niedziela, 31 maja 2015

tommy przedstawia nie-tak-ważne-informacje: Ekranizacja Małego Księcia



Nie wiem, czy wiecie lub nie wiecie. Jednak w tym roku, a konkretnie to 7 sierpnia, ma się pojawić animowana ekranizacja Małego Księcia. Skąd się o niej dowiedziałam? Z portalu lubimyczytać (klik!, aby przenieść się do postu). Zaś reszty, sama z ciekawości, postanowiłam się dowiedzieć. Także prezentuję wam kilka informacji w już drugim poście z mojego własnego cyklu tommy przedstawia nie-tak-ważne-informacje.



Czy ktoś z nas, książkoholików, uczniów czy nawet dzieci, nie zna Małego Księcia? Szczerze w to wątpię. Jest to ponadczasowa opowieść o małym chłopcu, który dowiaduję się, czym jest przyjaźń i miłość. Chłopiec podróżuje od planet do planet, spotykając różne osoby oraz uświadamiając sobie wiele ważnych wartości.


O czym konkretnie jest ten film?

Poznajemy dziewczynkę oraz jej obsesyjną matkę, którą rządzą głównie porządek i organizacja. Pragnie, aby jej córka osiągnęła w życiu szczyt, przez co tworzy rozkład dnia... Życie dziewczyny jest zorganizowany, co do sekundy. Tu coś, tam coś i jeszcze gdzieś tam. Nie ma na nic innego czas, oprócz na to, co jest w planie. 
Wszystko to jednak się psuje, gdy dziewczynka poznaję swojego sąsiada. Starego lotnika, który buduje maszynę, by odwiedzić starego przyjaciela. Opowiada dziewczynce historię Małego Księcia.



W filmie wykorzystano aż trzy różne techniki realizacji! Co moim zdaniem jest wielkim wow! i gdy ogląda się zwiastun to dodaję to pewnego urokowi tej bajce. 
Pierwsza technika to nowoczesna animacja komputerowa.
Druga: animacja poklatkowa.
Aż wreszcie trzecia: klasyczna animacja.
Co ciekawe historia Małego Księcia jest wzorowana na rysunkach samego autora książki, co moim zdaniem bardzo podkreśla klimat.


Produkcję tę wyprodukowano za 80 milionów dolarów i przetłumaczono na 250 języków. Moim zdaniem to już spore osiągnięcie, 250 języków. Wyobrażacie to sobie? Nie wiedziałam, że jest nawet tyle języków!

Pierwszy raz animację puszczono na pokazie specjalnym w Cannes, gdzie już zdobył wiele pozytywnych recenzji.




Zamierzacie się wybrać na tę bajkę? Czy raczej spasujecie?

Ja chętnie obejrzę ją sobie wydaję się być naprawdę dobra, wzruszająca i taka.. trudno to określić. Jednak zdecydowanie muszę obejrzeć tę bajkę.


czwartek, 28 maja 2015

Lek na Śmierć


W tej recenzji mogą się znaleźć spoilery z poprzednich części.


W zeszłym tygodniu opublikowałam recenzję drugiego tomu Więźnia Labiryntu (Próby Ognia), zaś dziś przedstawiam wam trzecią i ostatnią część tej trylogii. Jest to Lek na Śmierć autorstwa Jamesa Dashnera. Tłumaczeniem zajęła się Agnieszka Hałas. Powieść ukazała się dzięki Delacorte Press w roku 2011, zaś w Polsce pojawiła się w lutym 2014 roku dzięki wydawnictwu Papierowy Księżyc.
Z tego, co wiem (a jako maniaczka serii jestem chyba dość poinformowana) ekranizacja tej części nie ma być podzielona na dwie części, ukaże się ona najprawdopodobnie 17 lutego 2017 roku.

Zakończyła się Próba Ognia. Thomas i reszta Streferów już wiedzą, że nie mogą ufać DRESZCZowi. Ci zaś twierdzą, że czas kłamstw się skończył oraz chcą przywrócić utracone wspomnienia Streferów, aby dokończyć mapę i skończyć pracę nad lekiem na śmierć.
Lecz Thomas przypomniał sobie wystarczająco wiele, zbyt dużo i wie, że już nigdy więcej nie zaufa DRESZCZowi. On wraz ze swoimi dwoma przyjaciółmi - Newtem i Minho, buntują się przeciw organizacji. Nie chcą oni odzyskać swoich wspomnień.
Rozpoczyna się walka z czasem. Pożoga rozprzestrzenia się coraz szybciej oraz coraz szybciej zbiera żniwa. Czy DRESZCZowi uda się odnaleźć lek na śmierć? Czy uda im się ocalić ludzkość? Jaką cenę za to zapłacą? Jaką cenę zapłacą za to Thomas i jego przyjaciele?

"Minho popatrzył na Thomasa z poważnym wyrazem twarzy.
-Jeśli się nie zobaczymy po drugiej stronie - obwieścił teatralnym głosem - pamiętaj, że cię kocham. - Chichocząc, gdy Thomas przewrócił oczami, przeszedł przez drzwi, a te się zamknęły."

Od razu po skończeniu Prób Ognia sięgnęłam po Lek na Śmierć i nie wiecie, jak bardzo byłam podekscytowana, a zarazem przerażona, tym co czeka mnie w tym tomie. Muszę wam powiedzieć, że mimo wielu przeczytanych i usłyszanych złych recenzji o tym tomie, ja jestem nim zachwycona, oczarowana. Choć uważam, że zakończenie mogłoby być bardziej jasne.
Co mogą powiedzieć o stylu pisania? Nic się praktycznie nie zmieniło, język Streferów nadal pozostał, opisy nie były długie i niesamowicie poetyckie - podobnie jak w poprzedniej części, co według mnie jest wielkim plusem. W końcu to jest z punktu widzenia młodego chłopaka, a czy oni mają czas na przyglądaniu się wszystkiemu dokładnie? Cóż... nie sądzę.

"Pozwólmy ludzkości kopnąć w kalendarz albo róbmy okropne rzeczy, żeby ją ocalić. Nawet ci nieliczni, którzy są odporni, prawdopodobnie nie przetrwaliby długo w świecie, gdzie dziewięćdziesiąt dziewięć przecinek dziewięć ludzi zmienia się w krwiożerczych psycholi."

Bohaterowie pozostają bez zmian, oczywiście są dodani jacyś epizodyczni - wiadomo, jednak nie pojawia się więcej nowych postaci, które mają odegrać znaczącą rolę.
Tutaj muszę wam przyznać, tylko jak by wam o tym opowiedzieć nie zdradzając najlepszego? Cóż... James dodał parę niespodzianek, których w ogóle się nie spodziewałam! Może nie takich oczekiwałby czytelnik, jednak sporym zaskoczeniem, przynajmniej w moim odczuciu są.
Tutaj dowiemy się nieco o tajemnicy Jorge i Brendy (też się nie spodziewałam), również dowiemy się kto choruje lub nie choruje na Pożogę (tego kto jest zarażony, też się nie spodziewałam).

"-Wyszedłem sprawdzić, co się dzieje,i o mało nie odstrzelono mi głowy.
-Przynajmniej wtedy by nie bolała-wymamrotał Minho."

Podsumowując:  Większość czytelników zawiodła się na tym tomie, piszą i mówią, że poprzednie dwa były lepsze i trzymały poziom. Moim zdaniem to bzdura! Autor z pewnością wcześniej wymyślił to zakończenie, które uważam za dobre, bo trafia w serce, łamiąc je na drobne kawałki. Myślę, że taki zabieg był celowy.
Po za tym w porównaniu z zakończeniem Kosogłosa (Igrzyska Śmierci) czy Wiernej (Niezgodna) zakończenie trylogii Więźnia Labiryntu wypada naprawdę dobrze i według mnie realistycznie. Choć i tak go trochę nie rozumiem, może co nieco wyjaśni się w The Kill Order (które ponoć ma być wydany w tym roku, na wakacje).
Niektóre momenty były naprawdę niespodziewane, a akcja wciągnęła mnie bez reszty. Śmiałam się, płakałam i złościłam, zaś na końcu po przeczytaniu książki, nie potrafiłam spać bez myśleniu o tak trochę otwartym zakończeniu - co skutkowało najczęściej moim prawie-spóźniłam-się-na-autobus!.
Więc ja uważam, że to jest dobre zakończenie serii. Teraz zaś bardzo żałuję, że nie mogę zapomnieć o tej trylogii, aby przeczytać ją od nowa z tymi samymi odczuciami, co za pierwszym razem.



