piątek, 16 stycznia 2015

Pięćdziesiąt twarzy Greya



Tę recenzję dedykuję tej kochanej osobie, która ostatnio mnie (dwie recenzje wstecz) poprosiła o zrecenzowanie tej właśnie powieści. Jednak zapomniałam o tej prośbie i jest ona z lekkim opóźnieniem (aż o dwie recenzje). Przepraszam i miłego czytania.



Pięćdziesiąt twarzy Greya to książka autorstwa E. L. James, która stała się światowym bestsellerem. Tłumaczeniem zajęła się Monika Wiśniewska. Co jest jedną z ciekawostek, autorka zainteresowana Zmierzchem chciała napisać podobny romans, tyle, że jako... fanfiction. Została ona wydana przez Vintage Books w czerwcu 2011 roku, w Polsce zaś pojawiła się we wrześniu 2012 roku, dzięki Wydawnictwu Sonia Draga. Aktualnie film czeka na swoją ekranizację, która ma mieć premierę w Walentyntki 2015 roku. W role główne wcielili się: Jamie Dornan i Dakota Johnson.


Anastasia Steele, główna bohaterki powieści, jedzie w zastępstwie za swoją przyjaciółkę, jako dziennikarka. Musi przeprowadzić wywiad do gazetki studenckiej ze wszystkim znanym Christianem Greyem, właściciela największej firmy. Dziewczyna od pierwszej chwili spotkania czuję się onieśmielona i zaczyna zachowywać się niezdarnie. Jednak stara się zapomnieć o tym całym zajściu zaraz po wyjściu z biura mężczyzny. Chce wrócić do swojego starego, poukładanego życia.
Lecz następnego dnia, w sklepie, gdzie Ann pracuje dorywczo, widzi Christiana Greya, który proponuje jej kolejne spotkanie.
Dziewczyna jednak nie wie, w co się pakuję oraz jaki naprawdę jest Christian Grey.
Jeśli mam być szczera, nigdy bym nie sięgnęła po tę książkę. Nie chciałam jej przeczytać, jak wszystkie napalone gimnazjalistki. Przeczytałam ją z nudów, kiedy nie miałam żadnej innej powieści pod ręką, a akurat moja siostra ją posiadała.

"Nie ufaj mężczyźnie, który umie tańczyć."

Co można ciekawego powiedzieć o postaciach występujących? Mogę wam odpowiedzieć, że ja nie widzę w nich nic specjalnego. Anastasia to niewinna oraz nieco naiwna młoda kobieta, która wije się ze wstydu, kiedy jakiś przystojny mężczyzna się jej przygląda. Jednak jak to przystało na główną bohaterkę romansu, nie daje sobą pomiatać, nie pozwala na niektóre rzeczy swojemu chłopakowi - jest szanującą się kobietą. Christian Grey to ten z ciemną przeszłością oraz manią na punkcie kontrolowania wszystkiego co oddycha, a nawet i nie. Jest typem niebezpiecznym. Przyjaciółka Ann, Kate, to ta, która wszystkim się ekscytuje, dużo imprezuje oraz podrywa każdego napotkanego nieznajomego płci męskiej. Oczywiście nie zapominajmy o Jose, przyjacielu dla Anastasi i rywalu wobec jej uczuć dla Greya.
To naprawdę brzmi jak typowy romans, prawda? Dodajmy do tego jeszcze sceny erotyczne, które są po przynajmniej dwie w jednym rozdziale.

"Trzeba pocałować wiele żab, nim trafi się na księcia."

Może przestanę zachowywać się jak największa przeciwniczka powieści. Powiem coś o jej największej zalecie.
Jeśli pominąć te naprawdę przewidywalne postacie, które w dziwny sposób wydają się prawdziwe - bo naprawdę istnieją tacy ludzie, nie zapominajmy o tym. Oprócz scen erotycznych, które po pewnym czasie robią się nudne (tym bardziej po trzecim tomie), każdy opis, każda scena się powtarza. Później już się je omija, aby dalej śledzić największy, moim zdaniem, plus - fabułę.
Może wyda się ona banalna, ale po pierwszym tomie, wszystko zaczyna się rozkręcać. Anastasia dowiaduję się coraz więcej o Christianie - co chyba, wszystkich najbardziej interesuję. Oczywiście w pierwszym tomie nie znajdziecie odpowiedzi. Pierwszy tom jest wielkim wstępem, do dwóch kolejnych części. To je dopiero się czyta z przyjemnością.
Kolejna zaleta, to moim zdaniem niektóre słodkie momenty. Przy, których każdy z nas wyda z siebie wielkie oraz głośne "aaaw".

