piątek, 26 grudnia 2014

Złodziejka książek


W tej recenzji chciałabym wam przedstawić książkę, jaką niedawno skończyłam czytać. Poczułam ogromną chęć napisania właśnie o niej. Jest to Złodziejka książek Markusa Zusaka. Tłumaczeniem zajęła się Hanna Baltyn. Powieść została wydana przez Picador w roku 2005, zaś w Polsce przez Nasza Księgarnia w roku 2008. Książka
doczekała się swojej ekranizacji w październiku 2013 roku.

Rok 1939. Liesel Meminger jedzie pociągiem ze swoją matką i braciszkiem, za oknem padają śliczne płatki śniegu i wieje mocny wicher. Wtedy też dziewczynka zauważa, że jej brat nie oddycha. W czasie jego pogrzebu, widzi pierwszą książkę, którą kradnie.
Następnie dziesięciolatka zostaje zostawiona na "niebiańskiej ulicy" u państwa Hubermann, gdzie ma zostać już na stałe. Liesel uczy się tam dzięki nowemu papie czytać, uczy się kradzieży ze swoim przyjacielem, który bardzo chcę dostać od niej buziaka. Odkrywa piękno słów, prawdziwą miłość, przyjaźń i poświęcenie. Uczy się stawania w obranie tych, których kocha i odwagi. Dowiaduje się prawdy o ciężkich czasach w jakich przyszło jej żyć, uczy się kłamać, by przeżyć z rodziną zastępczą.
Jak się dowiedziałam o tej książce i jak przykuła moją uwagę? Przechodząc w empiku na dział z książkami (a lubię tam wchodzić, by znaleźć nowe ciekawe powieści) zobaczyłam okładkę filmową, niezbyt ciekawa oraz zachęcająca w moim odczuciu. To co mnie zainteresowało to tytuł. Nie czytając z tyłu, o czym w ogóle jest, zapisałam w pamięci.
W końcu jednak znalazłam ją w bibliotece i przez chwilę się wahałam, czy aby na pewno ją przeczytam. Jednak ta pierwsza okładka wydała mi się tak zachęcająca i mająca w sobie tyle tajemniczości, że ją wzięłam.

"Nienawidziłam słów i kochałam je.
Mam nadzieję, że nauczyłam się ich używać."

Bohaterowie w czasie trwania utworu zmieniają się, nabywają pewnych prawd i doświadczeń życia, nabierają swoich opinii. Każdy z czasem, powoli w niezauważalnym dla nas momencie się zmieniają. Dopiero pod koniec możemy porównać ich zachowanie z początku powieści na pod koniec. Liesel z małej dziewczynki zmienia się w dorosłą kobietę, która zaczyna rozumieć powagę sytuacji w jakich się znajduję.
Z każdą postacią czułam się związana, jakbym każdego z nich znała. Dlatego bardzo trudno było mi ich pożegnać na samym końcu. Gdy skończyłam ostatnią stronę.



"Żeby żyć.
Bo życie warte jest życia.
Choćby ceną była wina i wstyd."

Narratorem jest Śmierć, w ciekawy sposób przedstawia nam całą historię, cofając się czasem w przeszłość, to przeskakując trochę w przyszłość. Zmieniając miejsca położenia z Złodziejki książek to na innych bohaterów związanych z główną postacią. Pokazuje przeszłość nowego papy Liesel, jego przeżycia na I oraz II wojnie światowej. Oraz wielu innych, aby tu wam nie spoilerować, to nie rzecze dalej.
Narrator posługuje się mnóstwem dziwnych, lecz całkowicie zrozumiałych metafor. Czasem zarzuci czarnym humorem lub doda komentarz od siebie. Powie wiele prawd o ludziach i otaczających ich świecie.

"Ludzie zwykle odkładają najważniejsze słowa na później, a ich bliscy odnajdują je w pośmiertnych listach."

Podsumowując: jest to powieść wspaniała. Po pierwszych stronach nie potrafiłam się oderwać. Czułam się jakbym była w tamtym świecie, jaki stworzył Markus. Czułam się bardzo związana z bohaterami. Już wtedy wiedziałam, że ta powieść będzie moją ulubioną.
To książka, która pokazuje oblicze wojny oczami dziecka, które nie bardzo wie, co znacząc symbole, słowa, które ich uczyli za czasów III Rzeszy. Pokazuje, że nie każdy mieszkaniec Niemiec stał za wszystkim, co w tamtejszych czasach robił Hitler. Ukazuje, jak całe człowieczeństwo ludzkie było zduszane, a jak karano ludzi o wielkich sercach.
Przez całą powieść się zaśmiejesz, będziesz się denerwować losami bohaterów oraz będziesz z nimi płakać.
Co do filmu, to też jest piękny, jednak nie aż tak jak książka. Kiedy oglądałam ekranizację miałam wrażenie, że twórcy starają się włożyć, jak najwięcej z pięćset stron w dwu godzinny film. Domyślam się, że zapewne chcieli pokazać całą magię jaka zawarta jest pomiędzy stronami historii.