Zwyciężaj albo giń.



środa, 27 maja 2015

Gatunki muzyczne: Book Tag




Przedstawiam wam tag, który od chyba dłuższego czasu czeka na moją odpowiedź. Nominowano mnie do niego chyba w tym miesiącu... tak jestem pewna, że w tym miesiącu. Trudno mi określić, ponieważ ostatnim czasem jestem dosyć zagubiona w czasie i czasem mi się wydaję, że coś co stało się zaledwie dwa tygodnie temu, a okazuje się, że były to zaledwie dwa dni. Lub myślę, że dziś jest wtorek, jak dziś jest poniedziałek, albo na odwrót. Czasem jestem dzień do przodu, czasem dwa dni do tyłu, a czasem mam wrażenie, że tkwię cały czas w jednym dniu...

Jednak mniejsza o moje zagubienie w czasie! 

Za nominację do tego tagu dziękuję Karolinie W. !

Więc nie przedłużając - zaczynajmy!



Havy metal
Książka za ciężka, abyś mógł ją przeczytać
wyjaśnienie: książka, której nie mogłeś przeczytać, mimo iż się tobie podobała
Hm... chyba te dwa nie idą ze sobą w parzę, jednak miałam już taki przypadek w swojej czytelniczej karierze - że tak to nazwę. Był to Wyścig Śmierci Maggie Stiefvater. Powieść naprawdę się mnie podobała, naprawdę! Jednak początek miała naprawdę ciężki, przez który po prostu trzeba przejść, by dojść do najsłodszego cukiereczka w opakowaniu.

Death metal
Książka, w której jest dużo śmierci
wyjaśnienie: książka, w której duża ilość bohaterów umiera.
Znam wiele takich książek!
Jedną z takich jest choćby na przykład trylogia Więzień Labiryntu, gdzie w każdym tomie ktoś umiera, niezależnie czy to bohater pierwszoplanowy czy epizodyczny. Każdy tam ginie!  Kolejną taką książkę może być, tak jak inni podawali tutaj z tego co widziałam, Igrzyska Śmierci, jednak nie odczułam tego.


Reggae
Książka przy, której czytaniu byłeś wesoły.
Mimo iż jestem w trakcie czytania Nigdy w życiu! Katarzyny Grocholi to powiem wam, że to jest książka, przy której cały czas jestem wesoła. Cały czas się śmieje albo uśmiecham - musielibyście widzieć mnie powstrzymującą moje wybuchy śmiechów w autobusie. Z pewnością bezcenny widok!


Pop
Książka tak popularna, że musiałeś ją przeczytać

Tutaj z pewnością mogę podać Gwiazd naszych wina, głównie przez przechwalanie innych nad tą książką skłoniło mnie do przeczytania jej. Powiem wam, że się na niej nie zawiodłam, ale też zbytnio się nie zachwyciłam.


Rap
Książka z najlepszymi dialogami
Zależy o jakiego typu dialogi chodzi. Bo na przykład z tych zabawnych to mogłabym powiedzieć, że z pewnością będą to książki z przygodami Percy'ego Jacksona. Jeśli o jakieś poważne to... z pewnością książki Johna Greena.
Emo
Książka tak smutna, że cię zdołowała
Definitywnie mogę tutaj podać Zapytaj Alice lub jak ktoś woli inny tytuł - Idź zapytaj Alice. Czytając tę powieść serce mi się ściskało, byłam jakby pod pewnym szokiem oraz odczuwałam ogromny smutek.


Elektroniczna
Książka z najlepszą parą
Ludzieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee! Dlaczego mi to robicie?
Zawsze mam problem z tego typu pytaniami, gdyż jestem taką osobą, która zawsze znajdzie w jakiejś serii swoją ulubioną parę (choć czasem i nie).
Jednak tutaj zdecyduję się chyba na Annabeth i Percy'ego, lubię ich dwóch razem.
Chociaż nie!
Dam tutaj Lenę i Alexa... choć nie! Dam Mię i Adama... chociaż...
Dobra. Nieważne.


Blues
Książka, którą uwielbiasz mimo smutnego zakończenia
Papierowe Miasta definitywnie tutaj pasują!
Zakończenie pozostawiło w moim sercu ogromną pustkę i miałam ochotę pójść do Greena i krzyknąć: "To ma być niby koniec?!".


Klasyka

Książka z gatunku klasyki, którą uwielbiasz
Tajemniczy Ogród i Rozważną i Romantyczną - tak te dwie definitywnie.


Folklor
Książka, w której poznałeś inną kulturę
Tutaj chyba ponownie mogę dać serię o Percy'm Jacksonie, bo w sumie autor niesamowicie przybliża nam kulturę starożytnej Grecji i potem Rzymu. 
W sumie nic innego nie przychodzi mi na myśl.
Country
Książka, której akcja dzieje się we wsi lub małym miasteczku
Mogę tutaj dać Nigdy w życiu!, bo akcja dzieje się i w Warszawie i na wsi pod Warszawą - chyba lub chyba na pewno.
Prócz tego mogę tutaj podać Wilk Katarzyny Bereniki Miszczuk, akcja dzieje się tam w zmyślonym miasteczku Wolftown - o ile dobrze pamiętam.


Rock
Książka z najlepszym "hardcorowym" bohaterem
wyjaśnienie: książka, z bohaterem twardym, który się nie poddaje. Bohaterem niekonwencjonalnym, którego uwielbiasz.
Serio? S e r i o ? SERIO? S E R I O ?
Wiecie ile ja mam takich ulubionych bohaterów? Postałaby o tym naprawdę wielka książka.
No dobra wybiorę ewentualnie jednego takiego.
Hm... trudny wybór... mogłabym podać Thomasa z Więźnia Labiryntu, on nigdy się nie poddawał i zawzięcie dążył do tego, aby naprawić swoje winy i uratować każdego z swoich przyjaciół. Choć w sumie równie dobrze pasowałaby tutaj Lena, ona też nie poddawała się póki nie osiągnęła swoje celu. 
Równie dobrze mogłabym podać Cassie, która nie poddała się i tak, jak obiecała, że znajdzie swojego brata, tak go znalazła (To w sumie spoiler).


Dance
Książka z wątkiem tanecznym
wyjaśnienie: książka, w której bohaterowie zajmują się tańcem, bądź tańczą w niektórych momentach.
Nic mnie się takiego nie przypomina, jednak w niektórych momentach tańczyli w Rozważnej i Romantycznej, również w niektórych scenach w różnych tomach Pamiętnika księżniczki.


Disco polo
Książka, która ci się spodobała, mimo, iż myślałeś, że będzie inaczej.
Gorzkie urodziny Anne Cassidy. Myślałam, że książka w ogóle mi nie podejdzie, jednak jak się okazało powieść naprawdę mnie wciągnęła.


Poezja śpiewana
Książka, w której występuje poezja.
wyjaśnienie: książka, w której wspomina się o poezji np. bohaterowie ją czytają, czy też piszą.
Pierwsze co przyszło mi na myśl to Balladyna, nie wiem dlaczego, bo tam nic takiego nie ma. To nawet nie jest poezja tylko dramat, ale okay.
 Teraz na poważnie to mogę tutaj podać Delirium, bo był moment, w którym Alex czytał Lenie poezje o miłości. Mogłabym tutaj jeszcze dodać Kamienie na Szaniec, w którym Rudy i Zośka recytują jedną zwrotkę Testament mój Słowackiego.


Rock alternatywny
Książka, która miesza wiele stylów literackich.
Nic nie przychodzi mi na myśl.



No i koniec!

Do tagu nominuję:


poniedziałek, 25 maja 2015

Top 10: ulubione lektury szkolne



Klik,! aby przenieść się do pomysłodawczyni.


W zeszłym tygodniu nie było Top 10, jednak obiecałam wam, że ten post pojawi się właśnie dziś.
Więc bez zbędnego przedłużania, zacznijmy!

Dziś przyszła pora na...
Top 10: ulubionych lektur szkolnych!





Ania z Zielonego Wzgórza


Była to moja praktycznie pierwsza lektura szkolna jaką przeczytałam i od razu ją polubiłam. Tak się w nią wciągnęłam, że jako mała dziewczynka chciałam przeczytać ciąg dalszy. Niestety przeczytałam potem tylko połowę Ani na Uniwersytecie i potem przestałam. Muszę wrócić do tej serii niewątpliwie!



