niedziela, 23 listopada 2014

Zostań, jeśli kochasz


W tym poście pragnę wam zaprezentować jedną z moich ulubionych książek. Jest to Zostań, jeśli kochasz lub jak większość fanów, w tym ja, woli Jeśli zostanę (ang. tytuł: If i stay). Powieść napisała Gayle Forman w roku 2009, które wydało wydawnictwo Dutton Penguin. Zaś w Polsce zajęło się tym Wydawnictwo Nasza Księgarnia w roku 2010 z tytułem Jeśli zostanę, natomiast z drugą, Zostań, jeśli kochasz, we wrześniu 2014 przez to samo wydawnictwo. Tłumaczeniem zajęła się Hanna Pasierska.
Książka również w tym roku doczekała się ekranizacji, w główne role wcielili się Chloe Grace Moretz, Jamie Blackley i Liana Liberato.

Mia, główna bohaterka książki, jak i narratorka powieści, pewnego zimowego poranka je z rodziną wspólne śniadanie, kiedy w radiu ogłaszają zamknięcie szkół z powodu ogromnej ilości śniegu na droga - a wiadomo, jak to w Ameryce wszystko wygląda. Rodzice dziewczyny proponują owy plan na ich dzień, odwiedzenie znajomych, dziadków i tak dalej. Kiedy wyruszają samochodem, a w radiu leci sonata Beethovena, o którą cudem zawalczyła Mia, zdarza się okropny wypadek, który przewraca cały jej świat do góry nogami.
Siedemnastolatka wstaje z zaspy śnieżnej i idzie na poszukiwania rodziców oraz małego braciszka. Widzi wrak ich rodzinnego autka wraz z czymś, czego w ogóle się nie spodziewała - swoim zmasakrowanym ciałem. Wraz z ratownikami, jako duch udaję się do szpitala, gdzie dowiaduje się, że znajduję się w stanie śpiączki, a jej rodzice zginęli na miejscu. W tym właśnie momencie Mia musi zadecydować. Zostać czy odejść?
Na tym w głównej mierze opiera się cała książka. Poznajemy wypadek i stajemy się obserwatorami wraz z Mią, która ma przed sobą trudny wybór. Życie lub śmierć. Jako niby zjawa patrzy na akcję toczącą się w szpitalu, widzi swoich bliskich, dziadków, znajomych i przyjaciół rodziny oraz swojego chłopaka - Adama. Przygląda się ich rozpaczy, próby pocieszenie nawzajem. Zaś ona sama w pamięci wspomina wspaniałe chwilę spędzone z nimi oraz martwymi już rodzicami. W ten też sposób dowiadujemy się w jaki sposób znaleźliśmy się w tym miejscu.

"Uświadamiam sobie nagle, że umieranie jest proste. To życie jest trudne."

Dzięki retrospekcji poznajemy resztę bohaterów. Brata Mii Tediego, jej przyjaciółkę Kim, chłopaka Adama, rodziców, dziadków, najbliższych znajomych. Dowiadujemy się dużo o ich przeszłości oraz planach na przyszłość. O ich marzeniach, lękach, chwilach słabości i zainteresowaniach. Poznajemy dziewczynkę, która się urodziła w domu, gdzie każdy preferuje się muzykę rocka, a ona jako jedyna woli muzykę klasyczną. Opowiada nam o swojej miłości do wiolonczeli, którą nazwała ogromnym człowiekiem w dzieciństwie, o jej przygodach na obozach dla uzdolnionych muzycznie oraz próbie dostania się do wymarzonej szkoły.
Postacie są przerażająco prawdziwe. Mają swoje wady oraz zalety, potrafią się obrazić o drobną błohostkę i czują się odrzuceni, kiedy ktoś im odmawia. Dowiadujemy się o buntach, kłótniach, przyjaźniach, nie tylko wśród młodzieży, ale i dorosłych bohaterów.

"Po prostu myślę,że z pogrzebami jest podobnie jak z samą śmiercią. Można mieć własne życzenia, własne plany, ale ostatecznie nie masz na nic wpływu."

