik, do którego zwróciła się Anna ze swymi oszczędnościami, by to on poprowadził jej sprawę o prawo do decydowania o swoim ciele. Zaś Julia to kurator sądowy.

"Dzieci myślą z mózgiem szeroko otwartym; dorastanie, jak zdążyłam zaobserwować, polega tylko na stopniowym zamykaniu go."

Podsumowując: Te książkę czytałam zaledwie chwilę, pochłonęła mnie bez reszty. Już na początku zaczęłam ronić łzy, a im dalej tym jeszcze trudniej było powstrzymać mi płacz. Ta powieść to emocjonalna bomba, jakiej od jakiegoś czasu mi brakowało. Mogę śmiało powiedzieć, że moim zdaniem Bez mojej zgody to arcydzieło, które w czasie czytania zmusza do refleksji na temat życia, rodziny, miłości, poświęcenia oraz konsekwencjach swoich decyzji.
Bohaterowie zostali wspaniale wykreowani, nie potrafiłam ich ocenić. Każdy z nich miał trochę ze złych wad, ale i również zalet. Byli nieco samolubni, niezdecydowani, załamani. Przez cały czas czytania opinia o każdym z nich mi się zmieniała. Raz im współczułam, innym razem byłam wściekła za ich zachowanie.
Książkę czytało mi się błyskawicznie, styl pisania autorki przypadł mi do gustu.
Zaraz po skończeniu powieści od razu włączyłam film. I mimo znaczących różnic w fabule (tym bardziej zmiana końcówki, która w książce była nie do przewidzenia, naprawdę), to naprawdę wspaniale mi się go oglądało. I tym razem przepłakałam połowę, jeśli nie więcej.




środa, 4 listopada 2015

Szeptem


W dzisiejszej recenzji przedstawię wam pierwszy tom trylogii Becci Fitzpatrick pt; Szeptem. Tłumaczeniem zajął się Paweł Łopatka. Powieść swoją premierę miała w październiku 2009 roku dzięki wydawnictwu Simon & Schuster. W Polsce pojawiła się w styczniu 2010 roku dzięki wydawnictwu Otwarte. Z tego, co wiem pracę nad ekranizacją miały ruszyć w roku 2012/2013/2014 - ale chyba nie doszło to do skutku.


Nora Grey to zwyczajna dziewczyna. Posiadająca swoje zdanie, prymuska, która pragnie dostać się na dobrą uczelnię i spędzającą czas ze swoją jedyną przyjaciółką Veę. Jej życie nie jest jedną wielką przygodą, wręcz przeciwne, jest spokojne, monotonne i zaplanowane.
Wszystko jednak zaczyna się walić w momencie, gdy na lekcji biologii zostaje przydzielona do robienia projektu z nowym uczniem - Patchem. Chłopak nie odzywa się zbyt wiele, co napawa dziewczynę wielkim oburzeniem. Już tego samego dnia Norę spotykają dziwne zjawiska, która tłumaczy sobie urojeniem.
Nora nieświadoma wdraża się w świat, do którego nigdy w życiu, by nie weszła. Wchodząc tym samym w sam środek bitwy między nadnaturalnymi stworzeniami.


"Pamiętaj, że człowiek się zmienia, jednak jego przeszłość nigdy."

Wszyscy wychwalali tę książkę. Słyszałam o niej już kilka lat temu i już wtedy byłam nią zainteresowana. Sięgnęłam po nią jednak dopiero niedawno. Po wielkich oczekiwaniach oraz pamiętając o różnych negatywnych recenzjach, zabrałam się do czytania.
I...?
Jestem lekko rozczarowana. Oprócz jedynej zalety, jaką była szybkość czytania wraz z pewną specyfiką, którą wciągała w czytanie, ta powieść to lekka porażka. Język jest bardzo ubogi, książka napisana została prosto, mogłabym nawet powiedzieć, że w niektórych momentach dało się wyczuć "onetowski" styl pisarski. Niektóre sytuacje były aż śmieszne i bardzo nierealne. Choćby zadanie jakie na biologii otrzymywali uczniowie - LUDZIE SERIO? Ja w takim razie też chcę mieć ocenę za poznanie kolegi/koleżankę z ławki. Również zachowanie nauczycieli, samych postaci... eh...
Fabuła była momentami banalna i wlokła się niemiłosiernie długo. Nic się nie działo. Autorka skupiła się na mdłym romansie Patcha i Nory zamiast na samej fabule, tajemnicy. Dopiero pod koniec zaczęło coś się dziać, dopiero wtedy z jakimś zaciekawieniem zaczęłam czytać.


"Tak to bywa ze strachem. Budzi najgorsze instynkty."

Pora ponarzekać na bohaterów.
Nora był okropną bohaterką. Niby nieśmiała, wzorowa uczennica, a zaraz potem krzykaczka, włamująca się tam, gdzie nie powinna. Serio? Rozumiem postacie, które przechodzą przemiany, jednak to się dzieje na przestrzeni całej książki! To się nie dzieje ot tak, za pstryknięciem palca. Nawet nie. Ona się nie zmieniała, po prostu raz, gdy była właściwa sytuacja, była bad, by w szkole czy przy mamie być aniołkiem.
To było męczące. A tym bardziej jej nienawidzę-Patcha-ale-całuj-mnie-póki-się-nie-udławię-twoim-językiem.
Patch nie lepszy. Bad boy z mrocznymi sekretami, który mięknie pod wpływem nieśmiałej bohaterki. Lecz był podobnie mdły, jak Nora. Niby z zabawnymi tekstami, ale większość była żałosna, tylko na niewielu się uśmiałam - lub właściwsze określeniem byłoby uśmiechnięcie się. Szczerze powiedziawszy irytował mnie. A jego rozmowy z dziewczyną wcale nie były takie "oh i ah".
Vee była jedną z najbardziej przykrą bohaterką. Była żałosna i autorka na siłę starała się z niej zrobić twardą babkę, która odszekuje na byle jaką zaczepkę, która nie potrzebuje chłopaka. Najśmieszniejszy jest fakt, że jest na tyle głupia, by robić to co Nora chce. Nie ważne, czy się gdzieś włamują do dokumentów szkolnych czy po prostu do czyjegoś domu. Tak zróbmy to!
Nie będę już wspominała o innych absurdalnych postaciach i ich zachowań.


"Im wyższe wzniesienie, tym dotkliwszy upadek."

Podsumowując: Gdybym po Szeptem sięgnęła mając dwanaście lat byłabym zachwycona, jednak teraz jest to dla mnie okropny paranormal romance. Więcej jest wad niż zalet i ciągnę tę serię dalej tylko ze względu na to, że nie lubię zostawiać niedokończonych serii.
O dwóch zaletach wspomniałam, jest to łatwość w czytaniu oraz w miarę ciekawa fabuła, a może raczej pomysł, który nie do końca został wykorzystany. Jednak muszę przyznać, po pierwszym tomie zaczęło się coś dziać.
Warto wspomnieć o wspaniałych okładkach. Jestem w nich zakochana i bardzo żałuję, że mimo pięknych okładek, treść nie jest aż tak niesamowita.
Na mnie książka nie zrobiła wrażenia, jednak ani jej wam nie polecam, ani nie mówię, że lepiej byście jej nie czytali.



Ale cicho sza... Są tajemnice, o których mówi się tylko szeptem.

poniedziałek, 2 listopada 2015

Podsumowanie miesiąca - październik




Październik już za nami. Minęło zaledwie 2/10 roku szkolnego i jesteśmy już nieco bliżej wakacji niż byliśmy wcześniej.

Jak pewnie zauważyliście moja aktywność była naprawdę wspaniała - tutaj proszę o wyczucie mojego sarkazmu. Bardzo was przepraszam, jednak jakimś cudem czas ulatuje mi znacznie szybciej niż kiedyś. Jednak nie martwcie się mam już na to pomysł. Mam nadzieje, że jeśli trochę nad tym pomyśle to uda mi się wprowadzić pewne zmiany - jednak nie wszystkiego jestem pewna na sto procent.


Więc zanim się rozpiszę przejdźmy do najważniejszej części tego posta.