Chłopcy z Placu Broni


Była to moja lektura szkolna, gdy byłam w czwartej klasie podstawówki i niewiele pamiętam z fabuły tej powieści. Jednak pamiętam, że świetnie się mnie ją czytało oraz naprawdę mnie wciągnęła. Myślę nad ponownym jej przeczytaniem.


Ten Obcy


To była moja lektura szkolna podajże w piątej klasie podstawówki, jednak pamiętam, że bardzo dobrze się mnie ją czytało. Akcja raz gnała do przodu, a raz wlekła się, jednak to było coś, co dodawało uroku tej książce i bez czego byłaby... dziwna.
W każdym razie z zacięciem śledziłam losów bohaterów i przy tej lekturze szkolnej się nie nudziłam oraz nie czytałam z przymusu.


Stary człowiek i morze


Ostatnio coś ciągle o niej wspominam, jednak tak się akurat składa, więc...
Mimo iż z początku wydała się mnie nudna to nie była taka zła, dobrze się czytało i zawierała wiele ciekawych przemyśleń.


Kamienie na Szaniec


Ta lektura, pewnie jak większości, mi się podobała. Może ze względu na to, że odezwał się we mnie patriotyczny głosik i prędzej czy później każdy polak sięgnąłby po tę powieść.


Balladyna


Balladyna bardzo przypadła mi do gustu, nie mam pojęcia dlaczego. Jednak z pewną ciekawością śledziłam losy bohaterów i zastanawiałam się, co jeszcze Balladyna wymyśli, aby nie wyszło na jaw, co zrobiła.


Mitologia


Ze względu na to, że jak wiecie lub nie, uwielbiam mitologie to i ta przypadła mi do gustu. W ogóle była to pierwsza przeczytana przeze mnie mitologia i w niedalekiej przyszłości mam zamiar odświeżyć sobie tę lekturę.





No i chyba to, by było na tyle. Nie mogę sobie przypomnieć więcej lektur, które mnie się spodobały.

A wasze ulubione lektury? Lubicie w ogóle czytać lektury?


sobota, 23 maja 2015

Próby Ognia



W recenzji mogą pojawić się spoilery z poprzedniej części!


Pamiętacie, jak we wtorek obiecałam, że pojawi się recenzja Prób Ognia Jamesa Dashnera? Właśnie się wywiązuje ze swojej obietnicy. Próby Ognia to drugi tom trylogii Więźnia Labiryntu.
Tłumaczeniem tej powieści zajął się Łukasz Dunajsk. Powieść została opublikowana przez Delacorte Press w październiku 2010 roku, w Polsce zaś pojawiła się w listopadzie 2012 roku wydana przez Papierowy Księżyc.
Na podstawie drugiego tomu ma powstać ekranizacja, o której wam wspomniałam w swoim pierwszym tomie z cyklu tommy przedstawia nie-tak-ważne-informacje. W role główne wcielą się podobnie, jak w poprzedniej: Dylan O'Brien, Thomas Brodie-Sangster, Ki Hong Lee i Kaya Scodelario.


Po wydarzeniach w labiryncie i ucieczce z niego, Streferzy myślą, że będą wreszcie mogli zacząć normalnie żyć, że będą mogli wrócić do domu, że odnajdą swoich rodziców. Lecz nie jest dane im odzyskać upragnionej i utęsknionej wolności.
Jak się okazuje labirynt był zaledwie tylko początkiem...
Następnego dnia znajdują martwe ciała swoich "bohaterów", jedzenia i wody zaczyna brakować. I gdy myślą, że są skazani na konanie z głodu i pragnienia, gdy ni stąd ni zowąd pojawia się góra jedzenia, a wraz z nią pewien mężczyzna.
Wtedy Streferzy dowiadują się, że nie będzie żadnego domu. Czeka ich kolejna próba. Próba Ognia.


"Jedyne, co wam powiem, to że czasem to, co widzicie nie jest prawdziwe, a czasem prawdziwe jest to czego nie widzicie."

Po przeczytaniu Więźnia Labiryntu, co zajęło mi kilka godzin od odpakowania paczki z tą książką, czułam, niemal pragnęłam od razu sięgnąć po dalsze części. Musiałam się dowiedzieć co dalej. Autor pozostawił zbyt wiele pytań, a zbyt mało odpowiedzi. Więc zaczęło się szybkie zamawianie i modlenie się, by paczka dotarła akurat przed weekendem majowym.
Gdy wreszcie się do niej dobrałam nie mogłam się oderwać. Jak usiadłam, tak czytałam póki nie skończyłam.
Książka wzbudziła we mnie wiele emocji, po śmiech, przerażenie aż po sam wstyd i uczucie pustki. Dashner zgrabnie opisuje akcję, wplata nagłe zwroty akcji oraz wprowadza coraz więcej pytań. Jednak nie zrezygnował z gwary Streferskiej, która odróżniała ich od innych bohaterów, którzy się pojawiali. To się mnie bardzo podobało.


"-Jak wyglądam?  
-Jak najbrzydsza sztamaczka, jaką kiedykolwiek widziałem-(...)-Dziękuj bogom, że urodziłeś się facetem."

Pojawiają się nowi bohaterowie, którzy nieco nas okłamują i nie zawsze działają po naszej myśli.
Zastanawiam się, jak tutaj ich wszystkich opisać, aby nic wam nie zdradzić... Hm...
Więc z początku spotykamy Arisa, który posiada podobną umiejętność, co Thomas. Potrafią się oni porozumiewać za pomocą myśli. Później mamy okazję spotkać Szczurowatego, jednak o nim za wiele nie powiem. Później są poparzańcy, a wraz z nimi Brenda i Jorge. Postaci przewija się trochę, jest ich jeszcze więcej, jednak nie wprowadzają one zbędnego zamieszania. Każdy z nich ma swoją tajemnice i odgrywa ważną rolę w fabule.


"- Może umrzeć.

- Gorzej. Może to przeżyć."

Podsumowując: Jeśli mam być szczera to za tą częścią nie przepadam ze względu na to, że czułam się głupio, podobnie jak Thomas łapałam się na zaufaniu do danych postaci i potem czułam wstyd - a może za bardzo przeżyłam tę powieść? Mimo to ją lubię podobnie, jak inne tomy trylogii, jednak to ona sprawiła, że odczułam wiele emocji, a najwięcej to wstydu i zażenowania. (za dużo tutaj słowo "wstyd" ups...)
Postacie są ciekawe, zauważamy również zmiany w bohaterach. Thomas, Newt i Minho wraz z innymi się zmieniają, starają się zatuszować swoje cierpienie oraz ból. Każdy z nich radzi sobie na swój sposób. Bardzo się zżyłam z nimi, jeszcze bardziej niż w poprzednim tomie.
Co do stylu pisania, prowadzenia akcji przez Dashnera nie mam nic do zarzucenia, bo jestem oczarowana jego trylogią i nie potrafię powiedzieć o niej nic złego.
Jeśli chodzi o ekranizację to już nie mogę się jej doczekać! Czekam na nią już po obejrzeniu pierwszej części filmu.


Walcz albo giń.



czwartek, 21 maja 2015

Mgła


W recenzji mogą się pojawić spoilery z poprzedniej części!


Mgła autorstwa Lisy McMann to drugi tom trylogii Sen. Tłumaczeniem tej powieści na język polski
zajęła się Karolina Post-Paśko. Wydana została przez Simon Pulse w lutym 2009 roku. Zaś w Polsce powieść pojawiła się dzięki Wydawnictwu Amber w sierpniu 2009 roku.


Janie wie już kim jest i wie jakimi dysponuje nadnaturalnymi mocami. Jednak z każdym kolejnym snem sny osłabiają dziewczynę oraz stają się coraz silniejsze. To zaczyna powoli przerażać nastolatkę i jej chłopaka, który okazał się nie tym za kogo go uważała.
Jednak teraz Janie czeka misja, gdzie będzie musiała wejść w koszmary pełne przemocy swojej koleżanki. Na dodatek dostaje ona dziennik, w którym znajdują się wskazówki dla takich, jak ona. Pokazują nieograniczenie tej mocy, jak i również cenę jaką trzeba za nią zapłacić.

"Gość, który sam przyznaje, że jest palantem, zasługuje na wybaczenie."