niedziela, 21 grudnia 2014

Charlie


W dzisiejszej recenzji pragnę wam zaprezentować książkę Charlie, której autorem jest Stephen Chbosky. Tłumaczeniem zajęła się Joanna Schoen. Wydano ją przez Pocket Book w lutym 1999 roku, w Polsce zaś powieść pojawiła się w
styczniu 2012 roku przez Wydawnictwo Remi. Ekranizacji książki pojawiła się niedawno, bo we wrześniu 2012 roku. W role główne wcielili się Logan Lerman, Emma Watson i Ezra Miller.

Charlie to zwyczajny chłopak. Pewnego dnia zaczyna pisać listy do "przyjaciela", opisując w nim wszystko co się wydarzyło w jego życiu, o swoich uczuciach, obawach. Listy są jego pamiętnikiem, tyle, że je czyta "przyjaciel", który nigdy nie odpowiada.
W listach opisuje swój pierwszy rok w liceum, gdzie jako nieśmiały nastolatek nie potrafi znaleźć dla siebie miejsca. W końcu poznaje dwójkę uczniów ostatniej klasy - Sam i Patricka, którzy są przybranym rodzeństwem. To oni wprowadzają go w swój świat. Doświadcza zawody miłosne, próbuje nawiązać kontakt z siostrą i jej pomóc, próbuje narkotyków, uczy się akceptacji innych oraz przyznać się przed sobą, że w jego duszy siedzą złe demony.
Powiem wam szczerze, że kiedy ktoś polecił mi tę książkę, poszukałam jej w bibliotece, jednak widzą okładkę trochę się zniechęciłam. Mimo to postanowiłam nie oceniać książki po okładce i wypożyczyłam ją.
Uważam, że nie była to zła decyzja. Powieść dzięki prostemu języku czyta się dobrze. Wydaje się być dość realistyczna. A akcja wciąga do ostatniej strony.

"Charlie, przyjmujemy miłość, jeżeli sadzimy, że na nią zasługujemy."

Sama w sobie postać głównego bohatera była ciekawa. Cały czas się o coś obarczał, był uległy, nieśmiały, a kiedy coś źle robił czy źle pomyślał, to mówił o tym komuś oraz przepraszał. Wydało mi się to dziwne, jak i zarazem interesujące, że nastoletni chłopak może w ten sposób postępować. Jednak nie powiem wam dlaczego, tak się działo, gdyż nie byłoby potem sensu czytać książki.
Wszystkie postacie, jakie spotykamy są inne. Grupa Sama i Patricka łączy w sobie kilku ludzi, którzy w niczym nie są do siebie podobni. Każdy ma inny charakter, trzeba do niego podchodzić w inny sposób. Wraz z Charliem poznajemy jak z każdym należy się obchodzić, co mówić, o czym nie mówić. Przez to jeszcze bardziej wczuwamy się w opowieść, jaka jest opisywana "przyjacielowi".

"Problem polega na tym - powiedział Craig - że wszyscy wiecznie porównują jednych do drugich i to odbiera ludziom indywidualność."

Powiem wam, że książka jest bardziej psychologiczna, zawierająca sobie podobne problemy, jak w Zapytaj Alice, tyle, że nie opierają się one wyłącznie na narkotykach oraz nie zmuszają go one do ucieczki z domu. Aby ją czytać należy się skupić i włączyć szare komórki. Książka wymaga od nas całej uwagi, abyśmy się wczuli w nią, zrozumieli problem w niej poruszany - podobnie jest w przypadku innych książek tego typu.

"I przysięgam, w tamtej chwili byliśmy nieskończonością."

Podsumowując: Jest to ciekawa książka, którą warto przeczytać. Pozwoli nam ona uświadomić, że takie sytuacje, jakie przedstawiono na kartkach papieru dzieją się naprawdę oraz, że równie dobrze mogło to się przydarzyć właśnie nam.
Powieść przyjemnie się czyta, jest napisana prostym językiem przez co jesteśmy w stanie uwierzyć, że pisała to żywy człowiek, żywy chłopiec. Podoba mi się forma w jakiej jest pisana, forma listu. Czytając przyszło mi na myśl, że być może to my jesteśmy tym "przyjacielem, któremu Charlie jako jedyny może się zwierzyć.
Akcja dzieje się w odpowiednim dla siebie tempem, nie jest przyśpieszona, ani spowolniona. Moim zdaniem książka jest bardzo dobra. Czego jednak nie można powiedzieć o filmie. Nie będę już nawet mówić, że grali w nim aktorzy, za którymi za bardzo nie przepadam, bo to nie o to chodzi. Zabrakło w nim tej magii - jeżeli tak można to nazwać - jak w powieści. Zabrakło niektórych kluczowych scen, które chciałam zobaczyć. Po za tym film wydał mi się... po prostu nudny, w przeciwieństwie do książki, którą się czytało strona po stronie.