Pomysł na książkę jest naprawdę niesamowity. Autorka nie przesadza z opisami, a styl pisania jest lekki, dzięki czemu nie można oderwać się od powieści. Według mnie wszystko co powinno, jest w niej zawarte, każde emocje, wydarzenia i tak dalej. Przez co naprawdę można się wczuć, wzruszyć, a nawet uronić kilka (lub cały wodospad - jak w moim przypadku) łez.
Powieść świetnie pokazuje, jak ważne jest życie oraz osoby, które nam w nim towarzyszą. Skupia nas do myślenia nad tym, jak my byśmy postąpili, gdyby nas to spotkało. Na dodatek przywiązanie się do postaci sprawia, że odczuwamy ogromną stratę wraz z bohaterką.

"Czasem człowiek dokonuje w życiu wyboru, a czasem to wybór stwarza człowieka."

Podsumowując, jest to niesamowita historia, która na pewno zapadnie w naszej pamięci. Przyprawi nas o reflekcje na temat naszego życia, a przy okazji spędzimy wspaniale czas siedząc i czekając na werdykt - decyzję Mii. Nie mogę nic złego o niej powiedzieć, choć uważam, że mogłoby się znaleźć więcej opisów, lecz mimo tego i tak jest wspaniale. Więc jeśli jeszcze się wahasz przed przeczytaniem, zakupem, to z całego serca mogę ci powiedzieć, że się nie zawiedziesz.
Jeśli jesteś uczuciowy to przygotuj chusteczki i podczas czytania książki i podczas oglądania filmu, bo czeka cię ogromna fala uczuć.





środa, 12 listopada 2014

Trochę większy poniedziałek


Pragnę wam zaprezentować wspaniałą książkę dobrze znanej polskiej autorki - Katarzyny Grocholi. Książka pod tytułem Trochę większy poniedziałek została opublikowana w czerwcu 2013 roku przez
Wydawnictwo Literackie.

Powieść ta jest zbiorem felietonów autorki z lat 2000-2007. Kasia jest to kobieta o "wieku, którym się nie mówi" i z wagą, którą niechętnie zdradzi. Jest matką mieszkająca z córką na wsi, właścicielką kilku rozrabiających zwierzątek, partnerką Pana od Węgorza. Kasia jest tym typem dziewczyny, która cały czas jest nieporadna, ale okropnie sympatyczna i miła. Tą, która wplątuje się w dziwne historie oraz potrafi znaleźć mądrość życiową jadąc kolejką do domu.
Jak już wcześniej wspomniałam są to felietony, które Grochola pisała dawniej dla gazety, zostały one zebrane w jedną książkę - w ten sposób powstał Trochę większy poniedziałek. Anegdotki krótkie i nieco dłuższe, teksty mniej i bardziej znane. Idealne do przeczytania w czasie czekania na autobus, czy by po prostu poprawić sobie humor w czasie jesiennej depresji. Opowiastki na każdy dzień tygodnia, na każdy miesiąc w roku, nie tylko na poniedziałki!

"Myślę także o tym, jak trudno jest zauważyć cudzy ból i cudzą rozpacz, jeśli się człowiek zasklepi w swoim bólu i swojej rozpaczy. Myślę o tym, jak łatwo jest nie widzieć cudzych łez."

Po książkę sięgnęłam, jakby to powiedzieć, nie zamierzenie. Nie miałam zamiaru jej czytać. Jednak moja mama wypożyczyła, stwierdziła, że tę już czytała i powiedziała, że jeśli się nudzę to muszę koniecznie przeczytać. Czego oczywiście nie żałuję. Jest to powieść, a właściwie historyjki, które mają swój urok. Każda zaczyna się przypomnieniem autorki co się stało w tym tygodniu, lub kilka lat temu, opowiada ona o przygodzie, która rozśmieszy do łez, a na końcu zakończy się jakąś myślą. Katarzyna, moim zdaniem, wspaniale operuje słowami, dobiera je idealnie do danej sytuacji, przez co bardziej wczuwamy się w los bohaterów uczestniczących w opowiastkach.