Jak wiecie z mojej poprzedniej recenzji pierwszego tomu, którą możecie przeczytać tutaj, nie oceniłam książki za dobrze. Tutaj również czeka was moje narzekanie na tę powieść.
Powieść jest naprawdę krótka, czyta się ją szybko, jednak naprawdę jest to dość... trudno mi ją określić. Niby da się czytać, jednak nie jest wcale ambitna. Fabuła nie jest dość realistyczna, tym bardziej, że Janie pracuje dla oddziału jakiś superagentów i te pe i te de. Bo przecież każda nastolatka chodząca do liceum jest jednocześnie superagentką, która szuka przestępców zamiast się uczyć, spędzać czas z przyjaciółką, robi pompki ze swoim chłopakiem również superagentem. Typical.
Już nawet nie będę wspominać o tym, że każdy dookoła jest jakby z patologicznej rodziny, rozumiem jest to nie ciekawe otoczenie, no ale żeby każdy w szkole? W mieście? To chyba nie jest realne.
Jednak nie będę już rozwijać tego tematu, bo w ostatniej recenzji również na to narzekam.

"Teraz jest chwila żeby usiąść i pomyśleć. Zapłakać. A potem znowu się podnieść."

Co do bohaterów to stwierdzam, że są płascy. Po prostu płascy.
Janie wybacza swojemu kochasiowi, który ją oszukiwał i teraz się kisskają. Okay...
Prawdziwa miłość, co zrobić.
Niestety chyba bardziej nie rozwinę tutaj tej kwestii, bo książkę czytałam dość dawno, a nie chcę wam niepotrzebnie spoilerować niektórych faktów, bo nie pamiętam, co gdzie i w jakiej części książki.  Dlatego chyba zakończę ten akapit.

"Torturować się nawzajem, nieoczekiwanie, w nieskończoność."

Podsumowując: Ta część również mnie się nie przeczytała, jednak przeczytałam ją sądząc, że może będzie jakieś bum, które sprawi zmianę mojego zdania, Lecz niestety nic takiego się nie wydarzyło, a naprawdę bardzo żałuję, bo i straciłam czas i został zmarnowany bardzo dobry pomysł. A bardzo szkoda. Może kiedyś natknę się na książkę o podobnej tematyce i wtedy po nią sięgnę, aby przekonać się, czy ten pomysł został dobrze wykorzystany.
Bohaterowie w ogóle do mnie nie przemawiali, tak jak fabuła, która wydała się mnie nierealna.
Dlatego niestety nie polecam wam również drugiego tomu.




wtorek, 19 maja 2015

tommy przedstawia nie-tak-ważne-informacje: Zwiastun Więzienia Labiryntu: Próby Ognia




Witam was!

Bardzo was przepraszam, że wczoraj nie napisałam dla was postu z Top 10, jednak było zbyt późno, gdy zabrałam się za pisanie i dałam sobie spokój. Za tydzień z pewnością się pojawi!
Jednak dziś przychodzę z jakby nowym cyklem, pierwszym!, wymyślonym przeze mnie. Jest to tommy przedstawia nie-tak-ważne-informacje, które będzie mieć na celu przekazania wam pewnych nie zawsze długich informacji, mający związek z książkami, ale nie będący o nich. Może będą to informacje o ekranizacjach, zwiastunach czy nowych aktorach dołączających do obsady filmów. Może też będą to informacje o dodatkowych częściach, prequelach innych serii, książek.

Mam nadzieje, że przypadnie wam to do gustu oraz, że nie jesteście źli o to, że mój cykl nie ma żadnego obrazka. Niestety brak mi większej weny twórczej i może pojawi się on za jakiś czas.


Oficjalny plakat


Więc w tym poście mam wielką ochotę z wami się podzielić moją wielką ekscytacją. Wyczekiwałam
przez wiele miesięcy na zwiastun ekranizacji drugiego tomu trylogii Jamesa Dashnera.
Data zwiastuna była wielokrotnie zmieniana, jednak w końcu doczekałam się tego dnia. Oczywiście obejrzałam go z dwugodzinnym opóźnieniem przez późną porą kończenia zajęć.

Zwiastun pojawił się o godzinie 15:00 czasu Polskiego.


Tutaj możecie obejrzeć zwiastun:



Jak widać różni się on znacząco od drugiego tomu, jednak mimo to mnie się on bardzo podoba, a film rewelacyjnie się zapowiada! Nie mogę się już doczekać premiery (18 września 2015 r. - o ile nic się nie zmieniło, a mnie nic nie wiadomo).

Jeśli ciekawi was fakt dlaczego pojawiły się niektóre sceny z Leku na Śmierć to śpieszę z odpowiedzią! 
Otóż reżyser (Wes Ball) stwierdził, że nie będą oni dzielić ostatniej części trylogii na dwie części, jak to ostatnio jest robione. I po prostu połączył dwie części nieco. W Próbach Ognia może się pojawi nieco Leku na Śmierć, a w Leku na Śmierć nieco Prób Ognia.
Uważam, że to dość dobre rozwiązanie. Ja już się przyzwyczaiłam, że nie każda ekranizacja będzie wyglądać, jak idealne odbicie lustrzane powieści. Więc mnie to nie przeszkadza, choć podejrzewam, że dla zasady i tak będę narzekać.




A wy co uważacie? Dobre rozwiązanie? Jakie są wasze odczucia po zwiastunie? Wyczekujecie premiery? Czytaliście książkę?


Niedługo również pojawi się na blogu recenzja Prób Ognia, które przeczytałam dość dawno, a nie wiem dlaczego nie zrecenzowałam.



niedziela, 17 maja 2015

Celebrity Book Tag




Witajcie!

Niedziela już się kończy, a jutro już do szkoły, pracy. Żeby osłodzić sobie ten wieczór, sobie i wam, postanowiłam wykonać Celebrity Book Tag, do którego nominowała mnie Klaudia. Bardzo dziękuję ci za nominację.

Aby nie przeciągając już niepotrzebnie, zaczynajmy!



1. Emma Watson - książka z piękną, kick-ass bohaterką.


Hm... Tutaj od razu przyszły mi na myśl dwie bohaterki - Brenda (Więzień Labiryntu) i Isabella (Dary Anioła). Oby dwie były opisane jako piękne (i mnie samej się one tak wyobraziły) oraz potrafiły nieźle dokopać innym.



2. Ryan Gosling - książka z najgorętszym bohaterem męskim.


Trudny wybór naprawdę! Tylko jeden! To zbrodnia na mojej osobie!
Niech się więc zastanowię, wybrać jednego. Myśl myśl myśl myśl. Myślę tutaj teraz o Alexie (Delirium), jednak jest naprawdę wiele gorących postaci męskich. Niech więc będzie, że ten bohater był moją pierwszą myślą.



3. Brangelina (Angelina Jolie i Brad Pitt) - ulubiona literacka para.


To naprawdę torturujące pytania.
Mam naprawdę wiele ulubionych par literackich i kilkakrotnie je chyba wymieniałam (w jakimś innym tagu i/lub LBA). Jednak nie zaszkodzi wymienić ich jeszcze raz! YAY!
- Alex i Lena (Delirium)
- Micheal i Mia (Pamiętnik Księżniczki)
- Adam i Mia (Zostań, jeśli kochasz)
- Augustus i Hazel (Gwiazd naszych wina)
- Q i Margo (Papierowe Miasta)
- Percy i Annabeth (PJ i HO)
- Frank i Hazel (HO)
- Leo i Kalipso (HO)
- Katniss i Peeta (HO)
- Sean i Puck (Wyścig Śmierci)
- Tobin i Diuk (W śnieżną noc)
i wiele innych lecz skończę aby nie przynudzać.



4. Shailene Woodley - niedawno odkryty autor, którego pokochałaś.


Na myśl przychodzi mnie jedynie Lauren Oliver. Od niedawna dopiero zaczęłam ją lubić, a właściwie jej styl pisania. Zakochałam się w Delirium i jednocześnie zakochałam się w Lauren Oliver.



5. Josh Hutcherson - ulubiona krótka książka.


Ulubiona krótka książka... hm... Tutaj powiem, że to Stary Człowiek i Morze. Jest krótka i książka ta bardzo się mnie spodobała.