piątek, 19 grudnia 2014

Zapytaj Alice


Książka pod tytułem Zapytaj Alice lub Idź, zapytaj Alice została wydana przez Beatrice Sparks w roku 1971 przez wydawnictwo Prentice Hall, w Polsce zaś przez Wydawnictwo Remi w roku 2012. Tłumaczeniem zajął się Jędrzej Polak. Na okładce zaś nie ma nazwiska tejże pani, pod tytułem znajduje się tylko Anonim. Jest tak, ponieważ książka jest oparta na autentycznych wydarzeniach, a
wszystko w niej zawarte to zapiski Bezimiennej dziewczyny. Sparks była psychologiem, postanowiła ona wydać to jako powieść, aby pokazać innym, jak straszny jest świat narkomanów. Jednak budziło to spore przerażenie, wycofano ją z bibliotek i sprzedaży. Dopiero po jedenastu latach ponownie ją wydano, mimo to książka nadal budzi pewne wątpliwości.

Piętnastoletnia dziewczyna wiedzie typowo normalne życie, ma straszliwie dokuczliwe rodzeństwo, wnerwiających rodziców oraz przyjaciółki. Wszystko się zmienia, kiedy po przeprowadzce, gdy wszystko wydawało się przybierać na właściwie tory, jedzie na wakacje do dziadków. Tam też dostaję zaproszenie od dawnych znajomych, którzy podają jej LSD. Dziewczyna zainteresowana odczuciem po narkotyku sięga po więcej i więcej. Aż w końcu wszystko zaczyna wymykać się spod kontroli.
Książkę przeczytałam dzisiaj, postanowiłam od razu o niej napisać, mimo iż miałam co innego zrecenzować. Uznałam, że muszę się z wami podzielić tą powieścią, która wywarła na mnie... spore wrażenie, jeżeli można to tak nazwać. Zmusiła mnie w każdym razie do sporych reflekcji.


"Wychowano mnie w wierze mówiącej, że Bóg przebacza ludzkie grzechy, ale czy mogę sama sobie przebaczyć?"

Nie wiem, co mam powiedzieć o bohaterach. Jest to oparte na prawdziwej historii, więc wszystkie postacie wydają mi się w niej prawdziwe, realne. Każdy miał przypisaną pewną etykietkę przez Bezimienną dziewczynę. Większość postaci na pewno była w jakiś sposób oceniona przez bohaterkę, nie wiemy też czy oni rzeczywiście byli tacy źli lub tacy dobrzy.
Czytając wszystkich poznajemy, mamy podobne wrażenia co do niektórych osób, jednak wraz z pewnymi doświadczeniami postaci, stajemy się coraz mniej ufni co do ludzi w jej świecie. Wraz z nią, dowiadujemy się, jak ludzie potrafią być okrutni oraz nieludzcy.


„Nastolatki przeżywają mnóstwo rozterek. Dorośli traktują ich jak dzieci, choć spodziewają się po nich dojrzałych zachować. Wydają im rozkazy jak zwierzętom, a mimo to liczą na racjonalną, śmiałą, dojrzałą reakcję w pełno świadomej swoich praw osoby. Dorastanie jest trudnym okresem, czasem pełnym niepewności, przeżywanym najczęściej w osamotnieniu. Mam nadzieję, że najgorsze jest już za mną.”

Książka jest zapiskami piętnastolatki, więc język w niej nie jest jakiś bardzo opisowy. Pisze, jak każda dziewczynka w tym wieku, jednak wraz z kolejnymi wpisami, zauważamy pewne zmiany w jej stylu pisarskim. Podejrzewam, że zapewne coraz bardziej dojrzewała i bardziej umiejętniej przelewała swoje myśli na kartki Dzienniczka.
Każdy wpis zaczyna się od daty, niektóre z nich jej nie mają, wstawiony jest znak zapytania. Z przypowieści tłumacza dowiadujemy się, że te nie zostały zapisane, gdyż są to wyrywki kartek, serwetek i tym podobnym.


„Dobrze, że krwawiące ludzkie serce to tylko metafora, bo inaczej nasza planeta ociekałaby czerwienią.”