Przeczytane (5):
  1. Osaczona - Tess Gerristen
  2. Powód by oddychać - Rebecca Donovan
  3. Król Edyp - Sofokles
  4. Oddychając z trudem - Rebecca Donovan
  5. Cisza - Becca Fitzpatrick
+ 64 stron Medycyny Druidów Marca Questina


Napisane recenzje (5):
  1. Przygody Sherlocka Holmesa
  2. Osaczona
  3. Duma i uprzedzenie
  4. Powód by oddychać
  5. Zagubiony heros



Ilość przeczytanych stron: 1830+64=1894
Liczba stron na dzień: w przybliżeniu 61


Najlepsza/e przeczytana/e książka/i:
  • Oddychając z trudem
  • Osaczona


Najgorsza/e przeczytana/e książka/i:
  • Cisza



Najdłużej czytana:
  • Powód by oodychać


Najkrócej czytana:
  • Król Edyp




Ten miesiąc był dość szczególny dla bloga, gdyż 17 października ruszyła działalność tego bloga (tzn pojawił się pierwsza recenzja). Wspominałam o tym w osobnym poście, blog Z książką przez świat skończył roczek!

Właściwie na blogu nic się ciekawego nie pojawiło oprócz tych pięciu recenzji, jednego postu z cyklu tommy i serialowy maraton (klik).... więc słabo....

W każdym razie zastanawiam się nad zrobieniem rozpiski dla siebie, w jakim dniu jaka recenzja, może post okołoksiążkowy, tag czy cokolwiek miałoby się pojawiać, aby była pewna różnorodność na tym blogu. Jednak to się dopiero zobaczy. 

A wam? Jak poszło w tym miesiącu?



piątek, 30 października 2015

Zagubiony heros


Dość dawno zrecenzowałam pięć tomów serii o Percy'm Jacksonie i bogach olimpijskich, jednak to nie koniec przygód młodego półboga. Otóż dawni bohaterowie powracają w nowej serii Olimpijscy herosi. Pierwszy tom nosi tytuł Zagubiony heros, autorem jest Rick Riodan. Tłumaczeniem zajął się Andrzej Polkowski. Powieść swoją premierę miała w październiku 2010 roku dzięki wydawnictwu Disney-Hyperon. W Polsce pojawiła się dzięki Galeria Książki w czerwcu 2011 roku.


Jak to jest otworzyć powieki i znaleźć się w niewiadomym miejscu i nie wiedzieć, kim się jest oraz co się działo zaledwie sekundę temu?
Jason ma właśnie ten problem. Budzi się w autobusie, widząc przed sobą roześmianą twarz chłopca i siedzącą obok piękną dziewczynę. Dowiaduje się, że jedzie na wycieczkę szkolną oraz, że uczęszcza do szkoły dla "złych dzieci", a dwójka nastolatków przed nim to Leon i Piper - jego najlepsi przyjaciele.
Chłopak nie pamięta nic, a będzie jeszcze gorzej, gdy jeden ze znielubionych przez paczkę dzieciaków zmienia się w przerażającego stwora i chce ich zabić. Jason odkrywa, że nie jest on zwykłym dzieckiem, podobnie, jak i Piper oraz Leo. Nasuwa mu się jedno pytanie: kim lub czym tak naprawdę są? I dlaczego wszyscy chcą go zabić?


"Poczucie humoru jest dobrym sposobem na ukrywanie bólu."

Po skończeniu pierwszej serii autora bardzo chciałam przeczytać dalsze losy Percy'ego i jego przyjaciół. Jednak słyszałam kilka niezbyt pochlebnych opinii, że to nie to samo, że to nie coś tam... i tak dalej. Więc czy opłacało się czytać pierwszy tom Olimpijskich herosów?
Styl pisarski się nie zmienił, no może o ciupinkę. W dalszym ciągu są to opowieści przeznaczone bardziej dla młodszej młodzieży, jednak to nie przeszkadza w czytaniu. Wręcz przeciwnie. Książki tego typu mają to do siebie, że mogę je czytać i świetnie się przy nich bawić.
Wcześniej Rick Riodan zaserwował nam greckich bogów, tym razem poszerza nieco horyzonty, bo oprócz bogów greckich dowiadujemy się, że są jeszcze... rzymscy bogowie. A żeby więcej wam nie zdradzać, powiem, że cały mechanizm tego jest przedstawiony w książce. Autor świetnie się z tego wyplątał. Wiemy w jaki sposób mogą występować razem i w tym samym czasie dwie sylwetki bogów. Dlaczego wcześniej greccy herosi nie spotkali rzymskich herosów. Bardzo spodobała mi się tego typu koncepcja.


"-Twoja mama jest boginią tęczy?
-A co, nie podoba ci się? - warknął Butch.-Ależ skąd. Brzmi bardzo męsko."


Jednak to, co powinnam wymienić jako pierwsze oraz najważniejsze to... zmiana bohaterów. Nie ma już Percy'ego - znaczy się jest, ale go nie ma. Głównymi bohaterami zostają Jason, Leo i Piper, kolejne trio, które moim skromnym zdaniem, nie dorównuje trio Percy, Annabeth i Grover.
Teraz muszę trochę ponarzekać na Jasona i Piper, no po prostu nie mogłam ich znieść przez te wszystkie pięć kolejnych tomów, byli doprawdy irytujący. Jedynie pokochałam Leo. To jest naprawdę niesamowita postać i jeśli niektórzy z was pamiętają, wspominałam już o tym. Jego teksty można zapamiętać na długo i wielokrotnie się przy nich uśmiać.
Jednak wciąż bardzo brakowało starych postaci. Annabeth pojawia się przez zaledwie chwilkę i to ze swoim obsesyjną misją poszukiwawczą Percy'ego.


"Żeby wiedzieć, trzeba się dowiedzieć."

Podsumowując: Kolejna pierwszy tom drugiej serii o herosach przybliży nam nieco mitologię rzymską oraz powróci z nową dawką przygód. Pora na więcej bogiń i bogów, nowych postaci oraz przezabawnych sytuacji czy tekstów, które rozbawią do łez. Każdy fan Percy'ego Jacksona, który nie jest przekonany, co do kontynuacji niech czym prędzej zapozna się z Zagubionym herosem.
Prosty język ułatwia czytania oraz sprawia, że nim się obejrzy już się kończy tom. Nie wiem, czy można to uznać za zaletę, czy wadę. Bo zaraz po skończeniu ja byłam nienasycona i chciałam więcej. Pomimo mojej niechęci do dwóch nowych bohaterów, czułam, że ta książka porywa podobnie jak poprzednie przygody herosów. Również trochę się z nimi zżyłam i nawet, jeśli przy kolejnych recenzjach reszty tomów będę na nich narzekać, to i tak uważam, że historia bez nich byłaby niekompletna.
Jeśli jesteście fanami mitologi greckiej lub rzymskiej, albo po prostu uwielbiacie twórczość tego autora, to szczerze z całego serca polecam wam sięgnięcie po pierwszy tom, który jest idealnym wstępem do historii, która dzieje się w kolejnych czterech tomach.



niedziela, 25 października 2015

tommy i serialowy maraton - Scream sezon I



Scream to serial MTV, który powstał na podstawie znanego horroru o tym samym tytule. To amerykański serial horror, wyprodukowany przez DiGa Vision, Dimension Films i MTV.
Wyemitowany po raz pierwszy został na kanale MTV 30 czerwca 2015 roku. Już został zamówiony kolejny sezon na rok 2016.
W role główne wcielili się: Willia Fitzgerald, Bex Taylor-Klaus, John Karna, Amadeus Serafini, Connor Weil, Carlson Young.


Serial rozpoczyna się w momencie, gdy Nina, jedna z uczennic liceum w miasteczku Lakewoood. nakręca filmik, który wyśmiewa się z jej rówieśniczki. Wrzuca go do internetu. Ten roznosi się z szybkością świata i niemalże każdy już go widział. Wkrótce po tym incydencie autorka filmiku zostaje brutalnie zamordowana, co rozpoczyna jedną wielką, krwawą serię zabójstw.
Mieszkańcy są wstrząśnięci i przerażeni, że pewne wydarzenia z przeszłości się powtórzą.
Wtedy Emma odbiera tajemniczy telefon, mówiący, że jej z pozoru idealne życie nie jest wcale takie perfekcyjne, a rozmówca jej to wszystko pokaże. Wraz z grupą przyjaciół Emma stara się przetrwać i dowiedzieć się o tajemnicy kryjącej się za zabójstwami i co ona ma z tym wspólnego.


O serialu dowiedziałam się za sprawą filmiku promującego, w którym inne gwiazdy seriali MTV, w tym Taylor Posey i Holland Roden - dla, których w sumie obejrzałam tę zapowiedź.