6. Dwayne Johnson - ulubiona gruba książka.


Czytam dużo grubych książek. Jednak jako moje ulubione wybiorę Piątą falę i Harry'ego Pottera i Zakon Feniksa. (Mogłabym tutaj jeszcze dorzucić wszystkie grube tomy z Persiaka)



7. Leonardo DiCaprio - książka z naprawdę przykrą śmiercią.


Tutaj na pewno pojawią się spoilery, więc radzę ominąć punkt tym, którzy nie czytali wybranej przeze mnie książki.
Najbardziej przykrą śmiercią dla mnie była w Leku na Śmierć, gdy Newt poprosił Thomasa o zabicie go. Nie wiecie nawet, jak bardzo trudno było mnie się z tym pogodzić.



8. Kristen Steward - najbardziej nudna książka.


Najbardziej nudna książka?
Zapewne jakieś lektury, tylko nie mogę sobie ich przypomnieć. Było ich tak dużo, że nawet ich nie pamiętam.



9. Ian Somerhalder i jego kot - książka przesłodzona.


Przesłodzona książka? Nie mogę sobie żadnej przypomnieć. Jednak obstawiłabym tutaj na jakąś młodzieżówkę.



10. Jennifer Lawrence - idealna książka lub seria.


Idealna seria, która zajmuje pierwsze miejsce z pierwszych to definitywnie Więzień Labiryntu. Oczywiście mam jeszcze więcej ulubionych serii, jednak jeśli mam wybrać już koniecznie jedną...





I na sam koniec do tagu nominuję:



sobota, 16 maja 2015

PS. Kocham cię


W dzisiejszej recenzji pragnę wam zaprezentować pierwszą przeze mnie przeczytaną książkę autorstwa Ceceli Ahern. Jest to PS. Kocham cię. Tłumaczeniem zajęła się Monika Wiśniewska.
Powieść wydało Thorndike Press w kwietniu 2004 roku, zaś w Polsce książka pojawiła się dzięki Świat Książki w roku 2008. Na jej podstawie w roku 2007 pojawiła się ekranizacja pod tym samym tytułem. W role główne wcielili się: Hilary Swank, Gerard Butler, Lisa Kurdow.

W wieku trzydziestu lat Holly Kennedy traci męża, jej największego przyjaciela, jak i największą miłość. Kobieta nie potrafi się pogodzić z faktem, że on odszedł. Przez większość czasu nie rusza się z domu, z sypialni, a właściwie z łóżka. Robi jedynie krótkie podróże do toalety.
Kiedy wszyscy myślą, że nikt nie będzie mógł już pomóc jej wyzwolić się z bólu i otępienia, to pomaga jej... jej zmarły mąż Gerry. Zostawił jej dwanaście listów na dwanaście miesięcy, aby Holly ponownie zaczęła cieszyć się życiem i by mogła ruszyć dalej.

"Zawieszona między przeszłością a utraconą przyszłością, zaczęła się nieomal dusić."

Zaczęłam czytać tę książkę nie bardzo wiedząc, co się po niej spodziewać. Jeśli mam być szczera to nawet nie przeczytałam tyłu okładki, krótkiego opisu. Po prostu od razu zaczęłam czytać strona po stronie. Od razu mnie wciągnęła. Akcja ma swoje tempo, raz nieco ślimacze, raz nieco pędzące, jednak to jest ogromna zaleta! W ten sposób łatwo sobie wyobrazić, że taka Holly naprawdę istnieje. Raz ma mnóstwo problemów i zero wyjścia z sytuacji, a raz wszystko idzie jak z płatka. Raz na wozie, raz po wozem. Normalne życie!
Na co warto zwrócić uwagę? Na niezwykłą zwykłą fabułę. Niby nic, niby autorka ukazała nam normalne życie, życiowe sytuacje, a jednak sprawiła, że historia nabrała magii bez magii. Sama koncepcja listów jest ciekawa i zawsze odnosi się do życie bohaterki, wygląda to tak jakby Gerry pisał te listy widząc, co wyprawia jego żona.


"Fruń do księżyca, a jeśli ci się nie uda, i tak znajdziesz się pośród gwiazd"

Bohaterkę nie da się nie lubić. Jest ciekawa, miła, pomocna i nieco ciapowata. Mimo czasem irytującego zachowania to ją bardzo polubiłam. Tak samo wspomnienia o jej mężu, wydawał się on postacią niemal idealną, z kilkoma wadami, które dodawały mu tej idealności.
Inne postacie również są ciekawe oraz bardzo namacalne, wydają się prawdziwe. Raz współczują, raz uderzą z liścia w twarz i powiedzą "Weź się w garść!".


"Walka o pokój jest jak pieprzenie w imię dziewictwa."

Podsumowując: Uwielbiam, uwielbiam tę książkę. Jest ona piękna, bardzo życiowa. Aż trudno uwierzyć, że to debiut autorki.
Akcja jest raz powolna, raz pędząca, a język przyjemny. Łatwo i szybko się czyta te prawie czterysta sześćdziesiąt stron. Gdy będzie się przy końcówce to będzie się prosić, aby powieść ta nigdy się nie kończyła.
Co do filmu: nie podobał mnie się. Kompletnie odbiega od książki, nie przekazuje tego, co ona oraz aktorzy, moim skromnym zdaniem, nie są dobrze dobrani. Zrobili z Holly głupią panienkę, która nie zachowuje się jakby straciła męża (oczywiście na początku popłakuje, ale potem gdy zobaczy innego faceta to jest jak "Bierz mnie koleś"). Masakra. Obejrzałam do końca i stwierdziłam, że nigdy więcej nie obejrzę tej ekranizacji. Zdecydowanie nie polecam.




______________________________________________________________

Mam do was jedno pytanie, chcielibyście, by na blogu pojawiły się jakieś cykle typu recenzje/przeżycia po filmie, grze? Piszcie w komentarzach!


środa, 13 maja 2015

Niebo istnieje... naprawdę!


Dzisiaj przychodzę do was z recenzją książki, którą przeczytałam z dwa miesiące temu, ostatnio oglądałam film i zdecydowałam się ją teraz dla was napisać. Przedstawiam wam powieść Niebo istnieje... naprawdę! autorstwa Todda Burpona i Lynn Vincent. Tłumaczeniem tej książki zajęła się
Olga Pieńkowska-Kordeczka. Powieść opublikowano dzięki wydawnictwu Nelson w listopadzie 2010 roku, zaś w Polsce pojawiła się dzięki Dom Wydawniczy Rafael w roku 2011.
Jak wcześniej wspomniałam, na podstawie tej powieści powstał film o tym samym tytule, a w role główne wcielili się: Greg Kinnear, Kelly Reilly i Connor Corum.


Ta książka jest oparta na prawdziwych wydarzeniach, które przytrafiły się synu Todda Burpona - Coltonowi.
Małemu chłopakowi pęka wyrostek robaczkowy i potrzebuje nagłej operacji, która jest niezwykle niebezpieczna dla niego. Jednak, jak się okazuje przeszła ona pomyślnie, a chłopiec zaczyna opowiadać historie nie z tej ziemi - a właściwie to z nieba. Czteroletnie dziecko zaczyna opowiadać rodzicom przygody jakie przeżył w niebie. Powiedział, że opuścił swoje ciało, usłyszał  śpiew aniołów oraz widział swoich rodziców, którzy zamartwiali się podczas operacji. Zaczyna również mówić o rzeczach, o których z pewnością nie wiedziałoby małe dziecko oraz o tajemnicach jakie nie zdradzili mu rodzice.


"- Colton, powiedziałeś, że śpiewały ci w szpitalu anioły? 
Pokiwał energicznie główką, przytakując. 
- A co ci śpiewały? (...) 
- No, śpiewały "Jezus mnie kocha" i "Jezus walczył w bitwie o Jerycho - odpowiedział z powagą. - Prosiłem, żeby zaśpiewały "We will, we will rock you", ale nie chciały."

Obiecałam sobie, że nie obejrzę filmu zanim nie przeczytam książki. Po prostu unikałam go jak ognia - co było trudne biorąc pod uwagę, że katechetka uparła się, że musimy oglądać tę ekranizację na lekcji religii. Na szczęście jednak nie za wiele sobie zaspoilerowałam.
Jakie są moje wrażenia po książce? Powiem wam, że nieco się zawiodłam. Oczywiście nie sądzę, że historia nie jest piękna, bo jest. Jednak te wszystkie wspomnienia spisane przez Burpo jakoś nie przemawiają do mnie. Są one napisane sztywno i bez emocji, bez żadnych barw. Uważam, że mogłoby to wypaść o wiele lepiej.
Wciągnęłam się w tę powieść, choć naprawdę przeszkadzał mi język jakim została ona napisana. Nie potrafię się do dziś z tym pogodzić. Te prawie dwieście stron szybciutko przeczytałam, jednak zanim zasiadłam do filmu to minęły... dwa miesiące. Jestem naprawdę szybka!