Podsumowując: Powieść zmusza do reflekcji, gdyż jest to tego typu książka, podobnie jak Charlie czy My dzieci z dworca zoo. Po przeczytaniu jej musiałam chwilę pomyśleć nad tym wszystkim, musiałam się zastanowić, jak to w jednej chwili cały nasz dotychczasowy świat może legnąć w gruzach. Jak za pomocą jednej głupiej decyzji można zmienić swoją przyszłość. Jak twoja przeszłość może wpłynąć na twoją przyszłość. Jak przeszłość dopadnie cię i nie pozwoli zapomnieć o sobie. Myślę, że Sparks dobrze zrobiła wydając tę książkę, myślę, iż dojdzie ona do czytelników i ostrzeże ich przed niebezpieczeństwem, jakie czyhają w tym świecie.
Książka według niektórych zachęca młodzież do takiego postępowania (z tego co czytałam), moim zdaniem jest wręcz przeciwnie. Czytając to czułam się okropnie, jak później i Bezimienna bohaterka. Okropnie w tym sensie, że nigdy w życiu nie chciałabym się znaleźć na jej miejscu.
Warto przeczytać, aby choć przez chwilę pomyśleć, że takie rzeczy, jak opisane w tej książce, dzieją się naprawdę.
Ciekawostka: Mimo iż w tytule jest Alice, nie oznacza to, że dziewczyna naprawdę miała tak na imię. Nazwano ją tak, gdyż często porównywała siebie do Alicji w krainie czarów.







Alice - może być każdy.
Alice - może być ktoś, kogo znam.
Alice jest narkomanką


niedziela, 14 grudnia 2014

Piąta fala


W tej recenzji chciałabym wam przedstawić książkę autorstwa Ricka Yancey'a Piątą fale. Tłumaczeniem zajął się Marcin Wróbel. Została ona wydana przez Penguin Group w maju 2013 roku, w Polsce zaś książka pojawiła się niewiele później, bo w sierpniu tego samego roku, dzięki Wydawnictwu Otwarte. Powieść według wydawnictwa była tak genialna, że wydali ją od razu, a zaraz potem wytwórnia filmowa wykupiła prawa autorskie do nakręcenia filmu (taka ciekawostka, co nieco o tym gdzieś czytałam, nie ważne...). Film zaplanowano na rok 2016, a w role główne mają się wcielić: Chloe Grace Moretz, Nick Robinson, Zackary Arthur, Alex Roe.

Czy cywilizacja ludzka jest tak rozwinięta, że jeżeli najechaliby nas kosmici to dalibyśmy im radę? Czy my, jako ludzie jesteśmy dość inteligentni, aby wygrać z tysiąckrotnie inteligentniejszymi od nas istotami?
Odpowiedź brzmi: Nie.
Wystarczyły cztery fale kosmicznej inwazji, by z siedmiu miliardów zostało naprawdę niewiele. Wszyscy rozrzuceni w różnych stronach, walczą o przetrwanie, ukrywając się w obozach, w lasach z dala od ludzi. Walcząc i strzelając z broni. Każdy z bohaterów powieści stara się tylko o jedno - o przetrwanie. Każdy z nich chce zrozumieć, co się stało, dlaczego oraz czemu kosmici chcą wymordować cały gatunek ludzki.
Czy jesteście gotowi, aby wraz z postaciami przeżyć inwazję oraz dowiedzieć się czego oczekują od nas obcy? Jeśli tak, to szukajcie tej książki, ebooka, gdzie się da! Książka science-fiction o inwazji, najbardziej znienawidzonym przeze mnie gatunkiem, zdobyła moje serce.

"Gdyby istniało tylko dobro, ostatecznie nic nie byłoby dobrem."

Na początku poznajemy Cassie. Dziewczynę, z plecakiem, bronią ojca i misiem brata, która ukryta w lesie, czeka. Tyle, że sama nie wie na co. To ona nas wprowadza w przeszłość oraz to co jej się przytrafiło, jak obcy atakowali ziemię, jakie miała marzenia, kogo kochała, o kim myślała. Rick jednak nie skupia się na jednej postaci, zaraz potem kończymy jedną część i zaczynamy drugą, gdzie poznajemy kolejnego bohatera, w zupełnie innym położeniu. Każdy z nich ma swoje teorie, przemyślenia na temat tego co się stało.
W ten sposób, jakby widzimy prawie wszystkie prawdy: jej, jego i ich. Nie widzimy jednak tej p r a w d z i w e j.

"Byliśmy ludźmi. A ludzie myślą. Planują. Najpierw marzą, a potem zmieniają swoje marzenia w rzeczywistość."

Oprócz fabuły, najbardziej mi się podobała ta "ukryta" prawda, która nie ujawnia się na końcu powieści. Właściwie przez tą kilkuosobową narracje trudno określić, kto jest jaki, kto jest dobry, a kto zły. Kto jest przyjacielem, a kto nie. To jest jak zagadka, którą trzeba rozwiązać, ale brakuje wiele wskazówek. Brakuje odpowiedniego puzzla, aby ułożyć całą układankę.
Książka w wspaniały sposób pokazuje, jak ludzie są mało zorganizowani, aby dać radę sobie z inwazją kosmitów. Pokazuje, że kiedy pojawi się nad nami statek to władze nie będą mieć zielonego pojęcia co uczynić, a potem będzie już za późno na cokolwiek. Przeżyją tylko najtwardsi, najodważniejsi i najsprytniejsi.