"Opłakuję coś, czego nigdy nie miałam. Co za absurd. Rozpacz
z powodu przeklętych nadziei, przeklętych marzeń i oczekiwań."

Podsumowując: Książka nie jest taka wspaniała jak ją wszyscy opisują. Nie rozumiem tego szumu wokół niej, a tym bardziej wśród gimnazjalistek. Rozumiem, można mieć swoją serię, trylogię książek, którą się niemal wielbi. Lecz ta powieść, nie jest szczególnie... zachwycająca. Jest dobra, fabułę ma ciekawą, jednak niektóre opisy, które później się powtarzały, oraz czasem irytująco typowe postacie, sprawiały, że miało się ochotę zakończyć czytanie. Jednak mogę was zapewnić, że kolejne tomy nie są tak... nieco słabe? W nich dzieję się o wiele, wiele więcej.
Nie uznajcie mnie proszę za jakiegoś hejtera sławnego bestsellera, bo sama przeczytałam serię z ciekawości, a nawet czasem przeżywałam jakieś wątki (tym bardziej, jeśli chodzi o trzeci tom).
Jeśli chodzi o film, który ma dopiero wejść do kin, myślę, że to może być dość kiepska ekranizacja. Chodzi mi przede wszystkim o dobór aktorów. Uważam to za okrutny cios oraz ogromną klapę, żadnego z bohaterów tak sobie nie wyobraziłam. I tak jak główna bohaterka z bohaterem ujdą, tak reszta zdecydowanie nie. Jednak nie oceniajmy książki po okładce, nie wygląd, lecz talent się liczy. Dlatego wybierzmy się do kina na film i oceńmy sami.



"Naszym celem jest sprawianie przyjemności Panno Steele."


Czy według was, czytających książkę, ta scena była najbardziej taka... wyczekiwana i najlepsza?




6 komentarzy:

  1. Sama recenzja jak najbardziej ok, ciekawa i tak dalej, ale na Twoim miejscu jeszcze raz bym ją sprawdziła - jest sporo literówek. Poza tym pisze się "pięĆdziesiąt", nie "piędziesiąt" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawa recenzja.... Może i jest parę literówek, ale szczególnie nie zwraca nie na nie uwagi. Są niezauważalne.
    W tytule masz teraz nie w dobre czcionce "ęć" w Pięćdziesiąt
    Według mnie też niedobrze dobrali aktorów. Chociaż jako Christian Jamie ujdzie, ale Dakota jako Anastasia nie. To zły wybór. Moim zdaniem ją powinna zagrać Felicity Jones. No ale to tylko moje zdanie.
    Czekam na kolejną recenzję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam, ale ta książka dla mnie to porażka, nie wiem dlaczego, ale większość treści doprowadzała mnie do śmiechu :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż, nie często sięgam po tego typu książki, bo po prostu za nimi nie przepadam. 50 twarzy Greya to dość popularna książka, jednak nie słyszałam o niej dobrych opinii. Nie jestem pewna czy kiedykolwiek sięgnę po tę książkę. Może kiedyś dam jej szansę, ale na razie nie jestem przekonana czy warto.
    Pozdrawiam i zapraszam :)
    raven-recenzje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam, ale nie powiem, że mnie zachwyciła, czegoś mi w niej brakowało. Jednak mimo wszystko do kina prawdopodobnie się wybiorę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie dałam rady przebrnąć pierwszego rozdziału. Sposób pisania jest tak denerwujący i nijaki, że to po prostu książka niemożliwa do przeczytania. Też nie jarałam się nią jak większość osób. Jak dla mnie, to ludzie widzą w niej( i tak na prawdę tylko na to zwracają uwagę) kolejną książkę, która pomoże w wyobrażeniu sobie scen, które chcieliby przeżyć.
    Tak wiem, jestem bezpośrednia.
    Ja nie mam zamiaru nigdy przeczytać i zrecenzować tej książki, ale doceniam to, że ty to zrobiłaś.
    PS Literówki są niewidoczne :D Serio.

    OdpowiedzUsuń