Z ciekawości czekałam na pierwszy odcinek sezonu, a gdy się pojawił obejrzałam. Jeśli mam być szczera to pierwsze dwa odcinki są nieco... przypominające te MTVitowskie imprezki nastolatek, które zamiast mózgu mają wodę. Jednak lepiej się nie zniechęcać, bo im dalej tym lepiej. Każdy odcinek oglądałam z coraz większym zainteresowaniem i ze zniecierpliwieniem czekałam na polskie
napisy.
Więc mogę szczerze powiedzieć, że jestem bardzo zadowolona z tego serialu.
Twórcy mącili i mącili, według niektórych (opinii, które chwilę wcześniej przeczytałam na filmwebie) wiadome było kto był zabójcą. Ja wam powiem, że niby tak. Jednak w czasie oglądania wiele razy zmieniałam swoje podejrzenia. Moje podejrzenia padły niemalże na każdą postać, oprócz głównej bohaterki.


Mamy kilka głównych bohaterów: Emmę, Audrey, Brook, Jake'a, Kierana, Willa i Noah. Moje uczucia względem głównej bohaterki nie są szczególnie ciepłe. Czasem mnie irytowała, jednak mimo to i tak wraz z nią przeżywałam napięcie, jakie przeżywa. Niektóre jej wybory okazywały się naprawdę bezmyślne, że czasem miałam ochotę jej wymierzyć siarczystego liścia w policzek i wykrzyczeć, by się wreszcie ogarnęła. Jednak spokojnie, to zdarzało się tylko czasem.
Najbardziej polubiłam Noaha i Brook, a szczególnie tego pierwszego. Chłopaka z obsesją na punkcie horrorów i najbardziej brutalnych morderców. Przez co z początku brany był jako podejrzany ze strony władz. Za każdym razem, gdy ten bohater był narażony na niebezpieczeństwo ze strony zabójcy, prosiłam, by go nie zabijał. To jedna z śmieszniejszych, ciekawszych postaci w całym serialu i który przy okazji skradł mojego serduszko.


Serial jest młodzieżowy, jednak jak dla mnie naprawdę dobry i ciekawy.
Jeśli ciekawi was powiązanie z filmem Krzyk, to muszę wam powiedzieć, że są jedynie... trzy podobieństwa między filmem a serialem. Tytuł, maska i.... zastanawiam się, czy wam to zdradzić. Choć w sumie sami stwórcy w czasie serialu to zdradzili... więc trzecie podobieństwa to ilość zabójców.


Podsumowując: Serial jest godny obejrzenia, tym bardziej, że finałowy odcinek nie rozwiązuje wszystkiego. Nadal pozostaje wiele niedopowiedzeń, które albo są wynikiem luk w scenariuszu lub twórcy zrobili to specjalnie. Kolejny sezon zapowiada się jeszcze ciekawiej, tym bardziej, że zostanie przedstawiona zupełnie nowa historia, zupełnie nowy morderca.
Serial nie ma dużo odcinków, zaledwie dziesięć, więc niemal idealnie dla osób, których przeraża ilość odcinków i sezonów lub po prostu nie mają tyle czasu na oglądanie.


Trailer




wtorek, 20 października 2015

Powód by oddychać


Powód by oddychać to pierwszy tom serii Oddechy autorstwa Rebecca Donovan. Opublikowana została w maju 2011 roku, w Polsce pojawiła się dzięki wydawnictwu Feeria Young we wrześniu 2014 roku.


Emma to zwyczajna nastolatka, a właściwie szara myszka na tle licealnego życia. Jest wybitna w szkole, wspaniale gra w piłkę nożną i jest dobra w innych sportach, a jej przyjaciółką jest jedna z najbardziej pożądanych dziewczyn w szkole. Każdego dnia wszyscy widzą ją uśmiechniętą, nieco nieśmiałą, która nie chce prowadzić zbyt bujnego życia towarzyskiego.
Jednak Emma zrobi wszystko, by inni tak właśnie ją widzieli.
Za każdym razem boi się kiedy musi wrócić do piekła nazywanego przez innych "domem". Nigdy nie wie, co się wydarzy. Nigdy nie wie, czy nawet jej oddech nie sprawi, że będzie mieć kłopoty.
Odliczając dni do końca swojego własnego piekła, Emma poznaje Evana, który jak na złość ją uznał za najciekawszą ze wszystkich dziewcząt w szkole. To on burzy wszystko, czego ona trzymała się przez całe życie i.... znajdzie powód by oddychać.


"Wolę zachować niesamowite wspomnienia z tych kilku dni spędzonych razem, niż nie mieć ich w ogóle. Mimo świadomości, że ten czas już się nie powtórzy."

Wreszcie udało mi się dorwać do długo przeze mnie wyczekiwanej powieści. Widziałam masę recenzji, które zachęcały, przechwalały tę pozycję, a mnie robiła się na nią coraz większa chrapka i nawet nie zwracałam uwagi na te nieco bardziej krytyczne recenzje.
Więc jakie są moje odczucia po przeczytaniu?
Przede wszystkim to spodziewałam się wielkiej emocjonalnej bomby, która będzie mnie trzymać w ryzach do ostatniej strony. Jednak nie to dostałam. I pod tym względem się bardzo zawiodłam.
Nie mam nic do zarzucenia stylu pisarskiemu autorki, był dość lekki i płynny, dzięki temu naprawdę mi się szybko książkę czytało. Lecz mimo to czegoś mi brakowało w nim.
Tutaj muszę podzielić jedno opinię, jednej blogerki - niestety już nie pamiętaj jakiej, że jeśli nie masz zbyt wiele czasu lub czytasz (podobnie jak ja) w tramwajach czy jakiś przerwach między jednym a drugim, to lepiej jej nie zaczynaj. Jak już raz się zacznie ją czytać to trudno się od niej oderwać.


"Szale na wadze mojego życia prawie się zrównoważyły, ale, jak zwykle, nie zbalansowały się idealnie. Kiedy już coś się poprawiło, coś innego musiało legnąć w gruzach. Zaakceptowanie tego było najtrudniejszą lekcją, którą musiałam odrobić."
Mojego narzekania będzie ciąg dalszy, lecz na razie przejdźmy do bohaterów.
Emma z początku wydawała mi się świetnie wykreowana. Ofiara przemocy domowej, która boi się powrotu do domu oraz tego, że nawet oddychanie czy zwykłe spojrzenie może sprawić kolejne siniaki. Jednak im dalej tym niestety gorzej. Emma powinna bardziej być odpowiedzialna, mniej dziecinna. Oraz być bardziej zdecydowana. Irytowało mnie to jej odrzucanie Evana, ale jednocześnie podpuszczanie go. Ogarnij się laska, albo go chcesz, albo nie.
Podobnie zresztą powinna być bardziej ostrożna, a ona jak głupek ryzykowała bez żadnego planu. Rozumiem, chciała po prostu pożyć i nie zastanawiać się choć raz nad konsekwencjami. Więc... może jej to wybaczę.
Evan był... trudno go powiedzieć. Czasem wydawał się przeuroczy, a czasem zupełnie nijaki. Jednak myślę, że nie jest to postać zła, po prostu potrzebuje większego rozwinięcia w przyszłych tomach.
Najbardziej jednak irytowała mnie przyjaciółka Emmy - Sara, i to tak pod jednym względem. Wiedziała o tym, co się dzieje z Emmą, a ona zamiast działać czy cokolwiek, najzwyczajniej to olała, jakby nie było problemu. Ewentualnie od czasu do czasu zapytała się jej o samopoczucie albo ponarzekała na sytuację przyjaciółki, a tak to nic... ZERO. Rozumiem nie chciała zawieść zaufania Emmy, która ją prosiła o dyskrecję, ale czy naprawdę lepiej jest siedzieć cicho i widzieć, jak osoba tobie bliska próbuje pod makijażem zakryć siniaki? Mogła zrobić naprawdę cokolwiek. Wiem, że taka sytuacja jest delikatna i czasem nie wiadomo, co zrobić, lecz choć niewielka próba pomocy zawsze by się przydała.