"Zanim cię znalazłem, sądziłem, że jedynym sposobem na przetrwanie jest znalezienie czegoś, dla czego warto żyć. To nieprawda. Żeby przetrwać, trzeba znaleźć coś, dla czego warto umrzeć."

Podsumowując: pomimo iż powieść nie jest z mojego ulubionego gatunku to jest na wysokiej pozycji w mojej własnej liście "Top książki". W przerażający sposób Rick pokazuje nam, że tak naprawdę nigdy nie będziemy w stanie pokonać drugiego życia w kosmosie. Kto wie, może już teraz rozpoczęła się inwazja, a my nieświadomi tego nic nie wiemy?
Powieść przez całe pięćset stron nie nudzi, wręcz przeciwnie, nie można się od niej oderwać. Akcja wciąga nawet w najzwyczajniejszych momentach, gdy nic ważnego się nie dzieję. Czujemy, iż musimy być czujni, gdyż za rogiem możemy trafić na kosmitę.
Moim zdaniem jest to książka, którą warto przeczytać lub przynajmniej umieścić na liście "książek, które chcę przeczytać". Z całą pewnością wybiorę się też na ekranizację w roku 2016.



Pierwsza fala przyniosła ciemność.
Druga odcięła drogę ucieczki.
Trzecia zabiła nadzieję.
Po czwartej wiedz jedno: NIE UFAJ NIKOMU.


sobota, 13 grudnia 2014

Wezwanie


W kolejnej recenzji chcę wam przedstawić Wezwanie Kelley Armstrong, która została wydana przez HarperTeen w czerwcu 2008 roku. W Polsce powieść pojawiła się dzięki Zysk i S-ka Wydawnictwo
w czerwcu 2010 roku.Tłumaczeniem książki zajął się Jerzy Łoziński.

Główna bohaterka - Chloe Saunders, żyje swoim normalnym życiem. Ma swojego zapracowanego tatę, który nie zawsze ma dla niej czas, markowe ciuchy, o których marzy każda z jej rówieśniczek, chodzi do szkoły, gdzie może spełnić się jako pisarka scenariuszy do filmu. Ma "wszystko", jednak to "wszystko" zaczyna się sypać odkąd jadąc do szkoły widzi wybiegającego chłopaka na jezdnię, którego tylko ona może zobaczyć. Dostaje swój pierwszy okres, a następnie goni ją okropny duch. Przez co trafia do domu z trudną młodzieżą - Lyle House, gdzie zajmują się takimi przypadkami jak jej. Jednak mimo iż wszyscy z personelu zapewniają, że wszystko jest w porządku, to ona im nie wierzy. Nie wierzy, że ma schizofrenię. Nie wierzy, że to tylko dom z trudną młodzieży. Jej podejrzenia się sprawdzają, kiedy jej współlokatorka zaczyna w nią rzucać przedmiotami, a na drugi dzień znika.
Czym tak naprawdę jest Lyle House? Jaką tajemnica kryje się za uśmiechami pielęgniarek i lekarzy? Na co tak naprawdę chorują pacjenci?
Ach tyle pytań, a zero odpowiedzi, co? Książka z typu "przeczytaj mnie, a następnie się zdenerwuj, bo nie wyjaśniam się w pierwszym tomie trylogii", czyli ten typ co uwielbiam najbardziej. Powieść jest naprawdę wciągająca, akcja jest dość dynamiczna, szybka, bardzo rzadko pojawiały się w niej tzw. zwalniacze akcji. Od pierwszego zdania coś się dzieje, że nie potrafimy się oderwać. Na dodatek, aby wzbudzić uwagę czytelnika autorka przenosi nas w tajemniczą przeszłość, dwanaście lat wcześniej, kiedy obserwujemy dziwne wspomnienie bohaterki.

"Problemem jest nie to, czy możesz uciec, ale to, czy będziesz chciał."

Narratorkę poznajemy jako głupiutką, delikatną i pannę w opałach, jak to często porównywali ją wszystkie otaczające ją postacie. Jednak w przeciwieństwie do większości bogatych nastolatek ona potrafiła dostrzec prawdziwe wartości życia oraz nie była rozwydrzona (no w porządku, na początku trochę była).
Co do innych bohaterów, to poznajemy Liz, współlokatorkę Chloe, zwariowaną dziewczynę, która bezinteresownie niesie pomoc innym. Simona przystojnego pół Koreańczyka, który czaruje każdą uśmiechem. Jego brata Dereka, który jest przeciwieństwem swojego towarzysza, jak też Chloe zauważa - uwielbia się na niej wyżywać oraz na nią krzyczeć o byle co. Z głównych postaci można wymienić jeszcze Roe, jej towarzyszkę w odkrywaniu "prawdy", i Tori, dziewczyny, która przy pierwszej lepszej okazji zrobi jej przykrość. Jak widać wszystkie postacie są różnorodne, przez co ciekawe.