"Dobrze jest być silnym i obdarzać innych pomocą. Jednak my nauczyliśmy się, że bezbronność i bezradność pozwala innym odnaleźć w sobie siłę, by nam pomóc."

Co można powiedzieć o bohaterach?
Zdecydowanie są różni i muszę przyznać, nie są płascy jakby mogło się to wydawać. Są ciekawi, a mały Colton w rzeczywistości był małym chłopcem z małym zasobem słów. Jednak mimo tego bardzo ciekawie wypowiadał się o niebie. O tym jak wyglądają anioły, jak wygląda niebo i tak dalej.
Czasem zachowanie ojca chłopca było irytujące. Cały czas chciał wyciągnąć więcej od niego, cały czas go o to wypytywał, jakby żył tylko dlatego. Podejrzewam, że w rzeczywistości jego żonę musiało nieźle to denerwować, lecz nam czytelnikom poszło to na rękę, dowiedzieliśmy się o wiele więcej.


"Zawodnicy są w stanie zamortyzować ciosy, bo są na nie przygotowani. Nokaut to zwykle uderzenie , którego najmniej się spodziewają."

Podsumowując: Książka ma wspaniałą fabułę, jednak wykonanie poszło zdecydowanie gorzej. Jednak nie żałuję przeczytania tej krótkiej powieści.
Tutaj muszę definitywnie powiedzieć, że film jest lepszy od oryginału. Usunięto, co prawda kilka wątków, lecz oglądając ekranizację bardzo się wczuwa. Ja oglądałam z zainteresowaniem oraz w niektórych momentach płakałam jak bóbr. Tutaj też jest lepiej pokazane, jak to wszystko wpłynęło na rodzinę i mieszkańców. Pokazano, jak się wyśmiewano z nich i jak musieli znosić kryzys finansowy.
Zdecydowanie nie raz, nie dwa wrócę do filmu.





poniedziałek, 11 maja 2015

Prowansalski balsam na złamane serca


Zamiast z Top 10 przybywam do was z recenzją ostatnio przeczytanej książki, o której m u s z ę koniecznie napisać recenzja. Jest to Prowansalski balsam na złamane serca (na początku w ogóle nie umiałam zapamiętać tytułu i gdy ktoś mnie się pytał, co czytam byłam jak "eee.... książkę o dziwnie
długim tytule"), autorką tej powieści jest Bridget Asher (pseudonim literacki Julianny Baggot). Tłumaczeniem zajęła się Ewa Nowakowska. Książka została wydana przez Random House w czerwcu 2011 roku, w Polsce książka pojawiła się dzięki Wydawnictwu Literackie we wrześniu 2011 roku.


Świat Heidi się rozpadł i rozpada się każdego dnia, kiedy uświadamia sobie fakt, że już nigdy więcej nie ujrzy swojego męża. Została sama ze swoim synkiem, a na dodatek nie potrafi znów żyć, wrócić do życia. Nie potrafi się pogodzić z tak wielką stratą.
Aż w końcu dowiaduje się, że rodzinny domek w Prowansji ulega pożarowi. Matka prosi ją, aby tam poleciała odnowić dom i przy okazji wsłuchała w niego. Budynek ma dziwne właściwości, które potrafią załatać złamane serce oraz pojednać prawdziwą miłość.
Bohaterka wyrusza tam i nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo jej życie się zmieni dzięki tej decyzji.


"Historie są takie, jakimi je tworzymy."

Po pierwsze: uwielbiam okładkę tej książki, która jest niesamowicie piękna oraz ukazuje piękno treści w niej. Uwielbiam na nią patrzeć.
Po drugie: Uwielbiam tę historię! Jest wspaniała!
Jednak nie od początku ją pokochałam. Zaczynając czułam, że ciężko się ją czyta, dość koślawo. Podejrzewam, że autorka miała problem z zaczęciem, jakby nie wiedziała, czy nie ujawnia za dużo z tej powieści, czy za mało. Nie wiedziała po jak cienkim lodzie stąpa. Jednak po pierwszych kilku stronach, gdy ponownie zasiadłam do czytania - obiecując sobie, że nie odłożę tej książki. Po prostu nie mogłam się oderwać! Moje oczy latały prawo, lewo, prawo, lewo. Linijka za linijką.
Język okazał się później lekki, pewniejszy oraz taki... jak to nazwać? Magiczny? Po prostu pasował do całokształtu historii. Zauroczyła mnie ona od razu!
Tajemniczy dom, który został zbudowany z miłości i dotąd łączył pary, które są sobie przeznaczone. Do tego tajemnica każdego bohatera, każdy ma pewne brudy. Oraz wątek miłosny, mimo iż wiedziałam od początku, jak się skończy to nie wiedziałam, że tak do tego dojdzie. Z uśmiechem na twarzy czytałam dziwne przygody Heidi we Francji.


"Powiedziałam bezmyślnie: 
- Jestem. Jestem będąca. 
[...] 
- Takie słowo nawet nie istnieje - odrzekła. - Mam rację? 
- Tak - przyznałam. - Ale wyraża mój emocjonalny stan. 
- Jestem będący - powiedział Julien, wypróbowując wyrażenie. 
- Ja też jestem będący! - dołączył się Abbot. 
- I ja zdecydowanie jestem będąca - stwierdziła Charlotte [...]. 
- A ty jesteś będąca? - Julien zapytał matkę. 
- Czy jestem będąca? - zdziwiła się. 
- Czy żyjesz w teraźniejszości? - wyjaśniła Charlotte. 
- W teraźniejszości? A co to takiego teraźniejszość? Ja jestem le passe. Przeszłością."


Co do bohaterów.
Heidi na samym początku może się wydać nieco żałosna, zbyt pochłonięta sobą. Jednak później dojrzy się w niej smutek, rozpacz i zacznie się jej aż współczuć. Następnie wraz z kolejnymi przeżyciami podnosi się i zaczyna żyć. Wpuszcza ludzi do swojego serca oraz powoli przyswaja się z myślą, że śmierć jest nieunikniona, a jej mąż zostanie już tylko w opowieściach.
Kolejne dwie ważne postacie to Charlotte i Abbot. Abbot to mały synek głównej bohaterki, który ma niesamowicie dziwną obsesję na punkcie pozbywania się zarazków, pamiętania o wszystkim oraz zapewniania każdemu dookoła bezpieczeństwa. Charlotte to zaś córka męża siostry Heidi (kurczę, zabrzmiało to jak w hiszpańskiej telenoweli), która jest niezwykle dojrzała, jak na swój wiek. Używa różnych słów próbując je stosować w zdaniach, w ten sam sposób ucząc się do końcowych testów. Osobiście uwielbiam ją i tego chłopca, razem byli niesamowici. To z pewnością moje dwie ulubione postacie.


"- [...] Gdy jestem sam, śpiewam sobie, bo nie umiem gwizdać, więc zawsze łatwo mnie znaleźć. 
- Dlaczego śpiewasz, gdy jesteś sam? 
- By nie czuć samotności - wyjaśnił."


Podsumowując: Aby nie bombardować was tym, jak książka i bohaterowie są wspaniali, oraz nie bombardować was trylionem bohaterów, lepiej zacznę już podsumowanie.
Powieść zawiera w sobie istną kopalnię cytatów, niektóre śmieszne, inne mądre i pouczające. Ta historia w magiczny sposób przedstawia nam historie pisane przez życie, które każdemu z nas mogą się przytrafić. Piękne opisy, ciekawe wydarzenia, nieco powolna akcja, co jest wielkim plusem w tej powieści.
Również opisy jedzenie, aż ślinka cieknie z ust!
Książkę mogę uznać za jedną z moich ulubionych. Mimo trudnego początku oraz dania szansy tej powieści, wiem, że nie jeden raz będę sobie o niej przypominać i chcieć do niej zajrzeć. Jest to książka na leniwe niedzielne dni (jak i na każde inne).
Z całego serduszka wam ją polecam!



sobota, 9 maja 2015

Kosogłos


W tej recenzji chcę wam zaprezentować ostatni tom dystopicznej trylogii Igrzyska Śmierci - Kosogłos. Autorką tej powieści jest Suzanne Collins, tłumaczeniem na nasz język zajęli się Małgorzata Hesko-Kołodzińska i Piotr Budkiewicz. Powieść została wydana przez Scholastic w
sierpniu 2010 roku. W Polsce zaś pojawiła się dzięki Media Rodzina w listopadzie 2010 roku. Książka doczekała się pierwszej z dwóch ekranizacji, pierwsza miała swoją premierę w listopadzie 2014 roku, a druga zapowiedziana jest na rok 2015. W role główne wcielili się (oraz wcielą się): Jennifer Lawrance, Josh Hutcherson i Liam Hemsworth.