"Zaakceptowałam je. I szłam dalej. Żyłam."
Podsumowując: Spodziewałam się czegoś lepszego. Po tylu zapowiedziach spodziewałam się, że Powód by oddychać wbije mnie w fotel, jednak to się nie stało. Zupełnie nie tego spodziewałam się, jednak pierwszy tom nie był taki zły.
Zabrakło czegoś i za bardzo nie potrafię zdefiniować czego. Lecz nie żałuję przeczytania tej powieści, z pewnością jest ona świetna do przeczytania na raz. Z pewnością nie jest ona moją ulubioną.
Czasem miałam wrażenie, że w tej książce nic innego się nie dzieje oprócz imprez, nauki, meczów i tajnych spotkań. Zabrakło mi tego samego wątku grozy przed jej prześladowczyni, owszem było coś od czasu do czasu, jednak wydaję mi się, że autorka tutaj nieco złagodziła ten wątek.
Książka jest warta przeczytania, jednak nie powaliła mnie na kolana i szczerze powiedziawszy zawiodłam się przez swoje wygórowane oczekiwania.



sobota, 17 października 2015

Sto lat! Sto lat! - czyli roczek bloga



Dzisiaj witam was dość późno, jak na złość naprawdę, jednak bardzo chciałam tego posta napisać dziś. A dlaczego?
Ponieważ dzisiaj mija rok od momentu, gdy wstawiłam pierwszego posta na bloga, czyli blog ruszył z pracą na poważnie. Założyłam go wcześniej, jednak zawsze mogłam stchórzyć i go usunąć. To się jednak nie stało, a dzisiaj świętujemy pierwszy roczek bloga Z książką przez świat!




Pierwszy post jaki się pojawił na tym blogu to... recenzja książki Gwiazd Naszych Wina!



Jak wygląda status na dzień dzisiejszy bloga po pierwszym dniu powadzenia?


Liczba wyświetleń: 17 534
Liczba komentarzy: 1294
Post z największą liczbą wyświetleń: Pamiętnik księżniczki - cała seria (1-10)
Pierwszy post: Gwiazd naszych wina
Ostatni post (nie licząc tego): Duma i uprzedzenie
Liczba wykonanych nominacji do LBA: 7
Liczba wykonanych TAGów: 10
Liczba współprac: 1


Współpracę nawiązałam z Kathrin Szczepanik (Pod Skrzydłami Matki Mroku).




Dziękuję wam za wszystkie wyświetlenia, komentarze, poprawki i wszystko! Bez was prowadzenie bloga nie miałoby sensu. Naprawdę wam dziękuję.



Prowadzenie bloga wpłynęło na mnie. Czytam jeszcze więcej niż wcześniej, zakochałam się nawet w najmniej znanych historiach, a czytanie sprawia mi większą radość. Zauważam takie szczegóły, jak literówki i błędy, bardziej niż kiedyś. Z pewnością (a przynajmniej mam taką cichą nadzieję) poprawił się mój styl pisania oraz piszę recenzje o wiele lepiej niż kiedyś.
Poznałam tutaj wiele wspaniałych osób, a ich blogi uwielbiam przeglądać i zazwyczaj ich opinię biorę pod uwagę, jeśli chcę przeczytać lub zakupić jakąś książkę.


Wiem, że może mój wynik nie jest wspaniały, jak niektórych po roku. Co prawda czasem zaniedbywałam bloga, ale i tak jestem z niego dumna oraz z jego osiągnięć.
Przecież to się nie liczy, ważne, aby zachęcić kogoś do lektury i wyrazić swoje zdanie na temat jakiejś powieści. Podzielić się wrażeniami.


Nie wiem co powinnam jeszcze dodać....
Jeszcze raz bardzo wam dziękuję!



Jeszcze myślę, czy z okazji urodzin bloga nie zrobić konkursu, ale jeszcze zobaczę i dam znać w przyszłym tygodniu ;)
Bylibyście chętni?



czwartek, 15 października 2015

Duma i uprzedzenie



Dzisiaj przedstawiam wam powieść, którą myślałam, że zrecenzowałam, jednak nie ważne. Jest to
Duma i uprzedzenie autorstwa Jane Austen. Wydana została w roku 1813 w Wielkiej Brytanii, pierwsze wydanie w Polsce pojawiło się 1956. Wydanie, które czytałam została opublikowana w roku 2006 w serii Arcydzieła Literatury Światowej. Tłumaczeniem zajęła się Katarzyna Surówka.
Na podstawie powieści powstało wiele ekranizacji, jednak najbardziej znane są miniserial z 1995 roku (w rolach głównych: Jennifer Ehle i Colin Firth) oraz film z 2005 roku (w rolach głównych: Keira Knighhtley i Matthew Macfadyen).


Państwo Bannet mają nie lada problem, mają pięć dorosłych córek, które trzeba wydać za mąż. Jednak nie jest do dość łatwe. Lecz pewnego dnia wprowadza się pewien bogaty dżentelmen, a pani Bannet niemalże szaleje na myśl, by wydać Jane, najstarszą i najpiękniejszą córkę, za mąż.
W czasie przyjęcia, gdzie Elizabeth i Jane czują się skompromitowane przez resztę nieco przygłupawych sióstr i matki. Elizabeth poznaje pana Darcy'ego, który już na pierwszym kroku daję powody mieszkańcom do znielubienia go i wyzwania od niewychowanego.
Właśnie w tym momencie zacznie się wielka przygoda, gdzie każdy mieszkaniec powoli zaczyna porzucać swoje uprzedzenia, a przy bliższej znajomości dowiedzieć się, jak pierwsze wrażenie jest bardzo mylące.


"Ostatecznie żyjemy po to, aby zapewniać rozrywkę sąsiadom i sami ich wyśmiewać."

To jest naprawdę strasznie nie umieć napisać odpowiedniego opisu do tak wspaniałej powieści! Nie fair!
Jak wiecie mam za sobą już jedną książkę autorstwa Jane Austen, jest to Rozważna i Romantyczna, którą bardzo chwaliłam w innej recenzji. Niemalże od razu wypożyczyłam Dumę i uprzedzenie i zaczęłam czytać. Jak się pewnie domyślacie, jestem oczarowana tą powieścią. Od początku z
zaciekawieniem śledziłam akcję, a do języka przyzwyczaiłam się w try miga, nie sprawiało mi już problemu przestawienie się na ten język.
Jeśli mam być szczera to trudno mi stwierdzić, która z przeczytanych przeze mnie książek tej autorki jest lepsza. Oby dwie równie mi się podobały oraz wspaniale mi się je czytało.

"Jak przyjemnie jest spędzać wieczór w podobny sposób. Nie ma jak lektura, to moje święte przekonanie. Książka nigdy człowieka nie męczy. Kiedy będę miała własny dom nie zaznam spokoju bez wybornej biblioteki."

Bardzo polubiłam postać Elizabeth. Nie była ona opisywana jako nie wiadomo jaka piękność. Była mądra i umiała ocenić sytuację w kilka sekund. Wszystko analizowała, a gdy nie była czegoś pewna dowiadywała się. Również bardzo podobała mi się przyjacielska relacja z jej siostrą - Jane. To było niesamowite, jak obie dziewczyny potrafiły o sobie wzajemnie dbać i rozmawiać swobodnie ze sobą.
Oczywiście i ja, jak większość dziewczyn, nie potrafię się oprzeć panu Darcy'emu. Z początku nie wdał się w moje łaski, jednak byłam jego bardzo ciekawa. Ta cała aura tajemniczości i nieśmiałości jaką się otaczał była dość interesująca, a sam jako bohater powieści był wspaniały.


"Każdy człowiek potrafi bez trudu zrobić pierwszy krok - zwykle jest to lekkie zainteresowanie - niewielu jednak ma dosyć odwagi, by zakochać się prawdziwie, nie otrzymując po temu zachęty."

Podsumowując: Klasyk jaką jest Duma i uprzedzenie bardzo przypadła mi do gustu. Jest to powieść ponad czasowa, którą z pewnością przeczytam jeszcze nie jeden raz. Jeśli jeszcze nie przeczytaliście tej powieści to z całego serca mogę wam ją polecić, gdyż... trudno to ująć. Książka zawiera w sobie wszystko, co książka zawierać powinna.
Powieść ta pokazuje, że nie warto sugerować się uprzedzeniami czy opiniami innych, że należy najpierw poznać daną osobę, a potem wydawać werdykt.
Nie wiem, co jeszcze mogłabym tutaj napisać mądrego. Po prostu mogę ją wam polecić gorąco!
Co do filmu, to oglądałam tylko połowę na lekcji angielskiego jakieś pół roku komentując głupio z przyjaciółką, więc raczej nie będę się na jego temat wypowiadać. Jednak mam zamiar go jeszcze kiedyś obejrzeć. Podobnie, jak serial, który skończyłam oglądać po pierwszym odcinku.




__________________________________________________
Ta książka bierze udział w wyzwaniu 30 Książek w Wakacje

poniedziałek, 12 października 2015

Osaczona


Osaczona to jedna z powieści romantyczno-thrillerowej Tess Gerritsen. Pojawiła się ona dzięki
wydawnictwu Harleguin Intrigue w roku 1993. W Polsce pojawiła się w marcu 2012 roku, dzięki HarperCollins.