"- Osoby w waszym wieku są zwykle bardzo ciekawe, czyż nie?
- T-tttak. Więc zaczęliśmy się tam rozglądać...
- Na pewno się rozglądaliście.
Ton głosy pani Talbot wyraźnie sugerował, co jej zdaniem tam robiliśmy."

Jak wcześniej wspomniałam fabuła zaczyna się z wielkim rozpędem i kiedy myślimy, że to jest szybko tempo, to wtedy nadciąga końcówka, która jest okropnie dynamiczna. Jednak nie bójcie się, Kelley nic nie przyśpiesza, wszystko dzieje się tak jak powinno, jednak z tą różnicą, że nie potrafimy się oderwać, bo d u ż o się dzieje.
Co mi się najbardziej podobało? To, że autorka w prosty sposób wprowadza nas w świat fantastyki jaką wybrała. Wszystko opisuje tak, iż z łatwością możemy to sobie wyobrazić - czasem aż za dobrze. Mimo to autorka nie opiera się tylko na opisach. Jej głównym środkiem jest ta tajemnica ośrodka, którą stara nam się przekazać tak, by nie zdradzić najlepszego.

"Kiedy odwrócił się do lustra, zobaczył moje odbicie i lekko krzyknął zaskoczony [...].
- Czyś ty zwariowała? - syknął. - Co tutaj robisz? - Przeszłam obok niego i przekręciłam zasłonę - Jeśli chcesz omówić plan, to nie jest najlepsze miejsce. 
Powiódł za mną wzrokiem, kiedy podeszłam do prysznica i odkręciłam zimną wodę, tak żeby nie było słychać naszej rozmowy [...].
- Super - mruknął. - Teraz będą pewni, że razem się kąpiemy. Może powiemy im, że musieliśmy się obmyć z piachu, którego pełno na pawlaczu, a chcieliśmy oszczędzać wodę."

Podsumowując: Powieść pod względem fabuły, różnorodności bohaterów oraz opisów jest wspaniała, jednak to nie jest moja ulubiona część z trylogii Najmroczniejsze Moce. Prawdopodobnie dlatego, że to jest wstęp - a wstępy, moim zdaniem, zawsze są lekko nudnawe i podobne do innych, po prostu trzeba przez nie przejść. Mimo to musiałam sięgnąć po kontynuację, kiedy dotarłam do zakończenia książki, a kończy się naprawdę nie fajne (typowe "ciąg dalszy nastąpi").
Myślę, że ta powieść wyróżnia się na tle innych książek fantastycznych, w których głównej mierze królują wampiry z wilkołakami. To jest książka, która chyba, w moim odczuciu, wchodzi głębiej w ten gatunek - co jest kolejną zaletą!
Czego żałuję? Że książka nie jest na tyle popularna, aby powstała ekranizacja, bo naprawdę wyszedłby z tego wspaniały film, po za tym ciekawi mnie jakby to wszystko zrobili.





sobota, 6 grudnia 2014

Papierowe miasta


Papierowe miasta to książka Johna Greena, która podobnie, jak Gwiazd naszych wina, zwiera w sobie mnóstwo przemyśleń i kolejnych metafor. Autor opublikował ją w październiku 2008 roku przez wydawnictwo Dutton Books. W Polsce zaś zajęło się tym Bukowy Las w czerwcu 2013 roku. Tłumaczeniem zajęła się Renata Biniek.
Ekranizacja jest zaplanowana na czerwiec 2015, a w role główne wcielą się: Nat Wolff, Cara Delevingne, Austin Abrams i Justice Smith.

