sobota, 12 września 2015

Mroczne umysły


Przed rozpoczęciem recenzji chciałabym was przeprosić za małą aktywność na swoim blogu i waszych
blogach! Mam nadzieję, że w końcu to nadrobię.
Lecz dzisiaj przedstawiam wam ostatnio przeczytaną przeze mnie powieść, pod tytułem Mroczne umysły autorstwa Alexandry Bracken. Tłumaczeniem na język polski zajęła się Maria Borzobohata-Sawicka. Książka została wydana przez wydawnictwo Hyperion w grudniu 2012 roku, w Polsce pojawiła się dzięki wydawnictwu Otwarte w kwietniu 2014 roku.


Gdybyście mieli umiejętność wejścia do czyjegoś umysłu tylko za pomocą dotyku, zatrzymalibyście ten dar?
Ruby dałaby wszystko, aby być na powrót normalną dziewczynką. Chciałaby, aby wszystko wróciło do normalności, lecz nie może.
Teraz jest w obozie "rehabilitacyjnym", który ma ją "wyleczyć". Jednak ona wie, że oni nie chcą takich, jak ona. Chcą się jej pozbyć. Pod przykrywką udaję Zieloną, ale jest jedną z ostatnich Pomarańczowych. Cała ta maskarada tylko po to, by przetrwać.

"Nie, oni nie lękali się o dzieci, które mogły umrzeć. Nie martwili się pustką, którą miały po sobie pozostawić. Oni bali się nas – tych, którzy przeżyli."

Do powieści nie byłam jakoś przyjaźnie nastawiona, jeśli mam być szczera... Zanim zaczęłam czytać nie wiedziałam, o czym jest ta powieść. Jednak widząc ją w bibliotece postanowiłam zaryzykować, widząc wiele pozytywnych opinii na jej temat oraz jej kontynuacjach na blogach.
Z początku ciężko mi się czytało. Prolog mnie nie zachęcił, a pierwsze rozdziały czytałam niemal na siłę. Nie mogłam się wbić w rytm pisania autorki, ani w samą fabułę. Opowieści Ruby o tym, co się stało, ciekawiły mnie, ale... czegoś im zabrakło. Nie potrafiłam się odnaleźć w tej powieści i dopiero później, te sto stron później się wkręciłam.
Do stylu pisarskiego trzeba przywyknąć, nie jest zły, jednak po prostu... trzeba czytać dalej, by się przyzwyczaić.

"Nie można odbudować zniszczonego życia ani odzyskać straconego człowieka."

Z bohaterami się bardzo zżyłam i mimo iż wcześniej nieco narzekałam, to muszę przyznać, że postacie były bardzo namacalne. Każdy z bohaterów wydał mi się realny, a czwórka głównych postaci posiadała wiele różnych cech, często ze sobą sprzecznych. Bardzo polubiłam Ruby, Liama, Pulpeta i Zu.
Ruby była dość specyficzną postacią, była nieco inna jak na bohaterkę powieści dystopicznej. Oczywiście miała cechy typowe dla takiej postaci, lecz... nie była aż tak irytująca. Była przede wszystkim dość słaba, przynajmniej z początku. W niczym nie przypominała Tris (to była dopiero okropna postać!) czy Katniss. Jednak miała tę typowo altruistyczną postawę, choć czasem widać było jej samolubność oraz chęć przetrwania. Może to to, sprawiło, że ją polubiłam. Wydała się przez to bardzo ludzka.
Liama pokochałam, to była męska postać idealna. Naprawdę. Pulpet to był bardzo sympatyczny bohater, który dodawał tej książce humoru, realności. Był nieufny i, podobnie jak czasem Ruby, martwił się o swoją skórę i przyjaciół.

"Może nic się nigdy nie zmieni. Ale warto poczekać, gdyby miało się jednak okazać inaczej."

Podsumowując: Nie kierujcie się nawiązaniem do Igrzysk Śmierci w opisie książki czy na okładce, bo mogę poręczyć, że nic a nic tutaj nie ma z nimi związku. A wizja takiego świata jest rzeczywiście niepokojąca, jednak nie taka straszna lub... realna. Wybaczcie, ale nie potrafię sobie tego wyobrazić w naszym świecie. Jednak nic nie wiadomo, wszystko może się wydarzyć.
Powieść jest warta przeczytania, fabuła i akcja jest na dobrym poziomie, jednak jak wcześniej wspomniałam, trzeba się wkręcić. Książka może nie jest jakimś arcydziełem, lecz na jednorazowe przeczytanie jest idealna. A zakończenie sprawiło, że miałam ochotę wyrzucić książkę przez okno i iść do biblioteki po ciąg dalszy (co jak się okazało, nie było go).
Muszę jednak przyznać, że ta historia poruszyła mnie. Sam koniec przepłakałam i nie mogłam uwierzyć w to, co się tam wydarzyło. Prócz tego muszę również dodać, iż w książce pojawia się lekka dawka dobrego humoru, który rozbawił mnie do łez.




11 komentarzy:

  1. Próbowałam ją przeczytać kiedyśtam, ale odłożyłam i oddałam do biblioteki. Myślę jednak, że dam jej drugą szansę, gdyż lubię takie realne książki i bohaterki pokroju nie-Tris :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka już na mnie czeka, ale jakoś mnie do niej szczególnie nie ciągnie...Uwielbiam, kiedy coś mnie porwie od pierwszych stron, jednak jeśli, jak piszesz, przez ten początek trzeba przebrnąc to ciemno widzę spotkanie z MU :( Jeju, Tris to ja już prawie nie pamiętam, więc porównania nie mam, a szkoda.
    Szczerze powiedziawszy lubię kiedy postacie są takie prawdziwe, znaczy mają swoje wady, a czasem nawet pokazują tę egoistyczną stronę, w końcu oni przecież też są ludźmi, prawda?

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, a mnie się tę książkę czytało strasznie. Miałam wrażenie, że nigdy jej nie zmęczę i do końca życia będę ją czytała... Naprawdę opornie mi szło.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi bardzo podoba się ta seria. Nie lubię science fiction, a to są jedyne książki tego typu, które znajdują się wśród moich ulubionych :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Skrajne opinie krążą o tej książce. Jedni wychwalają, inni równają z ziemią. Sama nie wiem, czy się brać, czy się nie brać. Na razie odkładam na bok i nie dopisuję do listy "chcę przeczytać".
    Bo kocham czytać!

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam tą serię i strasznie mi przykro, że już mam za sobą wszystkie tomy :)
    Thievingbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytanie tej pozycji ciągle odkładam w czasie. Chyba muszę ją przeczytać jak najszybciej.

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :*
    http://klaudiaczytarecenzuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ile to jeszcze ta książka posiedzi na mojej półce zanim po nią sięgnę? Coś tak czuję, że jeszcze długo, nie z powodu, że nie jestem jej ciekawa, ale dlatego, że dużo innych czeka na przeczytanie już znacznie dłużej :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem ciekawa, czy mnie by się spodobała. Planuję jej czytanie już od pewnego czasu, muszę wreszcie pożyczyć ją od koleżanki :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nauczyłam się już całkowicie nie zwracać uwagi na to, że wszystkie nowe młodzieżówki porównuje się do "Igrzysk Śmierci". Po "Mroczne umysły" chciałam sięgnąć od razu po premierze, ale jakoś z czasem coś się zmieniło, zupełnie nie miałam na to ochoty. Teraz mi o nich przypomniałaś i... może jednak się skuszę? ;)

    OdpowiedzUsuń