Miranda zjawiła się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie, wplątując się w niewłaściwą znajomość, przez to wszystko usłyszała zarzut: ZABIŁA.
Jednak ona wie, że jest niewinna i musi tego dowieść. Lecz ta droga nie jest łatwa. Wiedziała, że romans z jej szefem nie jest dobry, a mimo to w niego brnęła... póki ktoś go brutalnie nie zamordował w jej sypialni.
Miranda postanawia na własną rękę rozwiązać śledztwo. Jednak im bliżej jest rozwiązania sprawy, tym bardziej się naraża na niebezpieczeństwo. W końcu sama staje się celem mordercy...

"Szczęśliwe zakończenia nie wydarzają się same z siebie. Czasem trzeba na nie zapracować."
Jeśli mam być szczera to nie mam zielonego pojęcia, co mnie podkusiło, aby wziąć tę powieść z biblioteki. Oczywiście od czasu do czasu na półce z kryminałami staram się znaleźć coś, co może być dobre i ciekawe, gdyż uwielbiam zawiłe śledztwa oraz zagadki niemalże nierozwiązalne. Mącenie autora, tak, że pod koniec książki nadal nie mam pojęcia kto jest winny. Dlatego miałam bardzo duże wymagania - zresztą, jak zawsze.
Czy spełniła moje wymagania?
Akcja rozpoczyna się w dniu morderstwa, kiedy Miranda nękana telefonami Richarda, swojego byłego kochanka, które rzuciła, wychodzi z domu chcąc odpocząć. Jednak, gdy wraca widzi nieżywego mężczyznę na swoim łóżku, a obok zakrwawiony nóż kuchenny. Wtedy każdy zwraca się przeciw kobiecie, z automatu uważając, że jest winna.
Autorka pisze niezbyt trudnym językiem, który jest dość płynny i szybko się czyta rozdziały. Przede wszystkim, nawet w momentach, gdy nic się nie działo, potrafiła wzbudzić moje zainteresowanie. Jedyne do czego mogę się przyczepić, co chyba nie jest winą autorki, to dziwna forma tekstu. Przez co trudno było stwierdzić z kogo perspektywy teraz wszystko obserwujemy. Można się wtedy czasem pogubić.

"- Nie da się tak łatwo pogrzebać przeszłości.- Możliwe - Wziął ją delikatnie za ramiona i odwrócił ku sobie. - Ale życie w ogóle nie jest łatwe. Ani miłość."

Mamy kilku głównych bohaterów, którzy zostają opisani na jednej stronie przed rozdziałem pierwszym.
Miranda Wood to młoda kobieta, która pracuje jako dziennikarka i złapała się w sidła Richarda Treimana, który słodkimi kłamstwami ją wabił. Jednak dzień, w którym chciała się od niego uwolnić nadszedł, jednak nie tego się spodziewała. Nie chciała, aby został on zamordowany z zimną krwią.
Chase Treiman to brat Richarda, który przybywa wspierać najbliższą rodzinę, wdowę i jej dzieci. Czuje się winny z powodu tego, że nie zdążył się z nim pogodzić. Jednak kiedy widzi Mirandę powinien wierzyć, że jest winna, lecz ma pewne wątpliwości, co do tego. Postanawia, że rozwiąże zagadkę wraz z kobietą.
Mamy również wiele różnych bohaterów, którzy są brani pod uwagę jako podejrzani. Muszę przyznać, że niejeden raz moje podejrzenia spadały na różnych bohaterów, brałem pod uwagę prawie wszystkim, oprócz głównej bohaterki.

"Jesteś wężem, którego przytuliłam do piersi."

Podsumowując: Jest to kryminał, thriller wymieszany z romansem. Muszę powiedzieć, że mimo iż powieść nie jest arcydziełem, nie mrozi aż tak krwi w żyłach, to bardzo dobrze mi się tę powieść czytało. Im akcja nabierała tempa, im więcej miało się poszlak, tym trudniej było mi się oderwać od lektury.
Książkę czyta się szybko i przyjemnie, a romans jest znośny, nie irytuje, nie jest przesłodzony.
Po tej powieści wiem, że sięgnę po inne powieści Tessy Gerritsen.
Opis zapowiadał się bardzo dobrze, fabuła ciekawi, a ja nie zawiodłam się po przeczytaniu Osaczonej.




poniedziałek, 5 października 2015

Przygody Sherlocka Holmesa


W dzisiejszej recenzji przedstawię wam powieść Przygody Sherlocka Holmesa od wydawnictwa Arthura Conana Doyle'a. To wydanie pojawiło się w roku 2012, opowiadania pojawiły się w latach ok. 1890-95.
Greg autorstwa
W tym wydaniu znajduje się dwanaście opowiadań o Sherlocku Holmesie: Skandal w Czechach, Stowarzyszenie Rudowłosych, Sprawa tożsamości, Tajemnica Doliny Boscombe, Tajemnica krzywych ust, Przygoda z cętkowaną przepaską, Przygoda z kciukiem inżyniera, Przygoda szlachetnego kawalera, Przygoda w Copper Beeches, Pięć pestek pomarańczy, Korona z berylów, Błękitny karbunkuł.

Któż, by nie słyszał o najsłynniejszym detektywie wszech czasów? Sherlock Holmes to człowiek, który w bardzo dziwny sposób rozwiązuje zagadki, mając zawsze rację. Dla niego nie ma zagadki nie do rozwiązania. W ten sposób przenosimy się z nim do spraw mniejszej wagi, gdzie bardziej trzeba wykazać się strategią niż indukcją (albo dedukcją, jak w opracowaniu Greg piszą) lub do spraw ciekawszych, gdzie trzeba uważnie śledzić każdy najmniejszy szczegół.
Sherlock Holmes wraz ze swoim zaufanym pomocnikiem doktorem Watsonem dowiedzą się w jakim i czy w ogóle powstało Stowarzyszenie Rudowłosych, dowiedzą co się stanie z narzeczonym i narzeczoną uciekającym sprzed ołtarza.


Jeśli mam być szczera, na sam początek chciałam zdobyć pierwszy tom, aby rozpocząć swoją przygodę z tą postacią od początku. Lecz w bibliotece jedynie było to wydanie (jako lektura szkolna z opracowaniem). Postanowiłam, że mogę wypożyczyć i tę. Później zaczęłam czytać, jak już wcześniej w podsumowaniu wspomniałam, w drodze do szkoły. Z początku nie wszystkie rozwiązania zagadek były dla mnie jasne i podobnie, jak doktor Watson, musiałam czekać na wyjaśnienia Sherlocka, który zgrabnie wszystko wyjaśniał, sprawiając, że zazwyczaj czułam się głupio.
Ze szczególną uwagą śledziłam to, co się działo w opowiadaniach, starałam się, by nie umknął mi żaden szczegół i próbowałam myśleć tak, jak detektyw, lecz nie zawsze mi się to udawało. Muszę wam powiedzieć, że to świetna zabawa, a jednocześnie dzięki temu mój mózg już pracował o siódmej rano.


Głównymi bohaterami, którzy pojawiają się w każdym opowiadaniu są Sherlock Holmes i doktor John H. Watson. Obaj rozwiązują zagadki, z którymi borykają się mieszkańcy XIX wiecznej Anglii. Sherlock przy rozwiązywaniu zagadek kieruje się indukcją (lub dedukcją, jak pisze w tym opracowaniu), obserwacją otoczenia oraz wiedzą z zakresu matematyki, chemii i psychologii.
Doktor Watson zazwyczaj pomaga swoimi stwierdzeniami medycznymi oraz znajomością plotek, którymi w zupełności nie interesuje się detektyw.
Osobiście uwielbiam ten duet, dwóch przyjaciół, którzy w potrzebie zawsze sobie pomogą i nie cofną się przed żadną sprawą, nie ważne jak trudna, by była.