Quentin Jacobsen, znany też wśród przyjaciół jako Q, żyje spokojnie swoim życiem Uczy się w liceum, aby dostać się do dobrej uczelni, jest szczery ze swoimi rodzicami i co dzień przychodzi kilkanaście minut wcześniej do szkoły, by spotkać się z przyjaciółmi. Podobnie, jak normalny chłopak, zakochuje się w nieosiągalnej przez siebie dziewczynie. Ona - Margo, jego sąsiadka, szalona, żadną przygód, buntowniczka i popularna. Brzmi dość typowo, prawda?
Jednak to ona, niczym tajny ninja wchodzi do jego pokoju i prosi go o jedną przysługę. Prosi, aby wziął udział w jednej z jej misji, która ma na celu ośmieszyć wszystkich tych, którzy ją skrzywdzili. Zauroczony Q, oczywiście się zgadza - przy okazji marudząc Margo, że to jest niebezpieczne. Dzień po niesamowitej przygodzie, jaką przeżywają, Q dowiaduje się, że jego obiekt westchnień znika. Po krótkim czasie odkrywa, że dziewczyna zostawia mu wskazówki, gdzie może ją znaleźć.
Powiem wam, że ja czytając nie wiedziałam czego się spodziewać, gdyż po raz pierwszy w życiu nie czytałam opisu. Włączyłam ebooka na telefonie i czytałam, w drodzę do szkoły, na przerwach i na lekcjach, póki mobilne urządzenie nie padło (oraz, jak to nokie lumie mają w zwyczaju, powiedzieć "Do widzenia"). Nie potrafiłam się oderwać od tej powieści, jednak musiałam się hamować, gdyż to tak niegrzecznie w towarzystwie siedzieć na komórce.

"Nic nigdy nie zdarza się tak jak to sobie wyobrażamy"

W tej historii, oprócz samej fabuły, najwspanialsi są bohaterowie. Są zabawni, mają swoje wstydliwe sekrety, mają różne przemyślenia oraz są szczerzy. Moim zdaniem - bardzo prawdziwi. O wiele lepsi niż w Gwiazd naszych wina. Johnowi o wiele lepiej idzie pisanie książek oczami płci męskiej niż kobiecej, o wiele lepiej oddaje w powieści to "coś". Q jest lepszym bohaterem niż Hazel Grace.
Do jakich postaci się przywiązałam? Do oczywiście, często zwanej przeze mnie, "Świętej trójcy" - Q, Bena i Radara. Każdy z innym poczuciem humoru, z innymi odzywkami, marzeniam i ambicjami. Tak różni, a jednak tworzą tak zgraną ekipę przyjaciół, która będzie się wspierać w najbardziej trudnych momentach.

"Czasami on jest taki pomylony, że okazuje się wręcz genialny"

Metafory, jedna najbardziej mi się podobała, odnosząca się do tytułu. Bardzo skłoniła mnie do reflekcji i do pewnych przemyśleń nad życiem.
Co mogę jeszcze powiedzieć... Styl pisania jest przyjemny, z opisami, jak lubię. Nic dodać nic ująć. Fabuła, porywająca i wspaniała.
Okładka, moim skromnym zdaniem, wcale nie oddaje tego, co jest zapisane w środku. Wręcz przeciwnie - zniechęca. Jednak jedynie po takiej szacie graficznej można rozpoznać w Polsce, że to książka autorstwa Greena.

"PÓJDZIESZ DO PAPIEROWYCH MIAST I NIGDY JUŻ NIE POWRÓCISZ"

Podsumowując: powieść bardzo mi się podobała, spędziłam przy niej wspaniały czas siedząc w autobusie (i czasem o mało nie wysiadając na swoim przystanku) czy na okropnie nudnej lekcji. Zawiera ona w sobie wszystko, co mi się podobało. Począwszy od niesamowitej fabuły po kilka śmiesznych zwrotów bohaterów. Jest zdecydowanie lepsza niż Gwiazd naszych wina.
Jedyne co, moim zdaniem, było ogromnym minusem, po którym nie mogłam się pozbierać, to zakończenie. John tak okrutnie zakończył, że nie wiadomo co dalej, tzn. można się tego domyślić, jednak zostaje pewna pustka. Czego wręcz nie cierpię.
Mam też jedną obawę, co do niektórych, a właściwie jednej konkretnej, aktorów. Boję się, że wspaniała powieść może zostać źle zekranizowana.



piątek, 5 grudnia 2014

Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy: Złodziej Pioruna


W tejże recenzji chcę wam przedstawić, jedną z książek, która od pierwszych stron sprawiła, że poczułam do niej pewnego rodzaju przywiązanie. Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy: Złodziej Pioruna to pierwszy tom historii, którą opisuje Rick Riordan. Tłumaczeniem zajęła się Agnieszka Fulińska. Za granicą ukazała się, dzięki Miramax
Books i Puffin Books w roku 2005. W Polsce zaś tłumaczeniem zajęło się wydawnictwo Galeria Książki w czerwcu 2009. Film również doczekał się swojej ekranizacji w lutym 2010 roku. W główne role wcielili się: Logan Larman, Alexandra Daddario i Brandon T. Jackson.