„Tam, gdzieś na świecie, na pewno jest lepiej, cieplej, bezpieczniej. Może są większe możliwości, może bardziej cię szanują, można znajdziesz pracę i jeszcze wystarczy ci na życie i na mieszkanie i na samochód. Może twoje rodzinie tutaj będzie lepiej, bo jej pomożesz, Ale przecież tęsknota będzie zawsze wpisana w twoje życie. Bo każdy wybór eliminuje coś, czego nie wybrałaś. I może cie to trzymać do końca życia w okowach takiego „co by było gdyby”. Niech cię to nie truje. Powodzenia, gdziekolwiek jesteś i cokolwiek robisz.

Z tego co widziałam na niektórych forach, czy blogach, komentarzach i tak dalej, jest to pomysł "odgrzewany". Znaczy się, opowieści zamieszczone w Trochę większy poniedziałek pojawiły się już w innych powieściach autorki, między innymi w Nigdy w życiu. Większości fanom nie spodobało się to, byli wręcz zawiedzeni, jednak dla osób takich jak ja, które pierwszy raz zetknęły się z jej twórczością jest to dobry początek. Ta książka zachęciła mnie do autorki i jej reszty dzieł.
Jednak myślę, że mimo iż niektóre historię już się pojawiły to w jakieś deszczowe dni przyda się książka, po którą się sięgnie i szybko znajdzie anegdotę, która nas interesuje. Muszę was, jednak ostrzec, że na jednej się nie skończy. Przeczytasz jedną, będziesz chciał przeczytać kolejną, aż w końcu dotrwasz do końca książki.

„Za pieniądze można mieć zegarek, ale nie czas.
Za pieniądze można mieć budynek, ale nie dom.
Za pieniądze można mieć seks, ale nie miłość.
Za pieniądze można mieć lekarstwa, ale nie zdrowie.
Za pieniądze można mieć posadę, ale nie poważnie.
Za pieniądze można mieć władzę, ale nie szacunek…”

Podsumowując jest to ciepła, pełna humoru powieść złożona z felietonów oraz historii, którzy fani autorki na pewno kojarzą. Jednak i to nie przeszkadza w czytaniu, gdzie można wiele wynieść mądrości z opowieści mówiących o naszym codziennym życiu. Przez chwile może załapiemy się na chwilkę reflekcji, a następnie wrócimy do czytania kolejnej opowiastki.
Nic złego nie mogę powiedzieć o tej książce. Nie mam porównania do innych powieści tejże autorki, jednak mimo wszystko twierdzę, że jak będę miała ochotę to nieraz wypożyczę z biblioteki ponownie Trochę większy poniedziałek, aby ponownie wejść w świat jaki przedstawia Katarzyna.





sobota, 8 listopada 2014

Wilk



Chcę wam zaprezentować recenzje książki, którą niedawno skończyłam czytać. Jest to Wilk Katarzyny Bereniki Miszczuk. To debiut autorki w świecie pisarstwa. Powieść tę napisała w wieku
piętnastu lat (!), a opublikowała trzy lata później. Wydało ją wydawnictwo Muza w roku 2006. Powieść została wznowiona przez Wydawnictwo W.A.B, w 2013.