Podsumowując: Teraz jestem już na sto procent zdecydowana, aby sięgnąć po pierwszą część przygód Sherlocka Holmesa. Po tych kilku opowiadaniach nie mogę się doczekać przeczytania reszty.
Wiele opisów, dziwne, z pozoru proste zagadki i ten klimat, który nadaje tego czemuś tym opowieścią. Nie mogłam się oderwać chcąc wiedzieć, o co tym razem może chodzić. Kto jest winny? Jakim sposobem tego dokonano? O co w tym chodzi?
Te kilka, krótkich opowiadań jest świetną metodą, aby oderwać się od rzeczywistości i zwiedzić ulice XIX wiecznej Anglii oraz dowiedzieć się, jakie sprawy nurtują jej mieszkańców. Realni bohaterowie oraz ich problemy, które z pozoru nieciekawe, wraz z akcją się rozkręcając, sprawiając, że sprawa jest o wiele bardziej zawiła niż się wydaję.
Może na koniec powiem wam, jakie opowiadania najbardziej mi się spodobały. Były to: Sprawa tożsamości, Tajemnica Doliny Boscombe, Przygoda z cętkowatą przepaską, Przygoda w Copper Beeches i Błękitny karbunkuł.





piątek, 2 października 2015

Podsumowanie miesiąca - wrzesień




Pierwszy miesiąc roku szkolnego właśnie się skończył, co oznacza, że uczniowie przeżyli zaledwie 1/10 roku szkolnego! Yay! 
Mogłabym również powiedzieć ile zostało do wakacji, mikołajek itp. Jednak uważam, że to zbyt wiele matematyki, jak na jeden raz.

Dla mnie to był wyjątkowo ciężki... no może nie tak, że ciężki, ale jednak miesiąc pełen wrażeń, gdyż zaczęłam pierwszy rok w nowej szkole i, muszę przyznać, nieco się denerwowałam. Jak widać bezsensu, bo wszystko na razie jest dobrze - nawet z ocenami, kochani! Jestem z siebie dumna, tyle piąteczek na razie wpłynęły do dziennika ;)

Jednak już nie o tym.
Chciałabym was przeprosić za ten... brak aktywności. U siebie i u was na blogach, często nie mam siły nawet tutaj wchodzić, a czasem to wchodzę i mogłabym napisać z pięć postów na raz. Lecz myślę, że teraz (mając swój wspaniały kalendarzyk) będą posty się pojawiać regularnie, podobnie komentarze moje u was. Mój wspaniały kalendarzyk, gdzie mam rozpisany każdy dzień mniej więcej mnie będzie pilnować ;)


Ale chyba przejdźmy już do tej ciekawszej części, czyli podsumowania!



Przeczytane książki(7):
  1. Mroczne umysły - Alexandra Bracken
  2. Miasto Zagubionych Dusz - Cassandra Clare
  3. Dziennik Cwaniaczka. Droga przez mękę - Jeff Kinney
  4. Miasto Niebiańskiego Ognia - Cassandra Clare
  5. Galop '44 - Monika Kowaleczko-Szumowska
  6. Crescendo - Becca Fitzpatrick
  7. Przygody Sherlocka Holmesa - Arthur Conan Doyle (wydawnictwo Greg)
+ 161 stron Powód by Oddychać Rebeccka Donovan
+ 90 stron Medycyny Druidów Marca Questina

Napisane recenzje(6):
  1. Najdłuższa podróż
  2. Mroczne umysły
  3. Dziennik Cwaniaczka. Droga przez mękę
  4. Galop '44
  5. Dary Anioła Tom IV, V, VI
  6. Złodzieje snów


Ilość przeczytanych stron: 2942+161+90=3193
Liczba stron na dzień: w przybliżeniu 106


Najlepsza/e przeczytana/e książka/i:
  • Przygody Sherlocka Holmesa
  • Galop '44
  • Mroczne umysły


Najgorsza/e przeczytana/e książka/i:
  • Miasto Zagubionych Dusz
  • Crescendo 



Najdłużej czytana:
  • Miasto Niebiańskiego Ognia


Najkrócej czytana:
  • Dziennik Cwaniaczka. Droga przez mękę


I to, by było na tyle. Teraz patrząc i podsumowując mam wrażenie, że zrobiłam więcej niż mi się wydawało. Naprawdę, niby szybko mi minął ten miesiąc, a mam wrażenie, że np. Mroczne umysły czytałam dobre trzy miesiące temu.
Ogólnie uważam, że czytanie w tramwajach i autobusach jest świetne (choć nie za bardzo wtedy, gdy stoisz i potem latasz po całym tramwaju lub gdy przez zaczytanie w akcję minie się swój przystanek). Bardzo spodobało mi się czytanie Przygód Sherlocka Holmesa o 6:00, gdy jechałam do szkoły. Przynajmniej rozruszałam nieco mózg. Hahaha.

Mam mnóstwo nominacji do zrobienia, również kilka postów, które powinny się o wiele wcześniej pojawić, a ja zastanawiam się, jak to wszystko zrobić. Jednak wszystko w swoim czasie.


wtorek, 29 września 2015

Złodzieje snów


W tej recenzji mogą się pojawić spoilery z poprzedniego tomu!


Złodzieje snów to drugi tom serii The Raven Cycle. Autorką tej serii jest Maggie Stiefvater,
tłumaczeniem powieści zajął się Piotr Kucharski. Książka pojawiła się we wrześniu 2013 roku dzięki wydawnictwu Scholastic Press. W Polsce pojawiła się za sprawą wydawnictwa Uroboros w marcu 2015 roku.


Każdy z nas ma sny. Czy to piękne, koszmary lub naprawdę dziwne. Lecz, co to było, gdyby okazało się, że są tak realnie, bardzo namacalne, że... możesz z nich kraść przedmioty?
Ronan ma trzy tajemnice, które za nic w życiu nie zdradzi nikomu. Jedną z nich jest umiejętność zabierania przedmiotów ze snów.
Linia mocy została obudzona, a życie Ganseya, Ronana, Adama i Blue zmieni się nie do poznania. Do miasteczka przyjeżdża tajemniczy mężczyzna, który jest na tropie czwórki bohaterów. Nie cofnie się przed niczym zanim nie osiągnie swojego celu.
Czy bohaterom wreszcie uda się im odnaleźć Króla Kruków, Glendowera?


"W życiu każdego z nas są tajemnice. Albo ich dochowujemy albo ktoś dochowuje ich przed nami. Posługujemy się nimi albo ktoś posługuje się nimi przeciwko nam. Tajemnice i karaluchy - oto co pozostanie, gdy wszystko się już skończy."
Pamiętacie, jak bardzo wychwalałam pierwszy tom tej serii? Niemalże nie mogłam się doczekać, aby sięgnąć po kontynuacje. Była to powieść na pierwszej liście do wypożyczenia w bibliotece, a gdy wreszcie się do niej dorwałam...
Czy spełniła ona moje oczekiwania, po pierwszym tomie, który bardzo mi się spodobał?
Podobnie, jak w Królu Kruków, prolog miał coś takiego w sobie, że zachęcał do czytania, a czytając go byłam podekscytowana tym, co będzie dalej. Im dalej tym było lepiej, choć motyw szukania Glendowera spadł na niższy plan to autorka nie pozwoliła nam na nudę lub chwilę wytchnienia. Pokazała nam świat magii od innej strony. Od snów.
Pamiętacie, jak bardzo narzekałam na zmarnowany motyw snów w Sen? Tutaj się nie zawiodłam. Maggie Stiefvater stworzyła coś niesamowitego. Złodziej przedmiotów ze snów? Bomba! A to zaledwie jedynie wisienka na wielkim torcie, bo mogę was zapewnić, że to ciupka tajemnicy jaką kryje w sobie rodzina Ronana, on sam i wszyscy Złodzieje.


" - Ha! Adam porozumiewa się z drzewami, Noah wciąż odtwarza swoją śmierć, zaś Ronan rozwala, a później tworzy mi nowe samochody. Co nowego u ciebie? Pewnie coś strasznego?"
Bohaterowie się nie zmienili. Jedyne, co się zmienia to narracja. Tym razem głównym narratorem jest Ronan, to on gra główne skrzypce oraz jego moc. Reszta postaci również ma dostęp do głosu, lecz są jedynie dołączeniem, który ma zapewnić, że wszystko staje się nieco bardziej wyraźne.
Postacie po wydarzeniach z pierwszej części nie są już tacy sami. Autorka wspaniale ukazała ich zachowanie, było strasznie ludzkie. Adam przez większość czasu czuje się obco w swojej skórze, przez cały czas jest załamany i wyżywa swoją złość na innych. Blue nabrała charakterku, stał się bardziej ostry niż wcześniej. Nie pozwala sobą pomiatać, stała się odważniejsza. Ronan wścieka się o byle co, jak zawsze, i rozbraja głupkowatym poczuciem humoru. Noah się nie zmienił, jeśli tak można powiedzieć o duchu.
Jedynie nie zauważyłam zmiany w Ganseyu i powiem wam, że stał się irytujący tym swoim bohaterstwem. Chciał każdemu pomóc, a jednocześnie był samolubny chcąc bez względu na wszystko znaleźć zaginionego króla. Jednak i on nadawał tej realności, bardzo mi się to spodobało oraz mimo to nie mogłam znienawidzić tej postaci.