Katniss po wydarzeniach na arenie w czasie Ćwierćwiecza Poskromienia, trafia do dystryktu trzynastego, o którym myślała jak ruinach. Tak naprawdę okazuję się, że mieszkańcy tego rejonu cały czas pracują nad zemstą na Kapitolu i mają to, co pomoże im zachęcić inne dystrykty do buntu - Katniss. Katniss jako symbol Kosogłosa, symbol rebelii. Główna bohaterka z początku się nie zgadza, lecz później po wytyczonych przez siebie warunkach decyduję się na to.
Droga jednak nie jest tak łatwa jakby mogło się wydawać. Katniss musi nauczyć się grać, będzie musiała walczyć, a przede wszystkim będzie musiała spróbować odbić Peetę, który został na arenie.
Jednak prezydent Snow przygotował wiele niespodzianek dla rebelii...

"(...) mam serdecznie dość ludzi, którzy mnie okłamują dla mojego dobra, bo tak naprawdę chodzi o ich dobro."

To ostatni tom z sławnego na cały świat cyklu. Musiałam na niego długo czekać. Mimo iż od razu poleciałam po skończeniu W Pierścieniu Ognia do biblioteki to się okazało, że ktoś mnie uprzedził. Czekałam TRZY MIESIĄCE na to aż powieść zostanie oddana, a ja w tym czasie myślałam, że będę sobie włosy rwać, gdyż nie wytrzymam w tej niepewności. Więc, gdy tylko się pojawiła, człap i już jej nie było, a ja rozkoszowałam się ciągiem dalszym historii.
Powiem wam jedno: trzeci tom jest najlepszy ze wszystkich. Tutaj autorka naprawdę się wysiliła. Wspaniale opisała wygląd, organizację oraz życie w dystrykcie trzynastym. Wspaniale pokazała strach, niepewność i skrajne emocje Katniss. Emocje wylewają się ze stron. Raz się śmiałam, raz czytałam z szybko bijącym sercem, raz po prostu wylewałam z siebie litry łez.
Mam wrażenie, że autorka po prostu wyciągnęła największą artylerię i strzeliła prosto w serca czytelników, a przynajmniej moje.

"Ogień jest zaraźliwy! I jeśli my płoniemy, ty płoniesz razem z nami."

Co można powiedzieć o bohaterach?
Nadal mnie wkurzał trójkąt miłosny - dobra to nie o bohaterach, ale musiałam to napisać.
Katniss czasem miała momenty, gdy mnie irytowała swoim zachowaniem. Najbardziej jednak zdenerwował mnie Gale, który zachowywał się... dziwnie. Jakby nie liczyła się dla niego Kotna, lecz zupełnie co innego.
Pojawiło się również sporo innych postaci oraz zostały bardziej rozwinięte postacie Finnicka, Prim i Johanna. Również wielu innych. Co było dla mnie świetnym posunięciem, bo dzięki temu bardziej się do nich zbliżyłam oraz polubiłam.

"Nie ma powrotu, więc równie dobrze możemy żyć dalej."

Podsumowując: Kosogłos jest najlepszą częścią z trylogii Suzanne Collins. Jednak nie jest ona bez wad. Mam tutaj na myśli ostatnie sceny, wydarzenia. Były chaotycznie opisane, że w sumie niewiele z nich zrozumiałam oraz trudno było mi je wyobrazić. Również po epilogu nieco więcej się spodziewałam, jednak nie będę narzekać, bo w końcu stało się to, co chciałam.
Autorka zagrała na naszych emocjach i sercach, sprawiając, że tę książkę po prostu nie da się nie przeżywać. Również Collins popisała się bohaterami, tworząc ciekawe postacie i rozwijając je, dzięki czemu możemy je nieco lepiej poznać.
Co do ekranizacji, byłam na pierwszej części w kinie i po prostu ogromnie to przeżywałam podobnie jak powieść. Raz się śmiałam, raz oglądałam z powagą i pod sam koniec tonęłam w swoich łzach (co jest dla mnie dość typowe). Zdecydowanie wspaniale został ten film zrobiony.
Teraz muszę oczekiwać kolejnej i ostatniej części, by przekonać się, jak tę widzi reżyser.







czwartek, 7 maja 2015

Percy Jackson i bogowie olimpijscy: Ostatni Olimpijczyk


W recenzji mogą się pojawić spoilery z poprzednich tomów!


Witam was kolejną recenzją - już piątą - z serii o Percy'm Jacksonie, synem Posejdona, który uwielbia wpadać w kłopoty. Piąty tom nosi tytuł Ostatni Olimpijczyk, a tę wspaniałą serię napisał
Rick Riodan. Tłumaczeniem na język polski zajęła się Agnieszka Fulińska. Książkę wydało Hyperion Books w maju 2009 roku. W Polsce pojawiła się dzięki Galerii Książki w listopadzie 2010 roku.


W Obozie Herosów trwają przygotowania do wojny z Kronosem, mimo iż wiedzą, że ich szanse na wygrane są znikome. Armia Kronosa łączy w sobie Tytanów, bogów, herosów i nawet śmiertelników. Wszyscy w podobnej mierze nienawidzą bogów olimpijskich i chcąc się ich pozbyć, zrzucić z wielkich tronów na Olimpie.
Jednak Percy'ego martwi coś zupełnie innego. Według przepowiedni to właśnie on, w dniu swoich szesnastych urodzin, może powstrzymać zagładę świata lub ją sprowadzić. Wielki ciężar leży na jego barkach, a on nie potrafi pogodzić się ze swoim przeznaczeniem. Zegar tyka, dni mijają, armia zła rośnie w siłę, a Kronos zbliża się do New York, gdzie ma zamiar przeprowadzić ostateczne starcie.
Jak Percy'emu i innym herosom uda się ocalić ich olimpijskich rodziców? Czy Percy wreszcie zaakceptuje przepowiednie? Jaką rolę w tej bitwie ma do odegrania Rachel Dare? Jak zakończą się losy dzieci półkrwi?


"Rodzina. Luke, obiecałeś."
Zazwyczaj nienawidzę powrotów do domu w tłocznym autobusie (właściwie dwóch, jednak jeden jest bardziej tłoczniejszy niż ten drugi). Jednak kiedy czytałam ebooka tej części przygód o herosach w czasie jazdy autobusem, to po prostu marzyłam, by ten bus wiecznie jechał i nie dojeżdżał do mojego przystanku póki nie skończę tego tomu. To było niesamowite. Niesamowita część jak każda inna, jednak wtedy towarzyszyły mi dwa uczucia: "O mój Boże muszę skończyć te książkę, chcę wiedzieć jak się kończy!" i " O nienienienienie nie chcę kończyć tej książki, chce nadal zostać w tym świecie".
Akcja zaczyna się od początku tomu, gdy lądujemy wraz z dwoma herosami na statku z potworami, tam też zaczyna się misja służąca na uzyskaniu maluteńkiej przewagi. Wraz z kolejnymi wydarzeniami trudno jest się oderwać, raz usiądziesz to będziesz chciał skończyć i wiedzieć, jak to się skończy.
Język jest prosty oraz z pełną dawką poczucia humoru od każdego bohatera. Znajdziemy tam opisy z nutką głupich komentarzy głównego bohatera.


"- U Tysona wszystko w porządku? - zapytałem. To pytanie chyba go zaskoczyło.  
- Tak, w porządku. Radzi sobie znacznie lepiej, niż się spodziewałem. Chociaż "Masło orzechowe!" to dość dziwny okrzyk wojenny."

