środa, 4 listopada 2015

Szeptem


W dzisiejszej recenzji przedstawię wam pierwszy tom trylogii Becci Fitzpatrick pt; Szeptem. Tłumaczeniem zajął się Paweł Łopatka. Powieść swoją premierę miała w październiku 2009 roku dzięki wydawnictwu Simon & Schuster. W Polsce pojawiła się w styczniu 2010 roku dzięki wydawnictwu Otwarte. Z tego, co wiem pracę nad ekranizacją miały ruszyć w roku 2012/2013/2014 - ale chyba nie doszło to do skutku.


Nora Grey to zwyczajna dziewczyna. Posiadająca swoje zdanie, prymuska, która pragnie dostać się na dobrą uczelnię i spędzającą czas ze swoją jedyną przyjaciółką Veę. Jej życie nie jest jedną wielką przygodą, wręcz przeciwne, jest spokojne, monotonne i zaplanowane.
Wszystko jednak zaczyna się walić w momencie, gdy na lekcji biologii zostaje przydzielona do robienia projektu z nowym uczniem - Patchem. Chłopak nie odzywa się zbyt wiele, co napawa dziewczynę wielkim oburzeniem. Już tego samego dnia Norę spotykają dziwne zjawiska, która tłumaczy sobie urojeniem.
Nora nieświadoma wdraża się w świat, do którego nigdy w życiu, by nie weszła. Wchodząc tym samym w sam środek bitwy między nadnaturalnymi stworzeniami.


"Pamiętaj, że człowiek się zmienia, jednak jego przeszłość nigdy."

Wszyscy wychwalali tę książkę. Słyszałam o niej już kilka lat temu i już wtedy byłam nią zainteresowana. Sięgnęłam po nią jednak dopiero niedawno. Po wielkich oczekiwaniach oraz pamiętając o różnych negatywnych recenzjach, zabrałam się do czytania.
I...?
Jestem lekko rozczarowana. Oprócz jedynej zalety, jaką była szybkość czytania wraz z pewną specyfiką, którą wciągała w czytanie, ta powieść to lekka porażka. Język jest bardzo ubogi, książka napisana została prosto, mogłabym nawet powiedzieć, że w niektórych momentach dało się wyczuć "onetowski" styl pisarski. Niektóre sytuacje były aż śmieszne i bardzo nierealne. Choćby zadanie jakie na biologii otrzymywali uczniowie - LUDZIE SERIO? Ja w takim razie też chcę mieć ocenę za poznanie kolegi/koleżankę z ławki. Również zachowanie nauczycieli, samych postaci... eh...
Fabuła była momentami banalna i wlokła się niemiłosiernie długo. Nic się nie działo. Autorka skupiła się na mdłym romansie Patcha i Nory zamiast na samej fabule, tajemnicy. Dopiero pod koniec zaczęło coś się dziać, dopiero wtedy z jakimś zaciekawieniem zaczęłam czytać.


"Tak to bywa ze strachem. Budzi najgorsze instynkty."

Pora ponarzekać na bohaterów.
Nora był okropną bohaterką. Niby nieśmiała, wzorowa uczennica, a zaraz potem krzykaczka, włamująca się tam, gdzie nie powinna. Serio? Rozumiem postacie, które przechodzą przemiany, jednak to się dzieje na przestrzeni całej książki! To się nie dzieje ot tak, za pstryknięciem palca. Nawet nie. Ona się nie zmieniała, po prostu raz, gdy była właściwa sytuacja, była bad, by w szkole czy przy mamie być aniołkiem.
To było męczące. A tym bardziej jej nienawidzę-Patcha-ale-całuj-mnie-póki-się-nie-udławię-twoim-językiem.
Patch nie lepszy. Bad boy z mrocznymi sekretami, który mięknie pod wpływem nieśmiałej bohaterki. Lecz był podobnie mdły, jak Nora. Niby z zabawnymi tekstami, ale większość była żałosna, tylko na niewielu się uśmiałam - lub właściwsze określeniem byłoby uśmiechnięcie się. Szczerze powiedziawszy irytował mnie. A jego rozmowy z dziewczyną wcale nie były takie "oh i ah".
Vee była jedną z najbardziej przykrą bohaterką. Była żałosna i autorka na siłę starała się z niej zrobić twardą babkę, która odszekuje na byle jaką zaczepkę, która nie potrzebuje chłopaka. Najśmieszniejszy jest fakt, że jest na tyle głupia, by robić to co Nora chce. Nie ważne, czy się gdzieś włamują do dokumentów szkolnych czy po prostu do czyjegoś domu. Tak zróbmy to!
Nie będę już wspominała o innych absurdalnych postaciach i ich zachowań.