"Miecz nie jest zabójcą, jest jedynie narzędziem w dłoni zabójcy."
Podsumowując: Złodzieje snów to lekko zwolnienie w akcji, dający wytchnienie od poszukiwań czytelnikowi, jak i bohaterowi. Lecz to nie oznacza, że jest nudno. Autorka zgotowała nam wiele przygód oraz tajemnic, które trzeba odkryć.
Niektórzy narzekają, że wszystko zostało tutaj opisane chaotycznie, lecz ja mogę powiedzieć, że styl pisarski nie różni się tutaj niczym od tego w pierwszym tomie. Oczywiście, czasem trudno było coś zrozumieć, jednak myślę, że można to wybaczyć mając tyle plusów.
Muszę jeszcze raz powiedzieć, że cała fabuła, jak i motyw w tej powieści jest dla mnie niesamowity. To jest coś niby starego, ale nowego. Po skończeniu książki miałam ochotę płakać, wiedząc, że trzeci tom ma być dopiero przetłumaczony na polski, a czwarty nawet nie został jeszcze wydany w Ameryce.
Dlatego ubolewam nad faktem, że muszę czekać z poznaniem ciągu dalszego tej historii.




___________________________________________
Ta powieść bierze udział w wyzwaniu 30 Książek w Wakacje

niedziela, 27 września 2015

Dary Anioła Tom: IV, V, VI


Mogą się pojawić spoilery z poprzednich tomów!


Przedstawię wam kolejne trzy tomy kultowej serii Dary Anioła. W jej skład wchodzą tomy: Miasto
Upadłych Aniołów, Miasto Zagubionych Dusz i Miasto Niebiańskiego Ognia. Autorką tej serii jest Cassandra Clare. Powieści te pojawiły się między 2011 a 2014 rokiem, dzięki wydawnictwu Margaret K. McElderry. W Polsce pojawiły się dzięki wydawnictwu MAG. Na podstawie książek ma powstać serial pod tytułem Shadowhunters.

Clary po pokonaniu Valentine, ma wiele możliwości. Świat Nocnych Łowców staje przed nią otworem bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Uczy się w Instytucie, Podziemni i Nocni Łowcy zawarli sojusz, a Jace i ona mogą wreszcie być razem.
Jednak wszystko ma swoją cenę.
Ktoś zaczyna zabijać Nocnych Łowców, a Jace zaczyna zachowywać się dziwnie. Jak widać ktoś powrócił i chce dokończyć dzieło, które zostało przerwane. Nie zawaha się przed rozpoczęciem bitwy, która może doprowadzić do zniszczenia nie tylko świata Podziemnych i Nocnych Łowców, ale i ludzi.


"A może po prostu jest tak, że świat tak łatwo niszczy piękne istoty" ~ Miasto Upadłych Aniołów

Zaczęłam czytać, lecz czułam, że po trzecim tomie, seria dużo straci. A właściwie to straci fabułę. Oczywiście wiem, że niektóre kwestie zostały niewyjaśnione, jednak nie widziałam, jakby... sensu w tworzeniu dalszych tomów. Jednak mimo to postanowiłam dalej czytać ze względu na to, że nienawidzę mieć niedokończone historie.
Czy moje nastawienie się zmieniło?
Przez czwarty tom się nudziłam, naprawdę. Nic się nie działo. Fabuła zrzucona została na drugi, jeśli nie na trzeci plan. Bo pierwsze skrzypce grał związek Clary i Jace, który oczywiście nie mógł przetrwać, bo coś tam coś. Nie mogą być razem, bo coś tam coś.... ble.
Później przenosimy się na wątek Simona, który wcale nie ma związku z jego wampiryzmem i problemami z wyznaniem tego swojej matce - co też zostało zrzucone na dalszy plan. Simon ma następujący problem: Isabell czy Maia? Najlepiej obie na raz i módl się, by dziewczyny się nie połapały, że chodzę z drugą, gdy chodzę z pierwszą.
Dopiero na ostatnich dwustu czy stu pięćdziesięciu stronach zaczyna się akcja, fabuła gnie na łeb i na szyję, nabierając zarysu i wciągając bezgranicznie. Śledziłam je wtedy na jednym wdechu, chcąc wiedzieć, jak zakończy się ten tom.


"- Miłość nie jest moralna czy niemoralna - oświadczyła Clary. - Po prostu jest." ~ Miasto Zagubionych Dusz
Co dostałam w piątym tomie?
To samo, co w jego poprzedniku. Na ostatnich stronach akcja mnie wciągnęła. Jednak wcześniej
mamy kolejny wątek miłosny. Tak. Znów Jace i Clary. Oraz sytuacja Aleca i Magnusa. Tutaj zaś autorka niestety się nie wykazała. Ten drugi związek wydawał się najbardziej znośny, najbardziej prawdziwy. Tutaj Cassandra Clare postawiła na to samo, na ten cały "dramatyzm" jak u reszt par wymienionych. Naprawdę mnie to irytowało. LUDZIE PROSZĘ. Rozumiem, że ludzie się tak zachowują, ale nie wiercą o to dziurę 24/7.
Dopiero szósty tom wzbił się nieco wyżej. Od początku dobrze mi się go czytało, fabuła wreszcie była prowadzona wraz z problemami bohaterów. Wszystko zaczynało nabierać sensu. Postacie aż tak nie irytowały swoim głupim zachowaniem.
Jednak jest jedno "ale".
Zakończenie.
Naprawdę mi się nie spodobało. Ta cała wielka bitwa, była... niezbyt wielka. Właściwie spodziewałam się dużego BUM po świetnie poprowadzonej akcji w ostatniej części i bardzo się zawiodłam. Liczyłam na jakąś emocjonalną bombę, jaką często zapodają autorzy tego typu serii. Tutaj nic takiego się nie dopatrzyłam. Jeśli mam być szczera to prawie z żadnym bohaterem się nie zżyłam, oprócz Aleciem.


"Bohaterami nie zawsze są ci, którzy wygrywają. Czasami są nimi ci, którzy przegrywają, ale nie poddają się i nadal walczą. To właśnie czyni ich bohaterami." ~ Miasto Niebiańskiego Ognia
Podsumowując: Seria nie powaliła mnie na kolana. Była zwyczajna, normalna. Niczym się nie wyróżniała, ani stylem pisarskim, ani fabułą. Nie licząc tego całego świata Nocnych Łowców, on bardzo mnie się spodobał. Tutaj autorka się popisała, na wielki plus. Jednak jeśli chodzi o całą tą SPOILER sytuację i wojnę z Sebastianem SPOILER to naprawdę kiepsko poszło.
Te trzy tomy oceniłabym razem na zaledwie sześć gwiazdek na dziesięć - i to tylko ze względu na szóstą część, oprócz końcowej bitwie. Niczym się jakoś nie wyróżniała. Mogę nawet powiedzieć, że te dwa tomy były nudne i prowadzone na siłę. Jakby autorka chciała zapełnić nieco akcję tymi związkowymi problemami, by były te 500 coś stron, a dopiero na koniec dać akcję. Uważam, że jakby powieść miała 300 stron, zawierała tylko fabułę i akcję, to byłoby idealnie. Jednak nie można mieć wszystkiego.
Oczywiście nie mówię, że bohaterowie muszą myśleć tylko o np. bitwie. O nie, to by było również koszmarne. Ale gdyby wszystko wyrównać, aby żadna szala wagi się nie przechyliła.




__________________________________________
Powieść Miasto Upadłych Aniołów bierze udział w wyzwaniu 30 Książek w Wakacje

niedziela, 20 września 2015

Galop '44


W dzisiejszej recenzji przedstawię wam powieść, którą od jakiegoś czasu miałam już na oku. Jest to autorstwa Moniki Kowaleczko-Szumowskiej. Książka została wydana przez wydawnictwo Egmont Polska w roku 2014 .
Galop '44

Mikołaj i Wojtek to dwaj bracia niesamowicie od siebie różni. Jeśli tylko nadarzy się okazja, oboje starają się unikać siebie nawzajem niczym ognia. Tego dnia miało być tak samo.
Za prośbą rodziców, jak co roku rodzeństwo wybrało się do Muzeum Powstania Warszawskiego w rocznice powstania. Lecz dziwnym trafem Mikołaj przechodząc przez kanał trafia w sam środek historycznego wydarzenia. Jego starszy brat decyduje się odnaleźć swojego brata, podróżując w przeszłość, Wojtek próbuje odszukać Mikołaja, aby zabrać go z powrotem do XXI wieku.
Czy Wojtkowi uda się go znaleźć i zabrać z najbardziej niebezpiecznego miejsca w jakim mógł się znaleźć? Czy po kilku dniach spędzonych w czasie powstania chłopcy zechcą zostać, mimo iż znają jego zakończenie?