Margo Cook jest zwyczajną piętnastolatką, wiedzie normalne i nudne życie. Jednak wszystko to się zmienia kiedy jej rodzice, przez zamianę miejsca pracy, postanawiają przeprowadzić się z Nowego Jorku do małego miasteczka Wolftown, które, jak sama nazwa wskazuje, jest otoczone wilkami. Już pierwszej nocy nawiedzają ją niepokojące sny, o które martwi się jej tata psycholog.
Wraz z pierwszym dniem szkoły, zaprzyjaźnia się z Ivette Reno, dziewczyną, która ma obsesję na punkcie koloru różowego. Oprowadza ona główną bohaterkę, przedstawiając jej wszystkie grupki w placówce szkolnej, między innymi sportowców, kujonów itd. Wśród jednej grupki, metalowców, przykuwa jej zainteresowanie chłopak, Max Stona, który jest nienaturalnie małomówny.
Jednak jak się okazuję Wolftown ma swoje tajemnice, jak i również jej mieszkańcy. Margo jest zamieszana we właśnie ten sekret miasteczka, a kiedy jej sny się spełnią, już nic nie będzie takie jak przedtem. Co skrywa małe miasteczko i za wszelką nie pozwoli, by wyszło to na światło dzienne?
Oto jest też pytanie, na które odpowiedzi wam nie podam, gdyż jaką wtedy mielibyście zabawę z czytania? Oczywiście żadną. Jednak mogę powiedzieć iż takiego zakończenia w ogóle się nie spodziewałam biorąc tę powieść do ręki czy już ją czytając.

"- Będę Titanikiem, który skruszy górę lodową - zaśmiałam się.
- Taak... - mruknęła Ivette cicho. - Tylko, że Titanic przy tym zatonął."

Pierwsze co niestety muszę skrytykować, a właściwie ponarzekać, u książki mojej ulubionej autorki, to styl pisarski. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że w wieku piętnastu lat nie mogła pisać niczym Stephen King czy inni tego typu artyści, którzy są geniuszami w tym co robią. Jednak czasem, po prostu się śmiałam w poważnych momentach historii. Niektóre zdania się nie zmieniały, epitety się często powtarzały, aniżeli były takie same. Opisów praktycznie w ogóle nie widziałam, a jak się zdarzały, to strasznie skrócone i niestaranne. Jak to przeczytałam w jednej z czyjejś opinii na LubimyCzytać, pozwolę sobie zacytować: "niczym onetowska bloggerka".
To jest smutna prawda. Pomimo iż uwielbiam panią Miszczuk, to w tej kwestii zawiodła po całości. Jednak oczywiście usprawiedliwia ją fakt, że to jej pierwsza opublikowana praca oraz młody wiek. Mimo to naprawdę ciężko się to czytało, choć powinno być odwrotnie, gdyż wtedy nie musimy w ogóle wysilać naszych szarych komórek.

"- Naprawdę przypadkiem się potknęłaś? - I uśmiechnął się pod nosem.
- Naprawdę! - powiedziałam oburzona, a następnie rzuciłam złośliwie: - A ty ją przypadkiem złapałeś za stanik?
- Ty byłaś za daleko - mruknął i puścił do mnie oko"

Co do bohaterów, to również muszę wyrazić się niepochlebnie. Większość z nich miała... Jakby przypisaną tylko jedną cechę, na przykład: Ivette była dość pusta, Max skryty. Nie byli za bardzo rozwinięci, niemal, że potrafiłam przewidzieć jaki wykonają ruch w danej sprawie. Niektóre dialogi między nimi okazały się tak sztuczne i nie do zniesienia, nikt nie zwraca się z nas w ten sposób do drugiej osoby, to tylko można zauważyć u naprawdę małych dzieci. Tak, jak w ostatniej recenzji narzekałam na dialogi w Niezgodnej, tak tutaj również muszę.

"Te wszystkie miesiące naszej przyjaźni, sekretów, wzajemnych spotkań i przeżyć zupełnie przepadły."

Jednak najbardziej podobało mi się - co może się wydawać dziwne, gdyż dziś tylko narzekam i wytykam błędy - to sama fabuła. Może się wydawać trochę banalna, a nawet przypominać zbytnio Zmierzch, jednak jak się okazuję to zupełnie dwa różne światy. Końcówki w zupełności nie są takie same, czy choćby podobne. Podejrzewam iż Katarzyna chciała się wzorować, na wtedy, wspaniałej dla niej powieści.