Percy Jackson to tytułowy bohater serii, który żyje jako zwykły nastolatek - dobra może nie taki zwykły. Chłopak ma stwierdzone ADHD, kiepsko radzi sobie w szkole, ma dyslekcje, dysortografie i wszystkie inne dys, jakie istnieją... Przez swoje zachowanie, co roku zmienia placówki szkolne z internatem, na które jego mama wydaję fortunę. Percy oczywiście jest jej wdzięczny za wszystko i obiecuje jej, że tego roku nic złego się nie wydarzy. Pomylił się...
Na wycieczce znienawidzona nauczycielka matematyki prosi go na słówko, wtedy też zmienia się w dziwne latające stworzenie, które ma zamiar go zabić. Cudem uratowany zostaje przez długopis zmieniający się w miecz, a to wszystko to dopiero początek, gdyż zaraz potem dowiaduje się, że jest synem jednego z bogów greckich - jest półbogiem. Co gorsza Zeus oskarża go o porwanie jego pioruna. Jak Percy udowodni, że jest niewinny?
To jest pytanie! Mitologia grecka wymieszana z fantastyką, dobrym humorem i XXI w. Czyli powieść na każdą porę dnia, dla nieco młodszych czytelników i starszych. Rick w wspaniały sposób przedstawia świat oczami jedynastko-dwunastolatka, przestrzeganie przez niego różnych spraw. Najbardziej jednak podoba mi się sposób w jaki pokazuje nam mitologię, opowiada wszystkie mity, opisuje bogów i w inny sposób niż robią to w szkole. Każdej postacie daję charakter, pokazuje, że nawet bogowie nie są perfekcyjni.

" - Czy zwierzętom nic się nie stanie? - spytałem Grovera. - Wiesz, pustynia i w ogóle...
- Nie martw się. - odrzekł. - Nałożyłem na nie opiekę satyra.
- Czyli?
- Czyli, że dotrą bez przeszkód w dzikie okolice - wyjaśnił - Znajdą wodę, pożywienie, cień czy co tam będą potrzebowały, dopóki nie będą bezpieczne.
- Czemu nie możesz nałożyć takiego zaklęcia na nas? - spytałem.
- Bo działa wyłącznie na dzikie zwierzęta.
- Więc, tylko na Percy'ego by działało - dokończyła Annabeth.
- Ej! - zaprotestowałem."

Oprócz syna Posejdona, poznajemy innych herosów, między innymi: Annabeth - córkę Ateny, Grovera - półkozła półczłowieka (satyr), którzy towarzyszą bohaterowi w jego przygodach, jednocześnie wprowadzając go w nowy świat. Każdy z postaci pojawiających się w tej książce ma jedną z przypisanych mu cechy od swojego rodzica, jednak nadal zachowują się, jak ciekawskie dzieciaki. Dogryzają sobie, wspierają. Wydają się prawdziwy, więc uważam to za jeden z wielu atutów tej historii.
Najbardziej spodobała mi się postać Annabeth, dziewczyny mądrej, walecznej oraz z ciętym językiem, która wykorzysta każdą okazję, aby dociąć Percy'emu. Przy okazji, czy tylko ja uważam, że oni razem są słodcy?

" Spojrzała na mnie z powątpiewaniem i uświadomiłem sobie, że to była moja wina. To ja sprawiłem, że woda trysnęła ze wszystkich urządzeń łazienkowych. Nie rozumiałem, jak to się stało, ale kanalizacja jakoś na mnie zareagowała. Może powinienem zostać hydraulikiem."

Styl pisania autora jest lekki i przyjemny, szybko się czyta. Jeśli ktoś się boi, że jest przesadzono z opisami, to niech czuje się zbawiony. Opisów jest mało, a nawet jeżeli się jakikolwiek pojawi, to jest napisany tak prostym językiem, że wcale się ich nie zauważa. Podejrzewam, iż to zapewne ze wzgląd na nieco młodszych czytelników.
Mi niestety bardzo brakowało opisów. Lubię je czytać, lubię kiedy są jakieś rozbudowane i mogę bardziej się wczuć w otoczenie, jednak nie kiedy są tak bardzo wymyślnie. Ważne, aby były. To jest chyba jedyny, naprawdę malutki minus.

"Ludzie widzą to, co chcą widzieć."

Podsumowując: jest to książka ze wspaniałym pomysłem, w świetny sposób przedstawiająca mitologię grecką, nie jest nudna, ma wspaniałych bohaterów i mało opisów. To jest jedna z tych powieści, do których na pewno będę wracać oraz zapamiętam ją na długo. Historia jest wspaniała, nie ociąga się, nie jest przyśpieszona. Powolutku śladem mapki poznajemy miejsca Ameryki, w których znajdują się istoty z dawnych wierzeń, wraz z Percy'm poznajemy je na nowo.
Książko może i jest banalna, ale zawiera w sobie jakąś magię, która sprawia, że jest wyjątkowa. Może to fantastyka oraz wyobraźnia autora, może to bogowie olimpijscy w XXI w., może humor, jak i powaga w niektórych momentach? Nie mam zielonego pojęcia!
Jeśli chodzi o ekranizację, to jej wam nie polecam. Nie ma tam tej magii, co w książce, tego ah!