"- Jak leci? - krzyknął Wojtek [...]- Prosto z nieba! - odkrzyknął niewiele starszy od niego chłopak. - Równo, co piętnaście minut."

Tej powieści byłam bardzo ciekawa. Czytałam wiele pozytywnych recenzji na jej temat i gdy udało mi się wygrać tę książkę jako nagrodę dodatkową w konkursie, byłam wniebowzięta. Niestety dopiero dziś wzięłam się za jej czytania i bardzo żałuję tego, że z tym zwlekałam!
Od pierwszej strony się wciągnęłam w fabułę, mimo iż z początku autorka opisywała różnicę między dwoma braćmi. Język jakim się posłużyła był prosty oraz lekki, przez co bardzo szybko czyta się tę powieść. W prosty sposób przedstawiła nam wydarzenia w czasie powstania (jak pisze w podziękowaniach - wzorowane na prawdziwych zachowaniach powstańców), niekoniecznie opisując wszystko. Oczywiście, powieść przedstawia krwawe oblicza walki, jednak nie skupia się na tym aż tak bardzo ze względu na to do kogo jest adresowana ta powieść.

"Każdy z nas może umrzeć. Ja albo Druh."

Z bohaterami bardzo się zżyłam. Byli z krwi i kości. Żadne z ich zachowań nie było sztuczne czy niemożliwe. Wojtek i Michał przechodzą gwałtowną przemianę, a tym bardziej Wojtek. Na samym początku zachowywał się naprawdę głupio i lekceważąco. Jednak im dalej brnie się w historię, tym bardziej jego charakter nabiera mocnych cech. To samo tyczy się tego drugiego. Z początku niemal lekkomyślny i nieco niepoważny, nabrał rozumu oraz powagi.
W książce przewijają się również prawdziwi bohaterowie powstania, jak i zmyśleni. Bardzo polubiłam Lidkę, Małego oraz Proroka. Były to postacie bardzo pozytywne i mimo czasów, w których przyszło im żyć, nie tracili poczucia humoru.

"- Chcę umrzeć.- Nie szkodzi - odpowiedział spokojnie Janek. - To bez znaczenia. Ja nie chce umszeć i musze. Ty wracaj. Tam nas zabiesz.- Zabierz?- Pamięć o nas. Nic tu po tobie. Ić jusz. You can't fight our battle, you have fight your own. "


Podsumowując: Powieść w niektórych momentach trzyma w napięciu, w innych rozśmiesza, a w jeszcze innych doprowadza do łez. Nie żartuję, całe dwa ostatnie rozdziały przepłakałam, a we wcześniejszych momentach zbierało mi się na płacz. Najbardziej łamiącą sceną była SPOILER kiedy Michał w szkole na spotkaniu z powstańcem spotyka Proroka. SPOILER
Bardzo się wczułam w historię powstańców i podobnie, jak dwaj bracia żałowałam, że nie mogą zmienić biegu historii, sprawić, że jedno zdjęcie zabitego powstańca zniknie z muzeum.
Bardzo polecam wam tę powieść, gdyż nie jest ona ciężka, zawiera w sobie fakty historyczne, bardziej przybliża ten moment historyczny. Na dodatek wpleciony wątek z podróżą w czasie został wspaniale przedstawiony.


Dwaj bracia. Dwa światy. Jedno powstanie.


wtorek, 15 września 2015

Dziennik Cwaniaczka. Droga przez mękę


W dzisiejszej recenzji przedstawię wam dziewiąty tom z serii Dziennik Cwaniaczka. Jest to Droga przez mękę. Autorem tej powieści jest Jeff Kinney, a pracę nad tłumaczeniem podjęła się Joanna Wajs. Książka została opublikowana w roku 2014 przez Amulet Books, w Polsce pojawiła się dzięki wydawnictwu Nasza Księgarnia w roku 2015.

Z czym kojarzy wam się wyprawa samochodowa z najbliższą rodzinką?
Gregowi z pewnością nie najlepiej.
Greg myślał, że te wakacje spędzi spokojnie zamknięty w pomieszczeniu o czterech ścianach, grając w grę wideo. Jednak jego mama zadecydowała inaczej. Pomimo protestu reszty rodzinki zaplanowała wspaniałą rodzinną wyprawę, która zacieśni ich więzy rodzinne. Jednak jakakolwiek wyprawa z Heffleyami nie może skończyć się dobrze i bez żadnych kłopotów.
Rodzina Heffleyów przeżyje niezapomnianą przygodę, którą z pewnością chcieliby zapomnieć.

"Widziałem wystarczająco wiele horrorów, by wiedzieć, że kiedy jakieś zwierzę ugryzie człowieka, to musi się źle skończyć. NAPRAWDĘ nie życzyłbym sobie przemiany w świniołaka. To zrujnowałoby mi życie uczuciowe."

Dzienniczek Cwaniaczka lubię ze względu na to, że szybko się go czyta, zawiera wiele zabawnych obrazków oraz przekomiczny humor i niesamowite pomysły. Można, by pomyśleć, że dziewiąty tom to już... może być cały czas odgrzewany ten sam kotlet. Nic bardziej mylnego! Jeff Kinney w każdej części skupił się na różnym aspekcie życia. Poruszał wiele różnych tematów, które na pewno przydarzyły się lub przydarzą czytelnikom.
Ta książka bardzo się mnie spodobała. Zawierała w sobie o wiele więcej momentów, gdy się śmiałam, a nie jedynie uśmiechałam się pod nosem z dowcipu, który bawi młodszych chłopców. Sytuacje przedstawione w tej części były zabawne ze względu na ich autentyczność, w końcu każdemu na pewno coś choć raz zepsuła się nawet najlepiej zaplanowaną wycieczkę. Czy to zgubienie kluczyka od szafki na basenie czy pieniędzy lub przykra przygoda z mewami.

"Zawsze lubiłem te opowieści, bo na każdej stronie trzeba podejmować decyzje, które wpływają na dalszy ciąg historii. Problem polega na tym, że moje wybory nigdy nie prowadzą do szczęśliwego zakończenia. I w ogóle wygląda na to, że JAKIEGOKOLWIEK wyboru dokonuję, wszystko kończy się ŹLE."

W tej części główne skrzypce, oprócz głównego bohatera, odgrywają cztery postacie - mama i tata Heffley, Rodrick oraz Manny. Cała rodzinka, która potrafi doprowadzić Grega do szału. Rodrick nie powstrzyma się przed żartowaniem i uprzykrzaniu życia młodszemu bratu. Manny w dalszym ciągu będzie... Manny'm. Małym, płaczącym dzieckiem. Mama nie odpuszcza i wymyśla coraz to kolejne "rodzinne atrakcje". Tata... tata podobnie, jak Greg próbuje to jakoś przetrwać.
Cała ta piątka tworzyła przezabawną grupę, pokazując, że nie ma czegoś takiego jak idealna rodzina. Każdy był inny, nie mogli ze sobą wytrzymać, ale w sytuacjach trudnych potrafili połączyć siły. Złościli się na siebie, śmiali się razem.

"Rodrickowi TAKŻE zdarzało się uciekać. W pierwszej klasie codziennie dawał drapaka o tej samej porze, ale zawracał, jak tylko mama wołała, że puszczają jego ulubiony program."

Podsumowanie: Dziewiąty tom mnie nie zawiódł. W czasie czytania niektórych wcześniejszych tomów, ani razu się nie uśmiałam. Po prostu czytałam z ciekawości, by dowiedzieć się, jak to się zakończy.Tutaj było inaczej.
Język nie zmienił się, w dalszym ciągu był prosty i zrozumiały. Większość stron to komiksy, które stały się znakiem rozpoznawalnym tej serii. Bez tych wszystkich rysunków książki straciłyby na tym wiele, bo to one dodają tej serii uroku.
Mogę tę powieść polecić fanom serii oraz tym, którzy pierwszy raz o niej słyszą. Na dodatek, nie trzeba się martwić tym, który się wzięło tom. Główny bohater o wspomnianych wydarzeniach nieco wspomina, pokrótce wyjaśniając, co się wtedy wydarzyło. Po za tym, wydarzenia te, nie łączą się jakoś za bardzo.