piątek, 17 października 2014

Gwiazd naszych wina


Otóż to moja pierwsza recenzja, w niej chciałabym przedstawić dość popularną ostatnim czasem książkę pt; Gwiazd naszych wina, której autorem jest John Green. Tłumaczeniem zajęła się Magdalena Białoń-Chalecka. Została wydana przez wydawnictwo Bukowy Las w Polsce w lutym 2013 roku. W Ameryce została opublikowana we styczniu rok wcześniej. Książka doczekała się swojej ekranizacji w czerwcu 2014 roku, w główne role wcielili się Shailene Woodley i Ansel Elgort.
Została ona światowym bestsellerem, który chwycił czytelników za serca - a przynajmniej większość - oraz skłoniła do reflekcji. Dzięki niej autor został zauważony, wraz z jego resztą
powieści.




Hazel Grace, lub po prostu Hazel, choruję na raka. Jest uczepiona butli z tlenem, której nadała nawet imię. Szesnastolatka na początku opisuje nam swoje życie, które polega głównie na spaniu, oglądaniu seriali telewizyjnych, czytaniu po raz etny tej samej powieści i jedzeniu. Nie chodzi do szkoły (co nazwała bonusem rakowym) i nie nawiązuje ona kontaktów ze swoimi rówieśnikami. Co martwi jej matkę, która proponuję jej pójście na spotkanie, gdzie pozna młodzież z tymi samymi problemami. Główna bohaterka nie jest z tego zadowolona, jednak mimo wszystko udaję się tam. Wtedy też wpada na chłopca, Augustusa Wetersa, który już pierwszego dnia proponuje jej wspólne obejrzenie filmu. W ten sposób dwójka nastolatków zaczyna swoją niezwykłą, ale też całkiem zwyczajną, przygodę. Jeśli, by na to nie spojrzeć powieść ta nie ma w sobie nic nadzwyczajnego, jednak ma coś w sobie co skupia uwagę czytelnika. Sama nie potrafiłam się od niej oderwać, odkąd ją odpakowałam z kartonu po przesyłce czekałam na piątek, aby ze spokojem zacząć ją czytać. 

"- Okay - powiedział, gdy minęła cała wieczność. - Może 'okay' będzie naszym 'na zawsze'.
- Okay - zgodziłam się."

Co mi się najbardziej w niej podobało to postacie. Hazel, Augustus, Isaac i reszta bohaterów wydawała się być prawdziwa, jakby mogli wyjść zza kartek i stanąć obok nas, rzucić głupim żartem lub pocieszyć. Każdy z nich miał niepowtarzalny charakter, inne przemyślenia. Kolejną zaletą jest to nie-sielankowe-życie, to znaczy mieli dobre momenty, ale też się kłócili, obrażali jak prawdziwi ludzie. Hazel gniewała się na rodziców, krytykowała i miała głupie humorki. 

"Ból domaga się, byśmy go odczuwali"

Trzeba też wspomnieć o tym co większości się podobało - cytaty. Książka zawiera w sobie ogrom mądrych fragmentów, przemyśleń, pełnych metafor odnoszących się do życia. Można rzucać cytatami na prawo i lewo! Jednak co do tego miałam pewną wątpliwość. Skąd u szesnato-, siedemnastolatków takie myśli? Uznałam to trochę za dziwne. Większość młodzieży nie zastanawia się nad sensem życia, śmierci czy sytuacji. Kiedy dyskutowałam o tym z tatą powiedział mi coś mądrego - oni mając raka, przez co szybciej stali się dorośli. Z czym muszę się zgodzić, oni nie myśleli już jak dzieci, oni myśleli jak dorośli. 
Kolejną wadą, a właściwie nie wada, to to, że zbyt wiele od niej wymagałam. Znaczy się większość osób tak mi ją polecała, urozmaicała, mówiła jaka jest wspaniała - owszem jest, jednak zbyt bardzo sobie to wyolbrzymiłam. 

"Czasem wydaję się, że wszechświat chce zwrócić na siebie uwagę"

Także podsumowując, powieść jest barwna, przemyślana i bardzo dobrze napisana - lekkim oraz łatwym do czytania językiem. Zmusza ona nas do reflekcji życiowych, a po zakończeniu czujemy lekkie ukłucie w sercu, powoduje wzruszenie. W pewnym sensie pokazuje nam ona świat oczami dziecka mającego raka, dowiadujemy się jakie ma myśli, czy się boi. John w świetny sposób nam to pokazuję, a tym bardziej tą ich irytację z powodu bonusów rakowych, litości. Jednak mimo wszystko pozostaje moje "ale". Zbyt dużo wymagałam od historii. Zachwyciła mnie - oczywiście, ale nie jest ona jakąś książką idealnie ukazującą ten temat, są lepsi autorzy, jednak wiadomo każdy ćwiczy i jak Green napisze ponownie powieść o tematyce raka to nas wszystkich położy na łopatki. 
Mimo wszystko sięgnę po resztę jego twórczości, między innymi Papierowe Miasta. Jednak Gwiazd naszych wina pozostanie w mojej pamięci i będę pamiętać o takiej historii, za kilka lat na pewno ponownie ją przeczytam lub niedługo ponownie obejrzę film - który jest naprawdę piękny.





2 komentarze:

  1. Wowww
    Ta recenzja jest bardzo dobra...
    Nie jestem specem w tej dziedzinie, ale wydaje mi się, że opis książki mógłby być troszeczkę krótszy, a więcej powinnaś skupić się na własnej opinii.
    Było parę małych błędów, literówek, ale nie tak aby nie można było znaleźć sensu wypowiedzi...
    Czekam na kolejne wpisy ♥
    @BloodyViolets

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Też tak myślę właśnie z tym opisem, w kolejnych postaram się skrócić. Jednak co do swojej opinii to... było wszystko.
      Błędy? Ah spodziewałam się, mimo wszystko postaram się je jeszcze raz odszukać lub poprawić.

      Jeszcze raz dziękuję!

      Usuń