 "-Musimy pomyśleć - stwierdził Aki i usiadł na krzesełku, udając, że nie widzi wzburzonego spojrzenia jakiejś staruszki, która też najwyraźniej miała ochotę tu usiąść.
- Ta dzisiejsza młodzież! - usłyszałam jej głośne prychnięcie, kiedy przechodziła obok mnie.
- Może byś wstał i puścił kogoś potrzebującego na to miejsce? - powiedziałam do Akiego.
- Mam nogę skręconą w kostce - powiedział i wysunął przed siebie nogę, tak, że każdy mógł się o nią potknąć."

Podsumowując, książka jest na deszczowe dni, kiedy nie ma się ochoty na oglądanie komedii romantycznych czy seriali. Usiąść, przeczytać i pośmiać się z toku myślenia głównej bohaterki, jednocześnie wciągając się w życie miasteczka jakie przedstawiła nam Miszczuk. Mimo iż na początku będzie nas irytować onetowski styl pisania, to z czasem do niego przywykniemy, tak samo z postaciami.
Jednak po skończeniu, będziemy zastanawiać się co dalej, co spotka Margo i jej przyjaciół. Wtedy też trzeba sięgnąć po Wilczycę.




czwartek, 6 listopada 2014

Niezgodna


Witajcie! W pierwszej kolejności chciałabym powiedzieć, że tę recenzje książki dedykuję mojej wspaniałej przyjaciółce, która jest jednocześnie moją towarzyszką z ławki, uwielbiam cię!


Dziś chciałabym wam przedstawić jedną z powieści, która zajmuje miejsce na półkach obok Igrzysk Śmierci. Niezgodna autorstwa Veroniki Roth, która została wydana przez amerykańskie wydawnictwo
Katherine Tegen Books we kwietniu 2011 roku. W Polsce pojawiło się dzięki Amber Wydawnictwo. Swoją premierę miała w marcu 2012 roku. Tłumaczeniem zajęli się Daniel Zych i Maciej Nowak-Kreyer. Film także doczekał się swojej premiery w 2014 roku, w role główne wcielili się Shailene Woodley i Thoe James.

W świecie przyszłości, każdy szesnastolatek staję przed testem, który ma stwierdzić do jakiej frakcji pasuję. Testy mają tylko nakierować nastolatka, tam gdzie, by czuł się najlepiej, jednak każdy ma możliwość własnej decyzji na ceremonii. Do wyboru jest tylko pięć opcji: Altruizm, Serdeczność, Nieustraszoność, Erudycja i Prawność oraz dwie niezbyt przyjemne możliwości: Bezfrakcyjność lub Niezgodność, gdzie przy tym drugim musisz zostać wyeliminowany.
Beatrice kończąc właśnie ten wiek, musi zdecydować, która z pięciu dróg podąży. Pomimo iż jej rodzice oczekują od niej wyboru swojej frakcji - Altruizmu. Ona, zaskakując tym również samą siebie, wybiera Nieustraszoność, gdzie wraz z innymi nowicjuszami musi przetrwać szkolenie. Stawka jest wysoka, albo dane ci będzie mieszkać z ludźmi odważnymi, albo staniesz się bezfrakcyjnym. Jednak to nie jest jedyny problem Tris, bowiem skrywa ona ogromną tajemnice, która ciąży jej na sercu, a nikomu nie może się z niej zwierzyć, bo wie, że jeżeli ktokolwiek ją odkryje, będzie w ogromnym niebezpieczeństwie.
Więc jaką też tajemnice skrywa główna bohaterka? Oczywiście tego wam nie zdradzę, nie chcę wam psuć zabawy z jej odkrywania, jednak podejrzewam iż większość się domyśliła o co chodzi. Choćby po samym opisie lub tytule.

 "Ludzki rozum może usprawiedliwić każde zło; dlatego jest takie ważne, że nie polegamy na nim."