Co do bohaterów, to tak się z nimi zżyłam, że dopiero odczułam to czytając ostatnie strony ebooka. Miała ochotę znaleźć autora książki i go ukatrupić oraz podziękować za napisanie tej serii.
Dobra, dobra schodzę z tematu. Bohaterzy.
Pojawia się niewiele nowych postaci, pojawia się tylko główna trójeczka: Percy, Annabeth i Grover. Razem mają zamiar powstrzymać Króla Tytanów przed zniszczeniem świata oraz bogów olimpijskich. Oczywiście pojawia się również postać, która mnie okropnie irytuje - Rachel Dare. Nie mam zielonego pojęcia dlaczego w tym tomie mnie tak denerwowała (tak naprawdę wiem, ale wam nie powiem, bo to będzie spoiler).


"Spojrzała na mnie, jakby rozkoszowała się świadomością, że nadal tam jestem. A ja uświadomiłem sobie, że robię to samo. Świat się rozpadał, a ja myślałem jedynie o tym, że ona żyje."
Podsumowując: Może jest to schematyczna seria, gdzie najpierw bohater dowiaduje się kim jest, jest nieporadny oraz ma niezwykły talent do wpadania w kłopoty, który później walczy ze złem, przeznaczeniem i na sam koniec ratuje świat. Jednak czy czasem nie jest wspaniale przeczytać taką powieść, bardzo podobną do większości bajek w dzieciństwie, które zapierały dech w piersi? Ja uważam, że Rick stworzył niesamowitą serię, wplatając w nas świat trochę starożytności i ucząc nas o tym, czego nie ma na lekcjach w szkole.
Bohaterowie mimo iż niektórzy schematyczni czy dziecinni z głupim poczuciem humoru byli niemal jak prawdziwi. Gdyż czułam się jakbym była wśród rówieśników, którzy czasem zachowują się... jak się zachowują.
Po skończeniu tego tomu będziecie się czuć szczęśliwie, ale też poczujecie ogromny niedosyt. Wtedy sięgnijcie po kolejną serię z herosami.


Podjąć musi herosów siedmioro wyzwanie, 
Inaczej pastwą ognia lub burz świat się stanie. 
Przysięga tchem ostatnim dochowana będzie, 
A wróg w zbrojnym rynsztunku u wrót śmierci siędzie.



wtorek, 5 maja 2015

Wierna


W tej recenzji mogą się pojawić spoilery z poprzednich tomów!


W dzisiejszej recenzji przedstawiam wam trzecią ( i na szczęście ostatnią!) część trylogii Niezgodna - Wierna. Autorką tej powieści jest Veronica Roth, zaś tłumaczeniem na nasz język zajęła się Marta
Czub. Książka została wydana przez Katherine Tegen Books w październiku 2013 roku. W Polsce pojawiła się dzięki wydawnictwu Amber w kwietniu 2014 roku.
Na podstawie książki powstaną dwa filmy.


Jak już wiecie w dystopicznym świecie, gdzie żyje Tris, świat był podzielony na kilka frakcji. Altruizm, Erudycja, Serdeczność, Nieustraszoność i Prawność. Lecz zdarzali się też ci, którzy nie pasowali do tylko jednej frakcji. Byli to Nizgodni, a ich za wszelką cenę trzeba wyeliminować.
Jednak wszystko to legnie w gruzach, nie ma już świata, w którym dotychczas żyła główna bohaterka. Teraz miastem rządzą bezfrakcyjni. Dla Tris to wystarczający sygnał, aby uciekać, a gdzie ma zamiar zmierzać? Za mury, za granicy miasta. Po wiadomości jaką wszyscy ujrzeli, wiedzą, że życie tam dalej istnieje.
Jednak czy tamto będzie lepsze od tego? Czy tamtejsza rzeczywistość jest tak idealna, jak się wszystkim to wydaje?

"Duma zamyka ludziom oczy na prawdę o nich samych."

Ten tom przeczytałam tylko i wyłącznie ze względu na to, że a) chciałam się dowiedzieć o co chodzi z tą wiadomością oraz dowiedzieć się po, co stworzono ten system i b) zazwyczaj nie lubię mieć niedokończone serie, albo całe, albo w ogóle nie czytam. Dlatego przez ten tom bardzo się męczyłam, to była katorga. Do dziś zastanawiam się, jak ja to zrobiłam, że nie odłożyłam jej w połowie. Może to przez zachętę przyjaciółki, która po przeczytania nieźle się ekscytowała oraz mówiła, że nie uwierzę w koniec serii. Rzeczywiście, nadal nie wierzę, tak głupiego i dennego końca nie widziałam jeszcze.
Jednak wszystko po kolei i bez zbędnych spoilerów.
Fabuła była, jak flaki z olejem. Niby latali z broniami, niby coś się działo, ale jednak... nic się nie działo. Wszystko było niesamowicie sztuczne, cała ta akcja, wybuchy, ble... Jajo można znieść.

 "Zło jest w każdym, a miłość polega na tym, by dostrzec to samo zło w sobie, bo tylko wtedy można wybaczyć drugiemu człowiekowi."

Bohaterowie? Jak wcześniej uważałam, że było nieco lepiej, tak tutaj wydali się bezmyślni i irytujący, a Tris była niesamowicie irytująca i bezmyślna, myślę, że już bardziej nie mogła być. Jej zachowania z każdą kolejną stroną były coraz bardziej absurdalne.
Najbardziej śmieszyła mnie relacja Tris x Tobias. Najpierw ta się focha, a potem ten. Co zaś jest najlepsze? Oboje tak byli pochłonięci myśleniu o sobie, że mieli zupełnie w nosie innych bohaterów. Dopiero po fakcie ich interesowali lub gdy coś potrzebowali od nich.
Tak samo nie podoba mnie się, jak główna bohaterka chciała potraktować swojego brata. Wszystko rozumiem, no ale bez przesady.

"- Czasem życie jest naprawdę do dupy. Ale wiesz czego się trzymam? Chwil, które nie są do dupy. Cała sztuka polega na tym, by umieć je dostrzec."

Podsumowując: Trzeci tom trylogii Niezgodnej był nie do zniesienia. Dawno nie czytałam, tak okropnej książki, z płaskimi bohaterami i wymuszoną akcją. Sama w sobie pomysł na fabułę i cały ten świat był bardzo dobry, jednak źle wykorzystany - co jest przykre. Mogło z tego wyjść coś o wiele lepszego.
Jeśli zastanawiacie się jakie jest zakończenie, to ja oczywiście wam nie powiem, jednak zdradzę, że albo się załamiecie, albo stwierdzicie, że to naprawdę głupie zakończenie. Bo takie jest! Kto tak kończy książkę? To było bardzo głupie.
Jak wcześniej powiedziałam, nic mnie się nie podobało w tej powieści i nie wiem, co jeszcze powiedzieć. Przepraszam za tak negatywną recenzję.
Może film okaże się o wiele lepszy...





poniedziałek, 4 maja 2015

Top 10: najciekawsze premiery maja



Klik, aby przenieść się do pomysłodawczyni!



Kolejne Top 10 - mam nadzieję, że wam się nie znudził ten typ postu okołoksiążkowego, a jeśli tak, to piszcie!
Dziś przyszła pora naaaaa
Top 10: najciekawsze premiery maja


Więc zaczynajmy!







Pierwszych Piętnaście Żywotów Harry'ego Augusta

Autor: Claire North
Data wydania: 6 maja 2015 rok
Liczba stron: 464




Kiedy cię poznałam


Autor: Cecelia Ahern
Data wydania: 6 maja 2015 rok
Liczba stron: 416





Musimy coś zmienić


Autor: Sandy Hall
Data wydania: 6 maja 2015 rok
Liczba stron: 304




Między życiem a życiem


Autor: Jessica Shirvington
Data wydania: 11 maja 2015 rok
Liczba stron: ?




Sekret O'Brienów


Autor: Lisa Genova
Data wydania: 13 maja 2015 rok
Liczba stron: 448




Misja Ivy


Autor: Amy Engel
Data wydania: 15 maja 2015 rok
Liczba stron: 304




Maybe Someday


Autor: Colleen Hoover
Data wydania: 18 maja 2015 rok
Liczba stron: 440



Może nie jest to dziesiątka, ale jest bardzo blisko dziesiątki. Wybrałam po prostu te powieści, które mnie zaintrygowały opisem, okładką i czymkolwiek (albo wszystkim tym na raz). 
Ciekawe, kiedy uda mi się połowę z tych książek kupić, jednak pomarzyć o nich zawsze można ;)

A wy? Na co oczekujecie w tym miesiącu?