"Im wyższe wzniesienie, tym dotkliwszy upadek."

Podsumowując: Gdybym po Szeptem sięgnęła mając dwanaście lat byłabym zachwycona, jednak teraz jest to dla mnie okropny paranormal romance. Więcej jest wad niż zalet i ciągnę tę serię dalej tylko ze względu na to, że nie lubię zostawiać niedokończonych serii.
O dwóch zaletach wspomniałam, jest to łatwość w czytaniu oraz w miarę ciekawa fabuła, a może raczej pomysł, który nie do końca został wykorzystany. Jednak muszę przyznać, po pierwszym tomie zaczęło się coś dziać.
Warto wspomnieć o wspaniałych okładkach. Jestem w nich zakochana i bardzo żałuję, że mimo pięknych okładek, treść nie jest aż tak niesamowita.
Na mnie książka nie zrobiła wrażenia, jednak ani jej wam nie polecam, ani nie mówię, że lepiej byście jej nie czytali.



Ale cicho sza... Są tajemnice, o których mówi się tylko szeptem.

13 komentarzy:

  1. Ta okładka mnie strasznie intryguje, jakby książka wpadła w moje ręce z pewnością bym do niej sięgnęła ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam ją dość dawno i niestety również nie zrobiła na mnie wrażenia. Całkiem przeciętne czytadło.

    OdpowiedzUsuń
  3. Serię znam, faktycznie nie jest szczególnie ciekawa, ale zła specjalnie też nie ;)
    Thievingbooks

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszyscy tak zachwalają tą serię ale mnie jakoś do niej nie ciągnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam już sporo narzekań na tę serię, więc raczej po nią nie sięgnę.
    Bo kocham czytać!

    OdpowiedzUsuń
  6. skoro to dla Ciebie okropny paranormal romance, to ja podziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zacznę od tego, że każda negatywna opinia tej książki uderza mnie w serduszko, ale wszystko staram się przyjmować na klatę, bo rozumiem, że gusta są różne ^^ Serię czytałam tę wieki temu, ale pokochałam ją od pierwszych stron ♥ Patch to moja wielka i pierwsza miłość ♥ To ta seria pokazała mi, jak cenne jest czytanie książek, to ona otworzyła mi drzwi za którymi kryły się moje emocjonalne granice ♥ Zawdzięczam jej zamiłowanie do książek - czyli to, co teraz jest dla mnie tak ważne! ♥ Jak widać mam do tej serii sentyment! I to ogromny. Już od pewnego czasu zbieram się, aby ją sobie odświeżyć. Jestem ciekawa, czy tym razem coś mnie w niej zawiedzie, zauważę coś czego nie widziałam wcześniej i nieco zmieni się moje postrzeganie tej książki, ale nawet jeśli by tak było, to jestem pewna, że zawsze będzie ona zajmować ważne miejsce w moim sercu i całym życiu (jeju, piszę tak jakby to było nie wiadomo co, a dla wielu to tylko głupia książka - jak widać dla mnie to troszkę więcej) ^^ Cieszę się mimo to, że zapoznałaś się z Patchem i Norą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy od jakiejś powieści zaczynał. Ja na przykład pokochałam czytanie dzięki serii "Pamiętnik księżniczki" i też zawsze serduszko mi się łamie, jak ktoś źle o niej pisze. Jednak ważne, że ona nam się podoba, a zdanie innych, to zdanie innych.
      Podejrzewam, że jakbym przeczytała ją wcześniej to bym wspominała ją tak, jak ty. Lecz, jak widać, za późno się za nią zabrałam :)

      Usuń
  8. Pierwszy raz sięgnęłam po "Szeptem'' kiedy właśnie miałam chyba ze dwanaście lat. I wtedy książka mnie kompletnie zauroczyła. Potem kilka miesięcy temu znowu sięgnęłam po tę książkę i zobaczyłam w niej to wszystko o czym wspominasz; mdli bohaterowie, absurdalne zachowania i sytuacje... i nawet Patch przestał być interesującym. Co cóż, trudno od tej książki więcej wymagać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja akurat całą serię bardzo lubię i miło wspominam z młodzieżowych lat. ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wiem co mam teraz zrobić, bo właśnie chciałam zacząć czytać tę serię :( Mam dylemat, ale mam nadzieję, że uda mi się go rozwiązać.

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :*
    http://klaudiaczytarecenzuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Kupiłam kiedyś hurtem całą serię, ale zawsze trafia się jakaś nowość, która wypiera szeptem :) Może to i dobrze? :)
    Pozdrawiam,
    Książkomania

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam takie same zdanie na temat tej książki, choć główną męską postać polubiłam :) Szkoda, że autorka zmarnowała potencjał tej powieści :))

    OdpowiedzUsuń