Jeśli chodzi o postacie w książce to mogę powiedzieć, że niektórych pokochałam od pierwszych chwil, a drugich znienawidziłam. Do postaci, którą zaczęłam uwielbiać po kilku stronach to Christina, pochodzi ona z Prawności i podobnie jak Tris przenosi się do Nieustraszoności. Czasem bywała irytująca, gdyż, jak na jej frakcję przystało, mówiła cały czas prawdę, jednak moim zdaniem była najbardziej prawdziwą postacią z tej historii.
Jednak z przykrością muszę stwierdzić iż niezbyt polubiłam Beatrice, nie mogłam jej po prostu znieść. Przez cały czas, albo udawała bezradną dziewczynkę, albo kobietę, która walczy na pięści. Tak naprawdę nie wiem, czy ona była odważna, czy nie, bo cały czas jej to się zmieniało. Albo była damą w opałach, albo rycerzem na białym koniu.
Co do reszty bohaterów, to mogę stwierdzić jedno: czasem nie zachowywali się jak na swój wiek, tylko na dziewięcioletnie dziecko. Niektóre dialogi między nimi nie wydawały mi się realne dla szesnasto-, siedemnastolatków. Jak postacie miały ze sobą spór i rzucały w siebie wyzwiskami, to mi to trochę przypominało podstawówkę.

"Nie poddam się, niech ten ktoś, kto patrzy na mnie przez kamerę, widzi, że jestem odważna. Ale czasem to nie podjęcie walki świadczy o odwadze, ale stawienie czoła nieuchronnej śmierci."

Jest jedna rzecz, która najbardziej mi się podobała, ale tym samym nie podobała. Mianowicie fabuła. Uważam, że autorka miała wspaniały pomysł, naprawdę, jednak nie opisała to w jakiś bardzo wymyślny sposób. Czasem zamiast czytać z zapartym tchem i martwić się losem bohaterów, to czytałam na zasadzie "byle skończyć rozdział/książkę". Oczywiście nie mówię, że to jest nie wiadomo jaka tandeta, bo jeśli mam być szczera sama nie napisałabym lepiej takiej powieści.
Denerwowało mnie, jednak to iż nie było prawie nic o tej tytułowej Niezgodnej, coś o niej pojawiło się tylko na początku i na końcu książki. W całej powieści jest pokazane tylko życie we frakcji Nieustraszoności, niemal zapominamy o Niezgodności. Jednak nie możemy narzekać, bo autorka oprowadza nas po jednym świecie, porównując do niego drugi, w jakim się wychowała główna bohaterka. Tym samym dziewczynie jest przez to trudno, gdyż są to dwie odległe rzeczywistości.

"Czasem ból służy większemu dobru."

Także podsumowując: książka nie jest zła. Jest dobra. Autorka pokazuje nam swoje wyobrażenie naszej cywilizacji za te, załóżmy, setki lat. To jest coś zupełnie innego niż Igrzyska Śmierci czy Więzień labiryntu (dlatego nie kierujcie się tymi nagłówkami, o których mówiłam już, gdyż wszystkie te historie są bardzo różne). Jednak z tych trzech, ona zajmuje u mnie ostatnie miejsce. Czegoś mi brakowało. Nie spodziewałam się nie wiadomo czego, jednak nadal czuję niedosyt i pojawia się myśl, że mogłoby to być wszystko opisane troszeczkę lepiej.
Największym minusem są bohaterowie, ich zachowanie i język, który przypomina tych u dzieciaków w szkole podstawowej. To mnie naprawdę zniechęciło do tej książki, gdyż nienawidzę czytać powieści, gdzie ludzie nie potrafią się wyrażać tak, jak na ich wiek przystało. Jednak w kolejnych częściach widać, że autorka usunęła to lub po prostu nabrała wprawy, nie wiem jak to nazwać, przez co coraz mniej tego widać.
Historia jest wspaniała, nigdy bym na taką nie wpadła, jednak jak mówiłam za mało zostało niektórych kwestii poruszonych oraz zabrakło tego czegoś.
Także, jest to książka, którą przeczytam, ale więcej raczej do niej nie wrócę, chyba iż nabierze mnie ogromna ochota na to.